Komisja Europejska udowadnia, że powiększa chaos zamiast opanować kryzysową sytuację. Skutecznie podsyca niechęć wobec uchodźców i prowokuje pytanie, ile kosztuje program pomocy dla nich.
Kiedy wiceprzewodniczący KE Franz Timmermans mówi o „innym sposobie okazywania solidarności ”, jakim miałoby być płacenie olbrzymich kwot za nie przyjmowanie uchodźców, można zadać sobie pytanie, czy cynicznie kłamie, czy też odsłania ponurą prawdę. Możliwości są dwie i obie fatalne. Albo — wbrew temu, co twierdzi Timmermans — na państwa UE, które nie będą chciały przyjmowanie uchodźców spadnie drakońska kara finansowa za niepodporządkowanie się zaleceniom KE.
Albo Timmermans mówi prawdę. I wówczas płacenie płacenie 250 tysięcy Euro za nie przyjęcie jednego uchodźcy to realna pomoc dla państw, które przejmą nad nim opiekę. A to oznacza, że koszt kilkuletniego programu adaptacyjnego dla jednego uchodźcy — zapewnienie mu mieszkania, utrzymania w początkowym okresie, opieki zdrowotnej, nauki języka — wynosi właśnie 250 tysięcy Euro.
Trudno sobie wyobrazić, by takie wyliczenia nie bulwersowały opinii publicznej państw znacznie bogatszych niż Polska i inne kraje Grupy Wyszehradzkiej. Propozycja nowych zasad przyjmowania uchodźców, przedstawiona przez KE, jest zdumiewająca także z innych powodów. Jest zupełnie nieracjonalna, gdyż niemożliwa do wprowadzenia w życie. Można z góry założyć, że nie uzyska odpowiedniego poparcia w Radzie Europejskiej.
Jaki jest zatem sens proponowania zasad, które wzburzą europejską opinię publiczną i nie zostaną zrealizowane?
Gdyby KE chodziło o podsycenie nastrojów eurosceptycznych a przy okazji też niechęci do uchodźców, nie mogłaby być bardziej skuteczna. Prawdę mówiąc, okazała się w tym bardziej skuteczna niż wielu populistów i partii, które eurosceptycyzm mają w programie.
Brukselscy decydenci podcinają gałąź, na której siedzą i pokazują, że powiększają jedynie chaos zamiast opanować kryzysową sytuację. To lekcja, którą trudno będzie zapomnieć.
Zaproponowana przez KE korekta systemu rozdzielania uchodźców oparta jest na systemie kwotowym, zgodnie z którym każde państwo UE miałoby przyjmować określony procent liczby uchodźców. Nie wiadomo, dlaczego KE ekshumowała pomysł, pogrzebany po listopadowych zamachach terrorystycznych w Paryżu. Okazało się wówczas, że niechętne są mu nie tylko państwa Grupy Wyszehradzkiej ale także państwa starej Unii. KE przedstawiając swoją „nieprzemyślaną ” jak eufemistycznie określają ją niektórzy, propozycję, wybrała ciekawy termin — niecałe dwa miesiące przed referendum, które zdecyduje, czy Wielka Brytania pozostanie w UE. Drastyczne rozwiązanie, zaproponowane przez KE — mimo że nie dotyczy Wielkiej Brytanii, z pewnością przysłuży się Brexitowi.
Franz Timmermans sprawił też spory kłopot polskiej opozycji, która ciągle oskarża rządząca ekipę o niewystarczający euroentuzjazm. Trudno sobie wyobrazić, bym opozycja mogła teraz swój gwałtowny euroentuzjam demonstrować, nie narażając się na krytykę własnego elektoratu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/291784-ke-podsyca-niechec-wobec-uchodzcow-i-prowokuje-pytanie-ile-kosztuje-pomoc