Powstanie polsko-niemiecki batalion pancerny. „To Rosja powinna się zmienić” - mówi niemiecka minister

Rok temu Niemcy jeszcze odrzucili możliwość takiej współpracy, właśnie z obawy przed Rosją i jej reakcją. Dzisiaj Berlin tych zastrzeżeń najwidoczniej już nie ma. To kiedy były dobre stosunki polsko-niemieckie? Wtedy, czy dziś? I dalej minister Ursula von der Leyen w Bratysławie mówiła tak:

NATO musi być w stanie reagować nie w przeciągu tygodni, lecz dni lub godzin. To wymaga inwestycji. (…) Pogwałcenie prawa międzynarodowego na Wschodniej Ukrainie przez Kreml dał nam powód do tego, aby przemyśleć naszą wspólną strukturę obronną. Musimy zapewnić wschodnią flankę, że my jako NATO razem będziemy się wstawiać za jej bezpieczeństwem. Dlatego na szczyt w Warszawie opracujemy adekwatną koncepcję stałej rotacyjnej obecności sojuszników, szczególnie dla państw bałtyckich i Polski.

A na koniec dodała:

To Rosja powinna się zmienić.

To są kluczowe słowa wzmacniające polską pozycję jak nigdy dotąd. Dwa lata temu – kiedy warunki z uwagi na sytuację międzynarodową bardziej sprzyjały wynegocjowaniu korzystnych dla Polski ustaleń – przez opór niemiecki stworzono tylko marną szpicę. Uderzyło to przede wszystkim w Warszawę oraz państwa bałtyckie. Nieprzypadkowo teraz w Bratysławie van der Leyen wymieniła właśnie te kraje jako miejsca obecności wojsk NATO. I wreszcie skoro Niemcy wyrazili poparcie dla „stałej rotacyjnej obecności” wojsk NATO na wschodniej flance to oznacza to, że ona stanie się faktem. Nie będzie stałych baz, ale o tym wiemy już od dawna. Strona polska w negocjacjach zaczęła od żądania baz, aby w trakcie rozmów mieć pułap, z którego może zejść. Jak na targu chce coś sprzedać za 70 złotych to też najpierw krzyknę cenę w wysokości 100 zł.

Ustalano natomiast dziwaczną formułę „stałej obecności rotacyjnej”, żeby być prawnie w porządku wobec wymienionego na początku aktu NATO-Rosja, który zabrania obecności stałej (baz) na flance wschodniej NATO. To są owe „sprytne ruchy”, o których mówiła minister van der Leyen i które powtarzano równie często, co bezmyślnie. W świetle prawa więc wojska sojusznicze będą raz w Polsce, raz w Estonii, a raz na Litwie, ale de facto zawsze gdzieś będą żołnierze amerykańscy. To od początku było celem prezydenta Andrzeja Dudy i ministra Antoniego Macierewicza, zaś przeszkodą była tu pozycja niemiecka. Jeszcze kilkanaście dni temu na wieść o amerykańskich brygadach w Polsce Matthias Platzeck (SPD), przewodniczący Forum Niemiecko-Rosyjskiego, powiedział, że to „zły krok w złym czasie”. Gromy krytyki można była przeczytać także w prasie niemieckiej. Mimo tego Ursula von der Leyen ex officio w Bratysławie wyraziła wsparcie dla Polski i państw bałtyckich oraz obecności wojsk natowskich. To zdumiewający sukces Polski.

Oczywiście, nie wszystko jest różowo, a między naszymi krajami wciąż jest wiele kwestii problematycznych. Najbardziej palącym aspektem jest North Stream II, równie poważne są ataki niemieckiej prasy i niektórych polityków na Polskę na forum międzynarodowym. W sprawie uchodźców nie ma zgody. Sytuacja Polaków w Niemczech pozostawia wiele do życzenia, a także niemiecka polityka historyczna jest źródłem poważnych sporów.

To wszystko prawda. Te spory istniały jednak także już za czasów rządów PO-PSL, z tą różnicą, że poprzedni rząd udawał, że ich nie ma. W związku z tym też tych problemów nie rozwiązywał, a one rosły spokojnie dalej. Kwestia NATO cały czas była jednym z tych problemów. Ale tutaj rząd PiS-u nawiązał skuteczną współpracę z Berlinem, bardzo istotną pod kątem bezpieczeństwa Polski.

Adam Sosnowski

Autor jest redaktorem prowadzącym miesięcznika „Wpis” oraz germanistą.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych