Alleluja, alleluja! Jens Stoltenberg ogłosił, a różnojęzyczne media podchwyciły, że w stosunkach NATO-Rosja nastąpił „koniec ery lodowcowej”. Co takiego się wydarzyło?
Czyżby Rosja zabrała się z Ukrainy, przeprosiła za swą zbrojną napaść i przyznała jej odszkodowanie za straty wojenne? A może wycofała poparcie dla „deklaracji niepodległościowej” gruzińskiej Osetii Południowej i Abchazji? Czy też car, bóg i wojsk naczelnik Władimir Putin kazał swym żołnierzom wynieść się z mołdawskiego Naddniestrza? Albo chociaż polecił wypuścić Nadię Sawczenko? Nic właśnie…
Akurat, gdy sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego ogłaszał ów „koniec ery lodowcowej”, rosyjscy żołnierze wylądowali ponoć w ramach ćwiczeń na litewskiej Mierzei Kurońskiej, prawie sto kilometrów od granicy z obwodem królewieckim. Zapewne tak na wiwat, aby podkreślić zbliżenie Rosji z NATO… Litewski premier Algirdas Butkevieius skomentował na użytek rodzimych gazet, że „nie może potwierdzić” tego zdarzenia, bo „to tajne informacje”. Dodał wszakże, iż jego służby zareagowały szybko i prawidłowo”. Może wręczyli rosyjskim żołnierzom kwiaty na powitanie, o czym media donieść już nie mogły, skoro to tajne… Prawdziwy łaskawca, ten gospodin Putin, i jaki pokojowy! Mógłby zająć państewka pribałtyki w ciągu paru godzin, ale nie, on siada do stołu z NATO i pstryk! – „koniec ery lodowcowej”…
Wolne żarty! To ostatnie, z tym „końcem”, to akurat prawda. Obwieścił to dziś w tytule m.in. niemiecki dziennik „Die Welt”. Wedle wczorajszego komunikatu Brukseli, Rada NATO-Rosja planuje wznowienie rozmów „w ciągu dwóch tygodni” - „po raz pierwszy od 2014 r.”, gdy centrala sojuszu przerwała je po aneksji Krymu przez podkomendnych niekoronowanego cara. Tematami obrad mają być „kryzys ukraiński” (piękny eufemizm…) i walka z terroryzmem. Chodzi też o „zmniejszenie ryzyka w działaniach wojskowych” (też pięknie…).
W kwestii formalnej, Rada NATO-Rosja istnieje od 2002 r. Jej powołaniu przyświecała idea „budowy wzajemnego zaufania”. Co prawda, po drodze coś się zacięło, gdy Rosja rozpoczęła swój marsz na Tbilisi, które to plany pokrzyżował śp. prezydent Lech Kaczyński, lądując w gruzińskiej stolicy wraz z przywódcami Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy, ale to przecież historia. Przerwany wówczas dialog został de facto wznowiony zaledwie rok po tzw. kryzysie gruzińskim. Więc ja tylko tak sobie a muzom przypomnę ten już „historyczny” fragment wystąpienia naszego prezydenta:
Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sądzili, że będziemy się obawiać - nikt się nie obawiał. Środkowa Europa ma odważnych przywódców. Chciałbym to również powiedzieć Unii - cały nasz region, i Gruzja, będzie się liczył. My wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i mój kraj. Potrafimy się temu przeciwstawić, jeśli Europa będzie reprezentować wspólne wartości. Powinno tu być 27 państw…
Wtedy, o czym opowiedział francuski tłumacz po rozmowach prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego z prezydentem Rosji, Putin miał się odgrażać, że - cytuję: „powiesi za jaja” ówczesnego prezydenta Gruzji. Jak wiadomo, Micheil Saakaszwili nie zawisł na przyrodzeniu, obchodzimy natomiast właśnie szóstą rocznicę tragicznej śmierci prezydenta Kaczyńskiego. Niczego nie sugeruję, ot, taki tragiczny, powiedzmy, zbieg różnorakich okoliczności… W międzyczasie Rosja wyposażyła Krym w ciężką broń i uczyniła z tego półwyspu istną twierdzę, podobnie z Królewca (na marginesie, zastanawiam się, kiedy do naszych publicystów dotrze, że „obwód kaliningradzki”, po niemiecku Königsberg, to po polsku Królewiec, obwód królewiecki), usytuowała też swe bazy lotnicze na Białorusi.
Sekretarz Stoltenberg cieszy się z „wznowienia dialogu” z Rosją. Pewnie, zawsze lepiej gadać, niż do siebie strzelać. Tyle tylko, że Zachód w jego szerokim pojęciu, robi politykę, a Rosja tworzy fakty wobec Zachodu, uważanego otwarcie przez nią za wroga i „ćwiczy”… W odpowiedzi Zachód coś-tam zawiesi, coś-tam nałoży, a gdy Moskwa wyrazi chęć do rozmów, odtrąbi kolejny „koniec ery lodowcowej”. Swoją drogą, bardzo to ciekawa forma zachodniej izolacji, że nadmienię wycieczki podczas tejże ery np. szefów dyplomacji Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera, czy USA Johna Kerry’ego do Moskwy na widzenia z prezydentem Putinem. Gospodin Kremla rozmawiać nie musi, ale niekiedy daje się namówić, jak sekretarzowi Stoltenbergowi, który przekonywał rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa w lutym tego roku, podczas monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, o „potrzebie wznowienia dialogu”.
Jak zastrzega Stoltenberg, wznowienie kontaktów Rady NATO-Rosja „nie oznacza całkowitej normalizacji”. No, w rzeczy samej, jest jeszcze parę spraw do obgadania. Na przykład kwestia wzmocnienia obecności NATO w krajach jego wschodniej flanki, z Polską włącznie – niedawnej zapowiedzi po zresetowanym resecie stosunków USA z Rosją przez prezydenta Baracka Obamę, który chce wkrótce wysłać na rubieże Zachodu brygadę pancerną. Niemcy są temu przeciwne, bo po co drażnić Rosję, lepiej z nią współpracować… Tego zdania są wszystkie niemieckie partie, od współrządzących chadeków (CDU/CSU) i socjaldemokratów (SPD) w gabinecie kanclerz Angeli Merkel, po zdobywającą coraz większą popularność Alternatywę dla Niemiec (AfD). Członkowie tej ostatniej przesiadują, pardon, konsultują się sukcesywnie w rosyjskiej ambasadzie w Berlinie, po czym publicznie głoszą swe złote myśli, że Krym był, jest i będzie rosyjski, że Kijów to rosyjska „kolebka” itp., i należy natychmiast znieść niesłusznie nałożone sankcje na kraj Putina.
Wszak Rosja jest przecież, jak podkreślał nie raz sam Putin, „częścią europejskiej kultury”. Więc wszystko, co wyczyniają kremlowscy politycy jest europejskie - co rusz docierają o tym na Zachód różnorakie wieści… Ostatnie wiadomości z Moskwy traktują o powołaniu przez Putina Gwardii Narodowej „w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwa i obywateli, obrony prawa i swobód człowieka i obywatela”. Czyli jego samego, gdyż nikt inny, tylko Putin właśnie jest pierwszym „obrońcą” tegoż prawa i swobód w Rosji. Nic więc dziwnego, że jemu ta gwardia będzie podporządkowana…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Alleluja, alleluja! Jens Stoltenberg ogłosił, a różnojęzyczne media podchwyciły, że w stosunkach NATO-Rosja nastąpił „koniec ery lodowcowej”. Co takiego się wydarzyło?
Czyżby Rosja zabrała się z Ukrainy, przeprosiła za swą zbrojną napaść i przyznała jej odszkodowanie za straty wojenne? A może wycofała poparcie dla „deklaracji niepodległościowej” gruzińskiej Osetii Południowej i Abchazji? Czy też car, bóg i wojsk naczelnik Władimir Putin kazał swym żołnierzom wynieść się z mołdawskiego Naddniestrza? Albo chociaż polecił wypuścić Nadię Sawczenko? Nic właśnie…
Akurat, gdy sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego ogłaszał ów „koniec ery lodowcowej”, rosyjscy żołnierze wylądowali ponoć w ramach ćwiczeń na litewskiej Mierzei Kurońskiej, prawie sto kilometrów od granicy z obwodem królewieckim. Zapewne tak na wiwat, aby podkreślić zbliżenie Rosji z NATO… Litewski premier Algirdas Butkevieius skomentował na użytek rodzimych gazet, że „nie może potwierdzić” tego zdarzenia, bo „to tajne informacje”. Dodał wszakże, iż jego służby zareagowały szybko i prawidłowo”. Może wręczyli rosyjskim żołnierzom kwiaty na powitanie, o czym media donieść już nie mogły, skoro to tajne… Prawdziwy łaskawca, ten gospodin Putin, i jaki pokojowy! Mógłby zająć państewka pribałtyki w ciągu paru godzin, ale nie, on siada do stołu z NATO i pstryk! – „koniec ery lodowcowej”…
Wolne żarty! To ostatnie, z tym „końcem”, to akurat prawda. Obwieścił to dziś w tytule m.in. niemiecki dziennik „Die Welt”. Wedle wczorajszego komunikatu Brukseli, Rada NATO-Rosja planuje wznowienie rozmów „w ciągu dwóch tygodni” - „po raz pierwszy od 2014 r.”, gdy centrala sojuszu przerwała je po aneksji Krymu przez podkomendnych niekoronowanego cara. Tematami obrad mają być „kryzys ukraiński” (piękny eufemizm…) i walka z terroryzmem. Chodzi też o „zmniejszenie ryzyka w działaniach wojskowych” (też pięknie…).
W kwestii formalnej, Rada NATO-Rosja istnieje od 2002 r. Jej powołaniu przyświecała idea „budowy wzajemnego zaufania”. Co prawda, po drodze coś się zacięło, gdy Rosja rozpoczęła swój marsz na Tbilisi, które to plany pokrzyżował śp. prezydent Lech Kaczyński, lądując w gruzińskiej stolicy wraz z przywódcami Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy, ale to przecież historia. Przerwany wówczas dialog został de facto wznowiony zaledwie rok po tzw. kryzysie gruzińskim. Więc ja tylko tak sobie a muzom przypomnę ten już „historyczny” fragment wystąpienia naszego prezydenta:
Gdy zainicjowałem ten przyjazd, niektórzy sądzili, że będziemy się obawiać - nikt się nie obawiał. Środkowa Europa ma odważnych przywódców. Chciałbym to również powiedzieć Unii - cały nasz region, i Gruzja, będzie się liczył. My wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i mój kraj. Potrafimy się temu przeciwstawić, jeśli Europa będzie reprezentować wspólne wartości. Powinno tu być 27 państw…
Wtedy, o czym opowiedział francuski tłumacz po rozmowach prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego z prezydentem Rosji, Putin miał się odgrażać, że - cytuję: „powiesi za jaja” ówczesnego prezydenta Gruzji. Jak wiadomo, Micheil Saakaszwili nie zawisł na przyrodzeniu, obchodzimy natomiast właśnie szóstą rocznicę tragicznej śmierci prezydenta Kaczyńskiego. Niczego nie sugeruję, ot, taki tragiczny, powiedzmy, zbieg różnorakich okoliczności… W międzyczasie Rosja wyposażyła Krym w ciężką broń i uczyniła z tego półwyspu istną twierdzę, podobnie z Królewca (na marginesie, zastanawiam się, kiedy do naszych publicystów dotrze, że „obwód kaliningradzki”, po niemiecku Königsberg, to po polsku Królewiec, obwód królewiecki), usytuowała też swe bazy lotnicze na Białorusi.
Sekretarz Stoltenberg cieszy się z „wznowienia dialogu” z Rosją. Pewnie, zawsze lepiej gadać, niż do siebie strzelać. Tyle tylko, że Zachód w jego szerokim pojęciu, robi politykę, a Rosja tworzy fakty wobec Zachodu, uważanego otwarcie przez nią za wroga i „ćwiczy”… W odpowiedzi Zachód coś-tam zawiesi, coś-tam nałoży, a gdy Moskwa wyrazi chęć do rozmów, odtrąbi kolejny „koniec ery lodowcowej”. Swoją drogą, bardzo to ciekawa forma zachodniej izolacji, że nadmienię wycieczki podczas tejże ery np. szefów dyplomacji Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera, czy USA Johna Kerry’ego do Moskwy na widzenia z prezydentem Putinem. Gospodin Kremla rozmawiać nie musi, ale niekiedy daje się namówić, jak sekretarzowi Stoltenbergowi, który przekonywał rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa w lutym tego roku, podczas monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, o „potrzebie wznowienia dialogu”.
Jak zastrzega Stoltenberg, wznowienie kontaktów Rady NATO-Rosja „nie oznacza całkowitej normalizacji”. No, w rzeczy samej, jest jeszcze parę spraw do obgadania. Na przykład kwestia wzmocnienia obecności NATO w krajach jego wschodniej flanki, z Polską włącznie – niedawnej zapowiedzi po zresetowanym resecie stosunków USA z Rosją przez prezydenta Baracka Obamę, który chce wkrótce wysłać na rubieże Zachodu brygadę pancerną. Niemcy są temu przeciwne, bo po co drażnić Rosję, lepiej z nią współpracować… Tego zdania są wszystkie niemieckie partie, od współrządzących chadeków (CDU/CSU) i socjaldemokratów (SPD) w gabinecie kanclerz Angeli Merkel, po zdobywającą coraz większą popularność Alternatywę dla Niemiec (AfD). Członkowie tej ostatniej przesiadują, pardon, konsultują się sukcesywnie w rosyjskiej ambasadzie w Berlinie, po czym publicznie głoszą swe złote myśli, że Krym był, jest i będzie rosyjski, że Kijów to rosyjska „kolebka” itp., i należy natychmiast znieść niesłusznie nałożone sankcje na kraj Putina.
Wszak Rosja jest przecież, jak podkreślał nie raz sam Putin, „częścią europejskiej kultury”. Więc wszystko, co wyczyniają kremlowscy politycy jest europejskie - co rusz docierają o tym na Zachód różnorakie wieści… Ostatnie wiadomości z Moskwy traktują o powołaniu przez Putina Gwardii Narodowej „w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwa i obywateli, obrony prawa i swobód człowieka i obywatela”. Czyli jego samego, gdyż nikt inny, tylko Putin właśnie jest pierwszym „obrońcą” tegoż prawa i swobód w Rosji. Nic więc dziwnego, że jemu ta gwardia będzie podporządkowana…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/288175-pamieci-lecha-kaczynskiego-zachod-jest-zachodem-wschod-wschodem-i-nigdy-sie-nie-zejda-nieprawda-wlasnie-sie-schodza