Nie dajmy się obezwładnić żalem, egzaltacją i bezradnością, bo na to właśnie liczą terroryści

PAP/EPA
PAP/EPA

Zrezygnujmy z myślenia i działania, pogrążmy się w żalu – taka strategia czy raczej antystrategia działa w Europie zawsze wtedy, gdy dochodzi do zamachów terrorystycznych. I tak jest po krwawych zamachach z 22 marca w Brukseli. Egzaltujmy się i przeżywajmy – ten komunikat płynie zewsząd. Wszyscy łączą się w bólu. A zewnętrznym znakiem tego są akcje w rodzaju oświetlenia wieży Eiffla w narodowych barwach Belgii, zmiana awatarów w mediach społecznościowych na flagę Belgii, tzw. lajki i serduszka oraz inne tego typu infantylne zachowania. Po fali zamachów w Paryżu było podobnie, a kulminacją był marsz z udziałem wielu głów państw i szefów międzynarodowych organizacji.

Oczywiście żal jest naturalną ludzką reakcją i ma m.in. znaczenie katartyczne. Oznacza też solidarność z ofiarami i ich bliskimi, oznacza empatię. Ale sprowadzanie wszystkiego do żalu i pogrążania się w bierności i bezradności jest najgorszą strategią z możliwych. Jednym z głównych celów terrorystów, o ile nie najważniejszym, jest przecież obezwładnienie społeczeństw, w które się uderza. Obezwładnienie nie polega tylko na sianiu strachu i przerażenia, lecz na utwierdzeniu ludzi w bezradności. W tym, że właściwie nic się nie da zrobić i trzeba jakoś z zamachami żyć i pogodzić się, iż zdarzają się ofiary śmiertelne. Terrorystom zależy na tym, żeby poczucie bezradności i żal dominowały, bo one wyłączają racjonalne myślenie. One czynią ze społeczeństw zakładników, „milczące owce” niezdolne do realnego działania. Obezwładnienie żalem i poczuciem bezradności jest więc jednym z najważniejszych narzędzi terrorystów.

Ludzie pogrążeni w żalu i egzaltujący się ekstremalną sytuacją egzystencjalną nie są skłonni działać, wywierać presji na rządzących, wymuszać konkretne działania. I o ile można to zrozumieć w wypadku przeciętnych ludzi, to nie sposób tego zrozumieć po stronie polityków czy funkcjonariuszy państwa. Oni przecież wiedzą, jakie są narzędzia współczesnego terroryzmu, w tym obezwładnienie poprzez żal i bezradność. Tym bardziej że one wcale nie są takie nowe, gdyż były przedmiotem gorących debat już w XIX wieku w środowisku anarchistów rewolucjonistów w rodzaju Piotra Kropotkina, Michaiła Bakunina czy Errico Malatesty. Te narzędzia były też praktyką w działaniach Organizacji Bojowej Partii Socjalistów-Rewolucjonistów (tzw. eserów). I były oczywiście szeroko stosowane przez organizacje terrorystyczne działające w Europie od początku lat 70. w rodzaju Frakcji Czerwonej Armii (grupa Baader-Meinhof) czy Czerwonych Brygad. Żal i egzaltacja mają odstręczać od buntu, złości, a nawet wściekłości, bo te mobilizują polityków do działania i przeciętnych ludzi pogrążonych w apatii. Obecnie ten żal i egzaltacja są jeszcze pogłębiane przez polityczną poprawność. Uznaje ona, że jedyne uzasadnione zachowania w wypadku zamachów terrorystycznych to bierność, egzaltacja i estetyzowanie żalu. Poprawność polityczna sprawia, że żal, egzaltacja i bezradność są jeszcze głębsze i powszechniejsze, a chęć działania praktycznie zanika. Bo osobom, które w takie stany popadają wystarcza litowanie się nad sobą i uczestniczenie w zbiorowych obrzędach bierności typu marsze, koncerty czy przypinanie sobie kartek i znaczków. A terroryści tylko zacierają ręce, bo właśnie o taki stan obezwładnienia społeczeństw Zachodu im chodzi. O uczynienie z tych społeczeństw „milczących owiec”.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych