Imigranci nie przyniosą Niemcom drugiego cudu gospodarczego, tylko pierwszy poważny kryzys socjalny. [ANALIZA]

Fot. evangelisch.de
Fot. evangelisch.de

Według badań przeprowadzonych przez Instytut ds. badań nad rynkiem pracy i zawodami (IAB) w Norymberdze mniej niż 15 proc. uchodźców posiada wykształcenie zawodowe lub ukończyło szkołę wyższą. 21 proc. to analfabeci. Podczas gdy poziom zatrudnienia cudzoziemców wzrósł w Niemczech w ostatnich latach do 48 proc., w przypadku nowo przybyłych azylantów, jest wręcz odwrotnie. Pracuje 24,5 proc. Afgańczyków, 25,3 proc. Irakijczyków i zaledwie…9 proc. Syryjczyków.

To samo badanie, przeprowadzone pięć lat temu, wykazało podobny stopień bezrobocia wśród imigrantów z Bliskiego Wschodu. Bez pracy było wtedy 50 proc. Libańczyków i 64 proc. Syryjczyków żyjących w Niemczech. 70 proc. Syryjczyków i Irakijczyków, którzy dwa lata temu rozpoczęli szkołę zawodową, w międzyczasie z niej zrezygnowało. Wolą żyć z zasiłków. Według eksperta IAB Herberta Brückera „integracja cudzoziemców na rynku pracy trwa bardzo długo”. Jego zdaniem musi minąć co najmniej jedno pokolenie zanim przybysz z obcego kręgu kulturowego jako tako dostosuje się do nowych warunków. W przypadku Turków jego zdaniem „udało się to jednak do dziś, mimo kilkudziesięciu lat starań integracyjnych, tylko w ograniczonym zakresie”.

Co to oznacza? Że imigranci z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu na lata poważnie obciążą niemiecki system socjalny. Ci, którzy będą zdolni i chętni pracować będą konkurowali o najniżej wykwalifikowaną i najniżej płatną pracę z długoletnimi niemieckimi bezrobotnymi. Ok. 14 proc. Niemców nie posiada żadnych zawodowych kwalifikacji. Co piąty z nich jest bezrobotny. By rozwiązać ten problem niemieckie władze zastanawiają się nad obniżeniem płacy minimalnej, która wynosi obecnie 8,5 euro za godzinę.

Jednocześnie Berlin przygotowuje się do tego, że będzie musiał wypłacić zasiłki dodatkowemu milionowi osób. Tylko w tym roku 350 tys. uchodźców otrzyma zasiłek Hartz IV. W następnych dwóch latach spowoduje to dodatkowy koszt dla budżetu w wysokości 50 mld euro.

Stawka jest wysoka. Republika Federalna Niemiec jest przede wszystkim eksporterem, a nie importerem wykwalifikowanych pracowników. Jeśli Niemcom nie uda się zintegrować przybyszy z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu oraz zamienić ich dość szybko w fachowców, niemieckie koncerny przeniosą swoją produkcję tam, gdzie ich nie brakuje. Według fundacji Bertelsmanna imigrantów z krajów UE jest za mało, by wypełnić braki.

Na dodatek obecny napływ imigrantów nie wystarczy, by zatrzymać negatywną tendencję demograficzną. Według analiz ONZ, aby w 2050 roku liczba ludności w Niemczech była na poziomie 82 mln osób, dopływ imigrantów musiałby wynosić aż 17 milionów. Trudno sobie wyobrazić udaną integrację aż tak dużej liczby osób. Ostatecznie coraz mniej Niemców w wieku pracującym będzie musiało utrzymywać oprócz własnych emerytów, coraz więcej imigrantów. Takiego gospodarczego cudu można Niemcom tylko współczuć.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.