Nie spotkałem dotąd dziennikarzy czy polityków z RFN, którzy skarżyliby się w zagranicznych mediach na swój rząd...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
berlin.msz.gov.pl
berlin.msz.gov.pl

Jak nie spojrzeć, źle. Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie spotkał się z premierem Węgier Viktorem Orbánem - źle. Spotkał się - jeszcze gorzej! Na dodatek, niech chciał powiedzieć, o czym rozmawiali przez sześć godzin. I, o zgrozo!, nie było przy tym premier Beaty Szydło. Teraz widać jak na dłoni, kto rządzi Polską: ani ona, ani prezydent Andrzej Duda, który posłusznie podpisuje ustawy uchwalone przez Sejm, tylko on, Kaczyński…

Jednym zdaniem, Polska się wali. Kaczyński nawet już nie wspomina o IV RP, poszedł jeszcze dalej i teraz przekształca naszą spokojną, zieloną wyspę z ciepłą wodą w kranach w IV Rzeszę…, więc wszystkie ręce na pokład! Dziennikarze „Gazety Wyborczej są świadomi swej historycznej odpowiedzialności za losy Najświętszej Rzeczypospolitej i tak zaangażowani w walce z dyktatorami z PiS, że aż dziw bierze, że ci znani w świecie bojownicy o wolność waszą i naszą mają znajdują czas na redagowanie własnej gazety. „Die Zeit” czeka na ich kolejne doniesienia o tragicznej sytuacji zza Odry, podobnie jak dziennik „Süddeutsche Zeitung”, który opublikował przestrogę Bartosza Wielińskiego, że po zwycięstwie PiS w naszych stosunkach z Niemcami „katastrofa jest nieunikniona”, z dramatycznym apelem do rządu federalnego, aby „nie milczał”…

Jeśli dodać do tego skargi Tomasza Lisa przed niemieckimi kamerami, czy Karoliny Lewickiej z TVP Info, która na łamach „Die Welt” wyraziła obawy o swe życie, bo dostaje listy z pogróżkami, czy szefa radiowej „jedynki”, który na pożegnanie z rozgłośnią odegrał „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”… - jak tu nie spieszyć z bratnią pomocą dla zaprzyjaźnionego narodu polskiego, jak nie pomóc w odsunięciu od władzy tych oszalałych faszystów z PiS, tych rasistów, ksenofobów, antysemitów, tych katomatołów!

Nie mam zamiaru usprawiedliwiać niemieckich polityków, jak np. członka współrządzącej w RFN partii socjaldemokratów (SPD), wiceszefa europarlamentu po szkole podstawowej Martina Schulza, z językiem szybszym niż pomyśli głowa. „Dorobek” tego „króla Europy” komentowałem m.in. na marginesie próby przemówienia mu do rozumu przez premier Szydło. http://wpolityce.pl/swiat/275536-bulterier-z-chlewu-rozmowy-premier-szydlo-z-schulzem-byly-konstruktywne-bylyby-gdyby-szef-ep-przeprosil Jak widać, daremną. Nie tylko on jest bowiem karmiony niemal codziennie alarmistycznymi meldunkami „GW” i innych przerażonych utratą władzy przez PO, którzy chcieliby cofnąć czas. Nie on pierwszy i nie jedyny powtarza jak papuga to, o czym piszą dziennikarze z ul. Czerskiej. „Putinizacja” to akurat nie jego licentia poetica, lecz właśnie „Wyborczej”.

Można kpić, że biorąc pod uwagę stosunek Niemców do Władimira Putina nie byłoby z nami tak źle, bo z prezydentem Rosji nasi zachodni sąsiedzi bardzo się liczą, ale sprawa w gruncie rzeczy nie jest śmieszna. Powiedzmy otwarcie: „Gazeta Wyborcza” staje na głowie, aby zrujnować stosunki polsko-niemieckie. Im będą gorsze, tym lepiej dla „GW”. Tak w każdym razie myślą członkowie tej redakcji. Za pogorszenie naszych relacji z Niemcami będzie można obciążyć…, no kogo? Rząd PiS, ma się rozumieć.

Pomijam fakt, że nie spotkałem dotąd dziennikarzy czy polityków z RFN, którzy skarżyliby się w zagranicznych mediach na swój rząd, na swój kraj i na swoich rodaków. Co więcej, gdyby szef publicznej rozgłośni np. Deutsche Welle posłużył się hymnem Niemiec do własnych celów, wyleciałby z pracy zanim wybrzmiałaby jego pierwsza zwrotka. W „GW” obowiązują inne, zasady i prawa. Państwo to my, zdają się mówić rozżaleni, bo pozbawieni wpływów i strumienia pieniędzy z ogłoszeń byłego już rządu jego gazetowi klakierzy. Plan działania „GW” jest prosty. Ich deprecjonująca PiS propaganda w Niemczech ma nie tylko wpływać na kształtowanie negatywnej opinii niemieckich polityków. Skoro o „putinizacji” w Polsce mówi sam szef europarlamentu, zaś przewodniczący frakcji chadeków z CDU/CSU w Bundestagu domaga się nawet unijnych sankcji wobec naszego kraju, donoszą o tym również media w innych krajach. Nie koniec na tym. Jak należało się spodziewać, po tak krytycznych wypowiedziach odżywają w naszym społeczeństwie stare, nie bezpodstawne uprzedzenia do Niemców. „Niech pan większą uwagę zwróci na demokrację w pańskiej ojczyźnie… Bo jak tak się u was – nie daj Boże – drugi Hitler objawi i te kilka milionów zaplanowanych przez was „imigrantów” za sobą pociągnie to podejrzewam, że w porównaniu z nimi SS wyjdzie na armię zbawienia” - huknął do Schulza na facebooku poseł Paweł Kukiz (przewodniczący Ruchu Kukiz 15’). I dodał jakby na własne usprawiedliwienie: „Przepraszam za tak brutalny wpis, ale naziści zamordowali mi Dziadka w Auschwitz więc nie życzę sobie, by ich wnuki uczyły mnie demokracji”. Na ul. Czerskiej zacierają ręce - im gorzej, tym lepiej… Kto odpowiada za zaostrzenie retoryki polityków? Rzecz jasna, PiS! A tak było pięknie za premiera Donalda Tuska, taka przyjaźń kwitła miedzy naszymi narodami… Pudło! To fakt, nastroje się pogarszają, lecz prędzej czy później - czego jestem pewien - dialog polsko-niemiecki zostanie ułożony wedle rzeczywiście partnerskich, a nie wasalnych reguł w naszych stosunkach bilateralnych. Tym bardziej, że Niemcy mają obecnie dość własnych, wewnętrznych i zewnętrznych problemów: mają do nich pretensje inne kraje wspólnoty, które jeden po drugim przywracają kontrole na granicach, układ z Schengen stoi pod znakiem zapytania, w Wlk. Brytanii większość społeczeństwa po raz pierwszy jest za wystąpieniem Zjednoczonego Królestwa z UE, we Francji święci triumfy Front Narodowy, Europa skrzypi, drżą jej fundamenty, nierozwiązany jest problem z Ukrainą, ergo, kłopot z Rosją, toczy wojna z tzw. państwem islamskim itd., nikt więc nie zaryzykuje pogorszenia relacji z naszym krajem. Zwłaszcza, że także rządowi PiS i prezydentowi RP zależy, co wielokrotnie podkreślali, na jak najlepszych stosunkach z Niemcami.

Mimo bombardowania niemieckiej opinii publicznej przez „GW” swymi katastroficznymi meldunkami z Polski, szef dyplomacji RFN w koalicyjnym rządzie Angeli Merkel, należący notabene do tej samej partii, co Martin Schulz (SPD), Frank-Walter Steinmeier już wysyła pojednawcze sygnały. Jak stwierdził w rozmowie z „Super Illu”, „nasza przyjaźń ma solidne fundamenty” i nic jej nie grozi. Co więcej, zaapelował przytomnie …zapewne wbrew oczekiwaniom „Gazety Wyborczej”:

Akurat my, Niemcy, powinniśmy powstrzymać się od wystawiania Polsce ocen.

Można rzec, święta prawda. Co zaś tyczy przeciętnych Schmidtów i Millerów, przestraszonych efektem imigracyjnej polityki kanclerz Merkel, wielu z nich stawia Polskę wręcz za wzór, o czym można przekonać się czytając wpisy niemieckich internautów pod krytycznymi komentarzami o naszym kraju, w tym „Gazety Wyborczej” w ich mediach. W tym kontekście, pełen podziwu dla zespołowego wysiłku redakcji z ul. Czerskiej i ja apeluję: odpocznijcie, mieszacie, mieszacie, a wasz wysiłek zda się, jak to drzewiej mawiano, psu na budę…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych