Politolog: Europejskie elity "brną dalej w zaparte" - mimo, że widzą fiasko multikulti

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
PAP/EPA
PAP/EPA

Wysoki przyrost poparcia dla partii Marine Le Pen - Frontu Narodowego - to m.in. oznaka fiaska tzw. polityki multikulti i strefy Schengen - uważa dr hab. Maciej Drzonek z Zakładu Stosunków Międzynarodowych i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego.

Bez względu na to, czy wyniki pierwszej tury wyborów regionalnych we Francji się potwierdzą, czy formacja Le Pen będzie na pierwszym czy na drugim miejscu, to i tak oznaczać to będzie przyrost poparcia dla FN. To efekt m.in. faktu, że rządzące Europą elity nie odzwierciedlają rzeczywistego nastawienia społeczeństw krajów unijnych, które zmieniło się wraz z upadkiem strefy Schengen” - powiedział PAP Drzonek.

Jak dodał, drugą, o wiele głębszą kwestią jest fiasko europejskiej polityki „multikulti”, czyli wielokulturowości.

Prawicowy Front Narodowy Marine Le Pen uzyskał ok. 28 proc. głosów i ogłosił się „pierwszą partią Francji”, wyprzedzając konserwatywnych Republikanów byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego (27 proc.) i socjalistów (23,5 proc.) Francois Hollande’a. FN zwyciężył w sześciu z 13 regionów Francji.

Jak zauważa politolog, nastroje społeczne w Europie zaczęły się zmieniać, gdy strefa Schengen tak naprawdę przestała funkcjonować.

Strefa Schengen to nie tylko otwarte granice pomiędzy państwami do niej należącymi, ale też ścisła kontrola jej granic zewnętrznych - tłumaczy ekspert. Ten nierealizowany obowiązek UE pilnowania tych granic pokazał ewidentną słabość, która w skrajnym przypadku prowadzi do zwiększenia zagrożenia terrorystycznego - podkreślił Drzonek.

Wyrażone w poparciu dla FN nastroje społeczne to także - zdaniem rozmówcy PAP - efekt fiaska polityki tzw. multikulti. Mieszkańcy Europy kultury islamskiej nie integrują się i nie chcą do końca przyjąć zwyczajów państw, w których przebywają - podkreśla.

Jak przypomina, podobne do tych występujących we Francji nastroje wzrastają również w innych europejskich krajach, w tym w Niemczech. Mimo że europejskie elity odczytują te nastroje, „brną dalej w zaparte” - dodaje.

Naukowiec zwraca też uwagę na kwestie natury aksjologicznej.

Laicka Europa otwiera się na fundamentalizm islamski. Aksjologiczna pustka zawsze będzie przyjmować pewien radykalizm. Z jednej strony może to być radykalizm fundamentalistyczno-islamski, a z drugiej strony może to być pewnego rodzaju radykalizm polityczny” - podkreśla.

Drzonek uważa, że jedyną drogą, by zatrzymać proces wzrostu siły formacji Marine Le Pen, jest porozumienie, które wydaje się bardzo trudne, między byłym i obecnym prezydentem Francji - Nicolasem Sarkozym i Francois Hollande’em.

Jak przypomniał, tuż po zamachach paryskich obaj politycy zaczęli kooperować. Ta współpraca w sposób strategiczny i długofalowy ma na celu nie dopuścić do objęcia przez Marine Le Pen fotela prezydenta Francji - zaznaczył.

Choć w polityce wszystko jest możliwe - mówi Drzonek - to jednak jego zdaniem ewentualna wygrana Le Pen w wyborach prezydenckich w 2017 r. może zależeć np. od tego, czy Francji uda się skutecznie zneutralizować Państwo Islamskie, czy też np. zrobi istotny zwrot względem imigrantów i radykalnych fundamentalistów islamskich, którzy są tam obecni od lat. Wówczas widoczne dziś nastroje mogą się odwrócić - zaznaczył.

Skaj/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych