Czekać na kolejne zamachy i powoli upuszczać ISIS krew, czy maszerować pod Dabiq? Jak zwalczać tych, którzy pragną apokalipsy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.PAP/EPA
fot.PAP/EPA

Przejawem tego jest przywrócenie niewolnictwa (a także kary ukrzyżowania), które dokonane zostało w Daeszu całkowicie otwarcie i formalnie. W październiku przywołane już wyżej pismo ISIS „Dabiq” opublikowało artykuł pt.”Przywrócenie niewolnictwa”. Anonimowy autor pisał m.in. o jazydach (wyznawcach starożytnej religii kurdyjskiej, znienawidzonych przez sunnitów). Według Kalifatu jazydzi to upadli muzułmanie, dlatego powinni być skazani na śmierć, a w najlepszym razie mogą zostać niewolnikami.

Grupa teologów w Państwie Islamskim wydała w tej sprawie dekret rządowy.

„Kobiety i dzieci jazydów mają być podzielone - według szariatu - pomiędzy bojownikami Państwa Islamskiego, którzy brali udział w wojnie… Wzięcie w niewolę rodzin kuffar (niewiernych) i zabranie ich kobiet to część prawa szariatu, gdyż ten, który wyśmiewa lub zaprzecza wersetom Koranu i słowom Proroka, jest zaprzańcem”.

Czym różni się Daesz od reszty świata arabskiego, w tym od najbardziej konserwatywnych państw islamskich?

Pokój jest grzechem

Na przykład tym, że muzułmanin, który nie uzna Kalifa i nie złoży mu specjalnej przysięgi, nie będzie według teologów ISIS zbawiony. Rzecze przecież Prorok: śmierć bez przysięgi na wierność kalifowi oznacza śmierć jahil - głupca.

Zaś ci, którzy złożyli przysięgę, mają obowiązek informować kalifa, gdy dowiedzą się o jakimkolwiek odchyleniu od prawa islamu. Po prostu – mają obowiązek donosić.

Inną cechą wyróżniającą Daesz ze świata arabskiego jest… wrażliwość społeczna. Wood cytuje Abdula Muhida, islamistycznego intelektualistę z Wielkiej Brytanii. Podkreśla on, że  socjalna polityka ISIS to obowiązek wobec prawa bożego. Kalifat stosuje średniowieczne kary za przestępstwa przeciw moralności (chłosta za pijaństwo lub seks przedmałżeński, śmierć przez ukamienowanie za cudzołóstwo), lecz jego program socjalny w niektórych aspektach jest tak postępowy, że zadowoliłby najbardziej lewicowych komentatorów. Na przykład opieka lekarska jest całkowicie darmowa.

Kalifat nie może też – i może to jest najważniejsze - inaczej niż każde inne państwo, w tym bardzo muzułmańskie, zawrzeć pokoju. Teolog Abu Baraa wyjaśnia, że prawo islamskie zezwala kalifatowi tylko na krótkoterminowe pokojowe układy, trwające nie dłużej niż dekadę – i to nie z wszystkimi wrogami równocześnie. Jeżeli kalif zgadza się na dłużej obowiązujący traktat pokojowy czy na wytyczenie stałej państwowej granicy kalifatu – błądzi, i powinien zostać obłożony anatemą. Bo przecież głównym obowiązkiem rządzących Kalifatem jest jego terytorialne rozszerzanie.

Wreszcie – co leży u podstaw zwycięstw Kalifatu i jego atrakcyjności (przecież pod jego sztandary garną się tysiące ochotników, a choć przed terrorem SIS uciekają tłumy, to zarazem dziesiątki tysięcy muzułmańskich migrantów chce się osiedlić na jego terytorium)? Woods przywołuje tu George Orwella. Autor „1984” pisał o faszyzmie, że  „jest pod względem psychologicznym znacznie silniejszy niż jakakolwiek hedonistyczna koncepcja życia. Podczas kiedy socjalizm, a nawet kapitalizm mówią ludziom „oferujemy wam łatwiejsze życie”, Hitler mówi „oferuję wam walkę, niebezpieczeństwo i śmierć”, w rezultacie czego cały naród rzuca się do jego stóp. Nie należy niedoceniać siły jego (faszyzmu – PS) emocjonalnego zawołania”.

Dzisiaj podobnie oddziaływuje, zdaniem Woodsa, Kalifat.

Powoli upuszczać im krew…

Jak zabrać się za jego skuteczne zwalczanie? Woods, podkreślmy, pisał swoją analizę przed paryskimi zamachami. Przychylał się wtedy do wniosku, że operacja lądowa byłaby najgorszym wyjściem (choć generalnie z sytuacji pt. ISIS nie ma dobrego wyjścia). I że relatywnie najmniej źle byłoby zwalczać, i w końcu, kiedyś tam, zwalczyć Daesz, poprzez „powolne upuszczanie mu krwi”.

Jego zdaniem jest to względnie najbezpieczniejsza opcja. Państwo Islamskie będzie bowiem zawsze samotne, nie znajdzie sojusznika, gdyż ideologia mu to uniemożliwia. A „tereny, które kontroluje, choć bardzo duże, są w większości niezamieszkane i biedne. Jeżeli ISIS wpadnie w stagnację lub powoli skurczy się, oddziaływanie haseł o  woli Boga i apokalipsie osłabnie i coraz mniej wiernych będzie tam imigrować”. Innymi słowy – lepsza jest strategia blokady i oblężenia, bez generalnego szturmu. Choć z drugiej strony wtedy „upadek ISIS nie nastąpi szybko i nadal wiele spraw może potoczyć się bardzo źle: jeżeli Państwo Islamskie otrzyma wsparcie al-Kaidy (z którą obecnie dzieli je wrogość – PS), może się zamienić w najgorszego wroga, jakiego do tej pory widzieliśmy”.

W dodatku Woods uzasadniał swą rekomendację między innymi tym, że choć „humanitarny koszt istnienia Państwa Islamskiego jest wysoki, to stanowi ono mniejsze zagrożenie dla USA (z innych fragmentów tekstu wynika, że zdaniem autora również dla reszty Zachodu – PS) niż konfrontacje z al-Kaidą. A to dlatego, że ta ostatnia „skupia się na „dalekim wrogu” (czyli na Zachodzie), zaś Państwo Islamskie odwrotnie - koncentruje się na sprawach geograficznie mu bliższych. Ma dookoła siebie wrogów, którzy je absorbują. Daesz „życzy wszystkiego co najgorsze rządowi amerykańskiemu, jednak najważniejsze są dla niego wdrożenie ścisłego szariatu w Kalifacie i ekspansja terytorialna - nie zaś zamachy w Ameryce”.

Po Paryżu ta argumentacja jest już chyba jednak zdezaktualizowana….

Czego nie da się powiedzieć o innych argumentach przeciw inwazji, których Woods już nie wymienia. Z reguły nie należy przecież spełniać życzeń wroga. A tu wróg właśnie chce, żeby Zachód uderzył, łaknie tego. Atak lądowy byłby spełnieniem jego ideologicznych wizji. Z pewnością zaowocowałoby to wybuchem bezprecedensowego fanatyzmu.

Z drugiej strony – ten fanatyzm już jest, i działa. Kalifat z samej swojej natury nie odpuści, i będzie próbował atakować Zachód – choćby po to, żeby wreszcie sprowokować ostateczne starcie sił Jasności i Ciemności pod Dabiq… Jeśli tak, to może lepiej się nie ociągać?

Tym bardziej, że Woods podsuwa pewną cechę kalifatu, która czyni go – paradoksalnie – wrażliwym przeciwnikiem. Otóż zgodnie z prawem sunnickim – a mówimy o świecie, w którym wymogi religijne w decydujący sposób wpływają na rzeczywistość polityczną – kalif musi być dorosłym muzułmaninem, pochodzącym z plemienia Qurayshi, nieskazitelnie moralnym, fizycznie i duchowo silnym, ale także - co w rozpatrywanym przez nas kontekście jest najważniejsze – mającym amru, czyli władzę. A władza – to terytorium. Powtórzmy - kalif musi posiadać poddane jego władzy terytorium, na którym może egzekwować prawo islamskie.

„Jednym sposobem, który „odczarowałby” zwolenników Państwa Islamskiego, byłoby militarne obezwładnienie go i zajęcie terenów, będących obecnie pod rządami kalifatu – pisze Woods. „Al-Kaida jest nie do wykorzenienia, ponieważ może przetrwać jak karaluch, pod ziemią. Państwo Islamskie nie może. Jeżeli straci terytorium, przestanie być kalifatem. Kalifaty nie mogą istnieć jako ruchy podziemne, ponieważ wymagana jest od nich władza terytorialna: gdy jej nie ma, wszystkie przysięgi na wierność kalifowi przestają być wiążące”.

Innymi słowy – okupacja całości terenów ISIS pozbawiłaby Daesz ideologicznego seksapilu…

Tylko że (to już nie Woods, tylko ja), jeśli nawet wtedy istotnie Państwo Islamskie przestałoby istnieć… co może potem zrodzić się na ziemi i pośród ludzi, którzy wydali z siebie coś tak straszliwego? Wojny afgańska i zwłaszcza iracka uczą pewnej pokory wobec ograniczoności własnych możliwości przewidywania. Uczą, że zawsze można rozpętać diabły jeszcze gorsze niż te, które aktualnie chce się i udaje się zniszczyć.

Powściągliwość i ostrożność zawsze były cechami prawdziwych mężów stanu. W relacjach z obecnym Bliskim Wschodem są cenne jak złoto.

Może wręcz cenniejsze od złota. Czy nawet od ropy.

« poprzednia strona
12

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych