Wyborczy i polityczny „game changer”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. gdansk.naszemiasto.pl
fot. gdansk.naszemiasto.pl

Game changer”, pojęcie nader często używane w świecie anglosaskiej polityki, opisuje sytuację, gdy zmiana elementu strategii jednej ze stron stawia na głowie dotychczas obowiązujące reguły gry.

Czy zaangażowanie militarne Rosji w Syrii wypełnia kryterium zmiany reguł gry? W sensie wojskowym - tak. W znaczeniu politycznym - wręcz przeciwnie. USA i UE z całą pewnością nie skorygują swojego poglądu na osobę Władimira Putina. Więcej, przedłużenie lub też zaostrzenie sankcji gospodarczych wobec Rosji zdaje się dziś wymogiem chwili (czy w styczniu tę opinię podzielą główni gracze w UE?), niezależnie od rosyjskiej narracji. Taktykę Zachodu na najbliższe sześć miesięcy można zamknąć (dla równowagi) w rosyjskim powiedzonku: „pożywiom, uwidim”. Dlaczego? Bo upływ czasu nie sprzyja Putinowi ze względu na sytuację gospodarczą w samej Rosji.

Co innego jeśli mówimy o strategicznej decyzji USA sprzed kilku lat, by środek ciężkości polityki zagranicznej przenieść z Atlantyku, Europy i Bliskiego Wschodu w region Pacyfiku. Tak, to był ze wszech miar polityczny „game changer”. Podobnie takim mianem można określić niespodziewaną aneksję Krymu przez Rosję, wbrew międzynarodowemu prawu i później, brutalną interwencję w regionie wschodniej Ukrainy.

I tu dochodzimy do wyborczej łamigłówki, której rozwiązanie przyniesie 25 października. Niech podpowiedzią będzie obrazek z ostatniej jubileuszowej sesji ONZ, kiedy to Prezydent RP Andrzej Duda zajął miejsce podczas uroczystego przyjęcia po prawej stronie Prezydenta USA, Baraka Obamy. Czy był to jedynie gest, czy też może nowa jakość i kierunek amerykańskiej polityki, która przydaje znaczenia nie tylko Polsce, ale całemu regionowi Europy Środkowo-Wschodniej? Niezależnie od tego, kto stanie na czele administracji w Stanach Zjednoczonych po przyszłorocznych wyborach prezydenckich, splot wypadków na świecie spowodował, że Polska i Europa Środkowo-Wschodnia okazały się ważniejsze niż dotąd na nowej geopolitycznej mapie świata dla amerykańskich strategów i decydentów. Na lata. Stąd prawicowy Duda u boku liberalnego Obamy.

Polityczny „game changer” stawia też na głowie perspektywę, z której oceniamy przeszłe wydarzenia. Przykładowo, Polska byłaby w zupełnie innej sytuacji strategicznej, gdyby ówczesny premier i przewodniczący SLD nie wycofał nas z kontraktu norweskiego na dostawy gazu rurociągiem po dnie Bałtyku. Trudno powstrzymać się od skojarzeń z „Weselem” Wyspiańskiego i rogiem w rękach Leszka Millera… Nie sposób też usprawiedliwić uległości liderów PSL wobec dyktatu Gazpromu, czego doświadczamy płacąc najwyższe ceny w zasadzie w całej Europie za rosyjski gaz. Podobnie, na politycznej scenie nie powinni znaleźć miejsca Korwin i Palikot, którzy bezwstydnie bez opamiętania rezonują putinowską propagandą, dorabiając politykę do własnych ambicji.

Łatwiej też zrozumieć wykładnię polityczną tych ugrupowań – wszyscy przeciw Prawu i Sprawiedliwości – taki zdaje się dziś ich mandat do zaistnienia i władzy. Innymi słowy kondominium wpływów w państwie na niby zawieszonym między Niemcami a Rosją. A… Platforma Obywatelska? Cóż za piękna katastrofa! Jeśli osiągnie 15 proc. w nadchodzących wyborach, zaskoczy dobrym wynikiem. Przecież jej politycy przystali na Pakiet Klimatyczny i dekarbonizację gospodarki, zatem na wysokie ceny energii elektrycznej i utratę konkurencyjności rodzimego przemysłu. Symbolem ośmiu lat rządów koalicji PO-PSL pozostaną zniszczenia jakie poczyniła w sektorze stoczniowym, górnictwie i energetyce.

Jerzy Bielewicz. Ryszard Czarnecki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych