Ankara stara się pokazać, że kontroluje sytuację. Zawieszeni funkcjonariusze i zatrzymania. „Zarówno IS jak i PKK mogą być zamieszane w zamach”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Premier Turcji Ahmet Davutoglu oświadczył w środę, że zarówno dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS), jak i kurdyjscy separatyści z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) mogli być zaangażowani w podwójny zamach bombowy w Ankarze, w którym zginęło 97 osób.

Śledztwo w sprawie ataku jest obecnie pogłębiane

—dodał szef tureckiego rządu na konferencji prasowej w Stambule. Davutoglu w rozmowie z ambasadorem USA wyraził zaniepokojenie doniesieniami o możliwych dostawach broni dla kurdyjskich bojowników w Syrii, sprzymierzonych z Kurdami w Turcji.

Zachodziłoby ryzyko, że dostarczona przez USA broń wpadnie w ręce PKK i zostanie wykorzystana przeciw państwu tureckiemu

—zaznaczył.

Nie możemy zaakceptować współpracy w jakiejkolwiek formie z organizacjami terrorystycznymi, które wypowiedziały Turcji wojnę

—powiedział Davutoglu. Jak podał serwis AFP, minister spraw zagranicznych Turcji wezwał do siedziby resortu ambasadorów Stanów Zjednoczonych i Rosji. Nagle zwołane spotkania dotyczą amerykańskiego i rosyjskiego wsparcia dla Kurdów.

Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Rosji mieli zaprezentować opinie na temat kurdyjskiej Zjednoczonej Demokratycznej Partii (PYD)

—przekazał przedstawiciel Turcji.

Wystosowano odpowiednie ostrzeżenia

—dodał lakonicznie. PYD postrzegana jest przez Turcję jako odłam - uznawanej przez Ankarę za terrorystyczną - Partii Pracujących Kurdystanu. Turcja prowadzi obecnie działania militarne przeciwko Kurdom.

Proszący o anonimowość przedstawiciel władz kurdyjskich w Turcji powiedział agencji AP, że USA dostarczyły 120 ton broni i amunicji kurdyjskim milicjom walczącym w Syrii przeciw IS. Armia amerykańska nie potwierdziła tych dostaw.

W sobotnim zamachu przed dworcem centralnym w stolicy zginęło co najmniej 97 osób. Był to najkrwawszy atak w historii kraju.

Tureckie źródła rządowe podały we wtorek, że władze zatrzymały dwie osoby podejrzane o związki z PPK, które dziewięć godzin przed sobotnim zamachem wymieniały na Twitterze informacje na temat ataku.

Według przedstawiciela tureckiego MSW zatrzymani są podejrzewani o to, że wiedzieli o planowanych zamachach na kilka godzin przed detonacją ładunków przez dwóch zamachowców samobójców przed rozpoczęciem pokojowej prokurdyjskiej demonstracji w Ankarze.

Jest nowe śledztwo. Zastanawiamy się, w jaki sposób mogli (zatrzymani) dowiedzieć się o zamachu

—powiedziało anonimowo źródło w resorcie. Podejrzani mieli zamieścić tweety o treści:

Bomba wybuchnie w Ankarze

Oraz:

Co jeśli (Państwo Islamskie) zdetonuje (bombę) w Ankarze?

Turecki premier Ahmet Davutoglu oświadczył, że „podejrzanym numer jeden” o przeprowadzenie podwójnego zamachu w Ankarze jest Państwo Islamskie. Nie wykluczył jednak kategorycznie roli PKK.

Tureckie MSW przekazało w środę także, że zawieszono w obowiązkach na czas śledztwa trzech wysokich rangą funkcjonariuszy: komendanta policji w prowincji Ankara oraz oficerów odpowiedzialnych za wywiad i za bezpieczeństwo publiczne. W komunikacie na stronie MSW nie napisano, czy funkcjonariusze wrócą do służby po zakończeniu śledztwa.

Prezydent Recep Tayyip Erdogan przyznał we wtorek, że władze mogły popełnić błędy, skoro doszło do zamachu w Ankarze. Zapewnił jednocześnie, że „korzenie” zamachu znajdują się w Syrii.

Musiało dojść do błędu, niedociągnięcia w jakimś momencie. Na ile znacznego? To stanie się jasne po przeprowadzeniu śledztwa

—oświadczył Erdogan. Jak poinformował, zlecił specjalne dochodzenie na temat ewentualnych nieprawidłowości w instytucjach państwa. Przeprowadzi je Rada Nadzoru Państwa (DDK).

Ryb, PAP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych