Mamy do czynienia z silnym falowaniem polityki niemieckiej; jednego dnia Niemcy zapraszają wszystkich chętnych, zaś drugiego zamykają granice i dzielą imigrantów na kwoty pomiędzy inne kraje
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
wPolityce.pl: Rząd polski sprawia wrażenie jakby nie zależało mu na utrzymaniu przy życiu Grupy Wyszehradzkiej. Zauważyła pan to?
Dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski:* Z całą pewnością tak jest, zauważyłem to oczywiście. Ciało to ciągle jest reaktywowane. Do czasu obecnego sporu o imigrację zdążyła się rozpaść. Ten spór ją zreintegrował i decyzja rządu Polski ją z powrotem zlikwidowała.
A czy zgodzi się pan z tezą, że pewnemu krajowi na Zachód od Polski bardzo zależy na rozbiciu tej Grupy?
Nie wiem. Z całą pewnością państwu, o którym myślimy, zależy na forsowaniu własnych koncepcji politycznych i w sytuacji, gdy Grupa wystąpiła przeciwko tym koncepcjom, to naturalnie zależało mu na rozbiciu Grupy. Tak więc jest to teza uprawniona tyle, że nie widzę żadnego pożytku z punktu widzenia Berlina, w trwaniu Grupy Wyszehradzkiej. Ale ona od lata była słaba i nie sądzę, aby w Berlinie opracowano chytry plan rozbicia jej. Po prostu przy okazji forsowania przez Niemcy idei w sprawie imigrantów Grupę „przy okazji” rozbito przy pomocy Polski.
Rząd ogłosił, że negocjacje wczorajsze, to jego sukces. Ale czy to sukces Warszawy, czy może jednak Berlina i Brukseli? Gdzie umiejscowić ojców tego „sukcesu”?
Nie chciałbym popadać w jakieś populistyczne argumenty, no ale jakbyśmy negocjowali cenę towaru i wyszlibyśmy z 2 tysięcy, a skończylibyśmy na 6 z hakiem, to jest to sukces? Wszyscy by się z nas śmiali, gdybyśmy ogłosili „sukces”. Dokładna analiza pokaże dokładnie wszystkie aspekty tej decyzji. Na to trzeba by dłuższego wykładu, ale krótko powiem. Po pierwsze stworzono mechanizm narzucania decyzji w jakiejkolwiek sprawie, nie mówimy tu już o imigrantach.
Powstał groźny precedens?
Tak. Stworzono ponadnarodowy system narzucania decyzji za pomocą niejasnych procedur wewnątrz Unii zdominowanej przez mocarstwa, a w zasadzie przez jedno mocarstwo - Niemcy. Po drugie złamano ustalenia z Schengen dotyczące ochrony granic zewnętrznych. I zamiast wyciągnąć jakieś wnioski w stosunku do łamiących te ustalenia, to rozwiązano problem w inny sposób. Mamy do czynienia z silnym falowaniem polityki niemieckiej; jednego dnia Niemcy zapraszają wszystkich chętnych, zaś drugiego zamykają granice i dzielą imigrantów na kwoty pomiędzy inne kraje.
Dalszy ciąg na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Mamy do czynienia z silnym falowaniem polityki niemieckiej; jednego dnia Niemcy zapraszają wszystkich chętnych, zaś drugiego zamykają granice i dzielą imigrantów na kwoty pomiędzy inne kraje
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
wPolityce.pl: Rząd polski sprawia wrażenie jakby nie zależało mu na utrzymaniu przy życiu Grupy Wyszehradzkiej. Zauważyła pan to?
Dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski:* Z całą pewnością tak jest, zauważyłem to oczywiście. Ciało to ciągle jest reaktywowane. Do czasu obecnego sporu o imigrację zdążyła się rozpaść. Ten spór ją zreintegrował i decyzja rządu Polski ją z powrotem zlikwidowała.
A czy zgodzi się pan z tezą, że pewnemu krajowi na Zachód od Polski bardzo zależy na rozbiciu tej Grupy?
Nie wiem. Z całą pewnością państwu, o którym myślimy, zależy na forsowaniu własnych koncepcji politycznych i w sytuacji, gdy Grupa wystąpiła przeciwko tym koncepcjom, to naturalnie zależało mu na rozbiciu Grupy. Tak więc jest to teza uprawniona tyle, że nie widzę żadnego pożytku z punktu widzenia Berlina, w trwaniu Grupy Wyszehradzkiej. Ale ona od lata była słaba i nie sądzę, aby w Berlinie opracowano chytry plan rozbicia jej. Po prostu przy okazji forsowania przez Niemcy idei w sprawie imigrantów Grupę „przy okazji” rozbito przy pomocy Polski.
Rząd ogłosił, że negocjacje wczorajsze, to jego sukces. Ale czy to sukces Warszawy, czy może jednak Berlina i Brukseli? Gdzie umiejscowić ojców tego „sukcesu”?
Nie chciałbym popadać w jakieś populistyczne argumenty, no ale jakbyśmy negocjowali cenę towaru i wyszlibyśmy z 2 tysięcy, a skończylibyśmy na 6 z hakiem, to jest to sukces? Wszyscy by się z nas śmiali, gdybyśmy ogłosili „sukces”. Dokładna analiza pokaże dokładnie wszystkie aspekty tej decyzji. Na to trzeba by dłuższego wykładu, ale krótko powiem. Po pierwsze stworzono mechanizm narzucania decyzji w jakiejkolwiek sprawie, nie mówimy tu już o imigrantach.
Powstał groźny precedens?
Tak. Stworzono ponadnarodowy system narzucania decyzji za pomocą niejasnych procedur wewnątrz Unii zdominowanej przez mocarstwa, a w zasadzie przez jedno mocarstwo - Niemcy. Po drugie złamano ustalenia z Schengen dotyczące ochrony granic zewnętrznych. I zamiast wyciągnąć jakieś wnioski w stosunku do łamiących te ustalenia, to rozwiązano problem w inny sposób. Mamy do czynienia z silnym falowaniem polityki niemieckiej; jednego dnia Niemcy zapraszają wszystkich chętnych, zaś drugiego zamykają granice i dzielą imigrantów na kwoty pomiędzy inne kraje.
Dalszy ciąg na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/266253-zurawski-gorzko-o-negocjacjach-w-ue-jakbysmy-negocjowali-cene-towaru-i-zaczelibysmy-od-2-tysiecy-a-skonczylibysmy-na-6-z-hakiem-to-jest-to-sukces-nasz-wywiad