Jeannette Bougrab - sekretarz stanu u Sarkozy'ego - przestrzega przed radykalnym islamem. "Musimy bronić naszej cywilizacji!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
YT
YT

Powiem coś, co będzie z pewnością kontrowersyjne i czego sama się obawiam, ale myślę, że atmosfera społeczna nie jest aż tak odległa od tego, co się działo w okresie międzywojennym

— mówi Jeannette Bougrab, sekretarz stanu u Nicolasa Sarkozy’ego, w rozmowie z dziennikiem „Polska The Times”.

Bougrab przekonuje, że dzisiejsza polityka państw zachodnich wobec muzułmanów i świata islamu przynosi bardzo niekorzystne skutki.

Ludzie na Zachodzie nie docenili przemocy, indoktrynacji i radykalizmu niektórych nurtów islamskich. A przecież wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje w Nigerii, Iraku, Syrii. Nie tak dawno we Francji został zabite dzieci tylko dlatego, że były pochodzenia żydowskiego. (…) Jednocześnie młodzi Europejczycy - Francuzi, Brytyjczycy, Belgowie - wyjeżdżają na świętą wojnę. Potem wracają i są gotowi nawet umrzeć, zabijając wcześniej niewinnych ludzi

— czytamy.

Zdaniem byłej sekretarz stanu doprowadza to do bardzo złych sytuacji.

Dzisiaj dramat polega na tym, że Brytyjczyk znany jako „John” jest najprawdopodobniej jednym z najbardziej krwawych katów obcinających głowy pod szyldem Państwa Islamskiego

— przekonuje Bougrab.

I dodaje:

Powiem coś, co będzie z pewnością kontrowersyjne i czego sama się obawiam, ale myślę, że atmosfera społeczna nie jest aż tak odległa od tego, co się działo w okresie międzywojennym. Wszyscy są przekonani, że zło, które Europa przeżyła w ostatnim stuleciu, już się nie powtórzy, ale wcale nie byłabym tego taka pewna

— mówi Bougrab, która była też partnerą Charba, zabitego szefa „Charlie Hebdo”.

Nawałę radykalnych skrzydeł islamu w Europie porównuje do epidemii nazizmu.

W swojej książce „Maudities” - „Przeklęte” cytuję Stefana Zweiga i jego „Świat wczorajszy” z lat 40. ubiegłego wieku, w którym opisuje wzrost znaczenia nazizmu i ucieczkę przed nim. Czy ja też uciekam od tego świata, w którym dotychczas żyłam? Trochę tak

— ocenia.

I tłumaczy:

Kiedy byłam szefową organizacji sprzeciwiającej się dyskryminacji, grożono mi śmiercią, bo broniłam zasady laickości. Kiedy Michel Houellebecq przyjeżdża do Francji, musi być chroniony. Generalnie - ludzie, którzy otwarcie wypowiadają się przeciwko fundamentalizmowi religijnemu nie mogą czuć się bezpiecznie, są pod stałą ochroną policyjną

— czytamy.

svl, „Polska The Times”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych