Estoński minister spraw wewnętrznych dla wPolityce.pl: Bardzo doceniamy, że Andrzej Duda wybrał Tallin jako cel pierwszej podróży zagranicznej

Fot. wPolityce.pl/Gił
Fot. wPolityce.pl/Gił

Ja osobiście, i społeczeństwo Estonii bardzo doceniamy to, co zrobił Andrzej Duda, decyzje, które podjął - mówi portalowi wPolityce.pl estoński minister spraw wewnętrzny Hanno Pevkur.

Eston Kohver, estoński oficer porwany przez rosyjskie służby specjalne, został skazany na 15 lat więzienia. Dlaczego Rosjanie sięgnęli po tak drastyczne środki właśnie teraz? Kohver został porwany z terytorium Estonii.

Hanno Pevkur, szef MSW Estonii: W przypadku Rosji niemal zawsze bardzo trudno określić precyzyjne motywy. Nie wiemy, dlaczego robią to, albo tamto. Zazwyczaj chcą osiągnąć kilka celów jednocześnie. I tak jest w przypadku porwania Estona Kohvera. W końcu porwanie kogoś z terytorium innego państwa jest czymś teoretycznie niewyobrażalnym we współczesnej Europie. To w oczywisty sposób łamie tysiące przepisów prawa międzynarodowego i praw człowieka. Takich rzeczy po prostu się nie robi. I dlatego tak trudno zrozumieć, dlaczego Rosja sięga po tak drastyczne środki.

Pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy, jest prosta: chcą zastraszyć.

Oczywiście, możemy przypuszczać, że chodzi o jakieś niecne cele, o wysłanie sygnału pod adresem Europy, pod adresem naszych sojuszników z NATO. Powody porwania Kohvera są więc związane z szerszym krajobrazem politycznym, nie wynikają z konkretnej sytuacji związanej z naszym oficerem, z jakąś chęcią uderzenia w naszą policję, w nasze siły bezpieczeństwa.

Ma pan w klapie żółtą wstążkę, będącą symbolem solidarności z Kohverem. Taką wstążkę przypiął sobie również prezydent Andrzej Duda, który właśnie Estonię wybrał na cel swojej pierwszej zagranicznej podróży po objęciu urzędu. Czy takie gesty mają znaczenie?

Oczywiście, że mają. Ja osobiście, i społeczeństwo Estonii bardzo doceniamy to, co zrobił Andrzej Duda, decyzje, które podjął. Mamy bardzo dobre relacje z Polską. Polska jest dużym krajem, i odgrywa znaczącą rolę w Unii Europejskiej, ma wpływ na podejmowane decyzje. I dlatego tak ucieszył nas fakt, że wasz prezydent wybrał Tallin jako cel pierwszej wizyty. Powtarzam: bardzo to doceniamy. Bo to jest także sygnał pod adresem naszych sąsiadów. Sygnał, który pokazuje, że mamy bardzo dobre relacje, że jesteśmy razem, i że rozmawiamy o wspólnej strategii bezpieczeństwa. Myślę, że w przyszłości nasza współpraca będzie jeszcze bardziej zaawansowana.

Wiemy, że Estonia buduje mur, barierę na granicy z Rosją.

To nie jest mur. To normalna linia graniczna, przypominająca granicę pomiędzy Rosją a Finlandią. Co ważne, budujemy granicę tylko tam, gdzie to konieczne, na ok. 67 proc. długości granicy. To będzie mały płot umożliwiający przejście zwierzętom, dalej pas piasku pozwalający wykryć przekroczenie granicy przez ludzi, dalej inne instalacje.

Czy budowa tej bariery jest związana z porwaniem Estona Kohvera?

Nie, takie plany istniały od wielu lat, ten projekt realizujemy od dawna. To jest związane z procesem ratyfikowania porozumienia granicznego z Rosją. Chcemy po prostu chronić naszą granicę tak dobrze, jak to możliwe. Tym bardziej, że granica estońsko-rosyjska jest jednocześnie zewnętrzną granicą Unii Europejskiej i granicą NATO. I z tego wynikają nasze obowiązki wobec Polski i innych państw. Dlatego prawdopodobnie zastosujemy do strzeżenia tej granicy drony i inne urządzenia elektroniczne.

Kiedy bariera będzie gotowa?

Liczymy, że uda się skończyć budowę w końcu 2018 roku.

Estonia traktowała Unię Europejską jako strukturę zwiększającą jej bezpieczeństwo. Dlatego przyjęliście Euro, widząc we wspólnej walucie czynnik bezpieczeństwa. Jak dziś Estonia patrzy więc na procesy zachodzące we wspólnocie? Najsilniejsze państwa samodzielnie podejmują decyzje, nie oglądając się na mniejszych partnerów.

Procesy podejmowania decyzji w Unii Europejskiej zawsze trwały długo. Gdy więc pojawia się kryzys, jest oczywiste, że największe kraje, takie jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, przejmują przywództwo. To normalne procesy, i to dobrze, że zawczasu wiemy, jakie jest stanowisko tych państw, to ułatwia nam zajęcie własnego stanowiska. Ale nawet w takiej sytuacji pozostałe państwa powinny mieć prawo akceptacji tych decyzji. Ostatecznie decydować powinna Rada Europejska.

Powiedział pan podczas panelu na Forum Ekonomicznym w Krynicy, że na kryzysie imigracyjnym, którego jesteśmy świadkami, korzystają dwa czynniki: struktury kryminalne i Rosja. Rosja dlatego, że to skutecznie odciąga uwagę od agresji na Ukrainę. Pańskim zdaniem Rosja w jakiś sposób pomogła wywołać obecny kryzys?

Niech to oceniają inni. Ja widzę, co się dzieje w Europie. Widzę, że Europa nie koncentruje się dziś na Ukrainie, ale na kwestii migracji. To zrozumiałe, ale to także prowadzi nas do pytania: co się za tym kryje? Dlaczego tak się dzieje? Skąd ten nagły masowy napływ imigrantów? Oczywiście, wiemy o sytuacjach kryzysowych w Syrii i Erytrei. Dlatego też powinniśmy więcej mówić o szukaniu rozwiązań dotyczących konfliktów wojennych.

Estonia zaakceptuje narzucone przez Unię Europejską kwoty imigrantów?

Estonia chce sama podejmować takie decyzje. Estonia chce podejmować takie decyzje na poziomie europejskim, ale nie w ten sposób, że Komisja Europejska powie nam, co mamy robić. Komisja może przedstawić propozycje, ale to Rada Europejska, przywódcy państw, mogą te propozycje zaakceptować bądź nie. Nie możemy być popychani w kierunku jakiejś decyzji. Estonia, Polska, Łotwa, Litwa są państwami o takich samych prawach jak Niemcy czy Francja.

Stara Europa mówi: wykazaliśmy się solidarnością dając wam fundusze europejskie, teraz wasza kolej.

I pokażemy solidarność. Przyjmiemy imigrantów. Nasz udział powinien być jednak właściwie oszacowany. Jeżeli oszacowalibyśmy nasze zobowiązania na podstawie estońskiego PKB i liczby ludności - w stosunku do całej Unii Europejskiej - to wychodzi nam wskaźnik 0.2 proc. do 0.3 proc. Traktujemy więc nasze zobowiązania poważnie, ale to powinny być zobowiązania proporcjonalne.

Rozmawiał Jacek Karnowski

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Duda w Estonii: Nie wolno nam się zgadzać na przypadki łamania prawa międzynarodowego. Tak się niestety znów dzieje

Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych