Czy Niemcom grozi powtórka z lat 90., gdy na wielkiej fali nienawiści do „obcych” zapłonęła cała republika?

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

„Był jak w amoku…”, skomentował rzecznik policji napaść młodego Niemca na cudzoziemców. 28.latek z Drezna wdarł się do ośrodka w meklemburskiej gminie Massow i rozpylił gaz pieprzowy na imigrantów jedzących kolację. W Brandenburgu małżeństwo z trójką dzieci ledwie uszło z życiem z mieszkania podpalonego przez neonazistów. Podczas weekendu paliły się kolejne domy dla uciekinierów w Rottenburgu, gdzie imigranci dla ratowania życia skakali z okien (kilka osób znalazło się w szpitalu), w Ebeleben, oraz jeszcze nie zasiedlony ośrodek w Rockensussra. Tragedia wisi w powietrzu…

Kilka dni wcześniej zapłonęły ośrodki dla uciekinierów w saksońskim miasteczku Aue, w Weissach i Remchingen w Badenii-Wirtembergii, czy w Nauen, gdzie władze Brandenburgii wyznaczyły aż 20 tys. euro nagrody za pomoc w ujęciu sprawców podpalenia. W Berlinie strażacy gasili byłą halę sportową, adaptowaną na użytek uchodźców. Heidenau, Freital, Schneeberg, Tröglitz… - przykłady z terenu całych Niemiec można mnożyć. Od początku roku spłonęło ponad dwadzieścia obiektów przeznaczonych dla cudzoziemców, przypadki ataków na nich samych trudno zliczyć.

Czy Niemcom grozi powtórka z początku lat dziewięćdziesiątych, gdy na wielkiej fali nienawiści do obcych („Fremdenhass”) zapłonęła cała republika, a napaści neonazistów pochłonęły setki śmiertelnych i okaleczonych ofiar? Czy powtórzy się tragiczna historia, jak ta z 1993r., gdy w podpalonym domu w nadreńskim Solingen zginęło pięcioro tureckich imigrantów, w tym dzieci, a siedemnaście osób odniosło ciężkie, trwałe obrażenia? Jeden z poszkodowanych Bekir Genç musiał od tego czasu poddać się aż 30 operacjom i przeszczepom skóry. Nawiasem mówiąc, młodzi podpalacze od kilku lat cieszą się wolnością.

Martwy Bóg

Choć daleki jestem od krzywdzących uogólnień, nastroje wśród lokalnych społeczności nie są dobre i to bynajmniej nie od chwili wzmożonego napływu uciekinierów do Europy w ostatnich miesiącach. W saksońskim miasteczku Schneeberg, liczącym niespełna 15 tys. mieszkańców, Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD), która uważa się za spadkobierczynię hitlerowskiej NSDAP, zdołała wciągnąć do swej „obywatelskiej inicjatywy” przeciw przyjmowaniu uchodźców prawie dwa tysiące ludzi. Z jej inspiracji zaczęto organizować nocne marsze z pochodniami. Podobnie w Freital, gdzie doszło do fizycznych napaści na imigrantów i polityków walczących z rozniecaniem nienawiści wobec cudzoziemców. Jednemu z miejscowych polityków wysadzono w powietrze samochód. W Tröglitz (Saksonia-Anhalt), po spaleniu przez niewykrytych sprawców (mimo wyznaczenia wysokiej nagrody), schroniska dla uciekinierów, działacz NPD Steffen Thiel zainicjował marsze pod dom burmistrza Markusa Niertha, który apelował o tolerancję wobec imigrantów. Po anonimowych pogróżkach pod adresem jego rodziny i przysyłaniu mu listów z ekskrementami, burmistrz zrzekł się stanowiska. Jak powiedział na odchodne, „Bóg jest tutaj bardziej martwy niż myślałem”.

Gdy premier Saksonii-Anhalt Reiner Haseloff zwizytował tę okolicę by zobaczyć, „co się tam dzieje”, jeden z ogolonych na łyso mieszkańców powitał go hitlerowskim pozdrowieniem. Według relacji „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, ów chadecki polityk (CDU) miał skwitować to zdarzenie słowami: „Tröglitz jest wszędzie”…

Niestety, sporo w tym racji. W saksońskim Heidenau, gdzie doszło do ulicznych starć neonazistów z policją, kandydaturę młodego aktywisty NPD w wyborach komunalnych poparł co trzeci wyborca. Jednakże wnioski, że inicjatywy obywatelskie przeciw „przesyceniu Niemiec obcokrajowcami” są fenomenem wschodnich landów byłyby błędne.

Hitlergruss

Na terenie całej republiki podjęła swą „Anti-Asyl-Initiative” m.in. neonazistowska partia III. Droga (III. Weg). Ugrupowanie to instruuje obywateli za pośrednictwem internetu „w jaki sposób uniemożliwiać powstawanie ośrodków dla azylantów w sąsiedztwie”. W ocenie Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV), akcja ta prowadzona jest „na niezwykle profesjonalnym poziomie”. W jednym z ostatnich programów politycznych telewizji publicznej ARD „Report Mainz”, autorzy dowiedli powiazań III. Drogi z podpaleniem w lipcu br. schroniska dla imigrantów w Reichertshofen (Górna Bawaria).

Dostrzegamy już, że ta agitacja, to przyzwolenie dla przemocy, ta zakulisowa pochwała aktów przemocy sprzyja ich dalszemu rozniecaniu

— stwierdził szef BfV Hans-Georg Maassen. Niemieccy politycy zdają sobie sprawę ze społecznych nastrojów i powagi tej sytuacji. Podczas niedawnych odwiedzin w hotelu dla azylantów w przedpomorskiej Wołogoszczy (Wolgast), wicekanclerz Sigmar Gabriel nie krył swej irytacji wobec postawy UE: „To skandal, że Europa nie może dogadać się jak przyjąć uciekinierów, rozdzielić ich i traktować po ludzku”.

Obawy o zaognienie się konfliktów w Niemczech w związku z nową fala uciekinierów z Afryki i Bliskiego Wschodu nie są bezpodstawne. W ciągu ośmiu miesięcy tego roku do niemieckich urzędów wpłynęło ponad 413 tys. podań o azyl, czyli dwukrotnie więcej niż w 2014r. i osiem razy więcej niż w 2010r. Większość uchodźców z terenów objętych wojną, ale także ekonomicznych, jako miejsce docelowe wybiera właśnie RFN. Spośród 627 tys. uciekinierów do Europy, między Odrą a Renem znalazło schronienie aż 203 tys. osób.

Na małej wyspie Dänholm, położonej między Strzałowem (Strelasund), a Rugią (Rügen), tylko w ciągu jednego roku liczba azylantów uległa podwojeniu. Przybysze skarżą się, że lokalne społeczności witają ich z ręką podniesioną w charakterystycznym geście znanym z przeszłości, tzw. Hitlergruss. W RFN znów narasta nienawiść do obcych. Równolegle, nie tylko w Niemczech, lecz już w całej UE, przybierają na sile antyeuropejskie nastroje, alternatywne partie populistyczne, skrajnie prawicowe i ugrupowania jawnie neonazistowskie. Niekontrolowany napływ imigrantów wywołuje wśród ludności strach o własny byt, o miejsca pracy, o bezpieczeństwo i przyszłość. Wspólna Europa zaczyna trzeszczeć w szwach. Kanclerz Angela Merkel zwróciła się do krajów z południa Europy o tymczasowe przywrócenie granicznych kontroli. Jedno z unijnych dobrodziejstw, układ z Schengen stoi pod znakiem zapytania, czy zostanie utrzymany w obecnej formie.

„Shitstorm”

„Syria, Liban, Nigeria, Iran, Afganistan, ale także Inguszetia, Czeczenia i skąd tam jeszcze…, łódź jest pełna!” - podgrzewają wrogie nastroje wobec azylantów tzw. glacogłowi. Po prawdzie, to już nieaktualne określenie „neonazis”, bowiem wielu z nich zamieniło kurtki pilotów bombowców i wysokie buty na eleganckie garnitury, i zasiadają w rozlicznych, lokalnych samorządach. W walkę z narastającą niechęcią wobec obcych włączają się znane postaci, m.in. Til Schweiger, popularny również w Polsce dzięki hollywoodzkim produkcjom. Po serii podpaleń hoteli azylanckich i ataków na cudzoziemców aktor stanął w ich obronie i zaapelował na Facebooku: „Pani Merkel, Panie Gabriel, zróbcie coś!!!”. Gdy w następnych dniach na jego profilu znalazło się mnóstwo niewybrednych wpisów, Schweiger zareagował na ten – jak sam określił - „shitstorm brunatnego motłochu”, nie przebierając w słowach: „Jesteście do porzygania! Spieprzać z mojej strony, wy pozbawione empatii głąby! Robi mi się niedobrze!!!”. Do aktora zgłosił się także… wicekanclerz, minister gospodarki i energii, szef socjaldemokratów (SPD) Sigmar Gabriel, który podziękował mu za odwagę cywilną i zaprosił na spotkanie. Doszło do niego de facto w berlińskim Soho House, co Schweiger skomentował na „Facebooku”: „Musiał przez pół godziny wysłuchiwać moich frustracji, że w tym kraju, który nie tak dawno sam był w ucieczce, i kto wie, może kiedyś znów będzie, jest tak wiele wrogości i czystej nienawiści”.

Schweiger trzymał się zazwyczaj z dala od polityki, uznał jednak, że dłużej nie może pozostać obojętny na to, co dzieje się wokół. Przewodniczący Konferencji ministrów spraw wewnętrznych krajów związkowych RFN, minister Roger Lewentz z Nadrenii-Palatynatu ostrzega przed „radykalizacją wrogich nastrojów”, zwłaszcza na wschodzie republiki, gdzie - jak podkreśla - „żyje o wiele mniej imigrantów niż w zachodnich landach, lecz agresywność w stosunku do nich jest szczególnie wysoka”. Potwierdzają to dane statystyczne: w sześciu wschodnich landach z zaledwie 20 proc. ludności Niemiec popełniane jest co drugie wykroczenie, określane jako „akty przemocy” wobec obcokrajowców. Według organizacji „Pro Asyl” jest jeszcze gorzej: do 28 sierpnia br. na wschodzie republiki popełniono dwie trzecie wszystkich ataków na cudzoziemców, jakie zdarzyły się w szesnastu landach RFN.

Powtórka z historii

„Prawicowi ekstremiści są wszędzie, nie tylko na wschodzie. Taki podział niczemu nie służy,”, broni Ossis (wschodnich Niemców) szef frakcji socjaldemokratów Thomas Oppermann, który jako przykład podaje atak podpalaczy sprzed kilku dni na ośrodek dla uciekinierów w dolnosaksońskim miasteczku Salzhemmendorf. W Niemczech jak bumerang wraca sprawa rozwiązania partii narodowców z NPD, o której politycy z partii reprezentowanych w Bundestagu mówią od lat, nic jednak z tego nie wynika. Szefowie MSW niemieckich krajów związkowych otrzymali kolejny raport z mnóstwem przykładów powiązań neonazistów z różnorakimi aktami przemocy wobec azylantów oraz godzącej w konstytucję działalności NPD, wydają się jednak bezsilni. Przewodniczący narodowców, 37.letni Frank Franz może spać spokojnie – delegalizacja im nie grozi…

Moralność przeciętnych Schmidtów i Müllerów ma dwa oblicza: z jednej strony wszelkie przejawy wrogości o podłożu rasistowskim i ksenofobicznym są potępiane, a z drugiej istnieje ciche zrozumienie dla ataków na imigrantów. Tym bardziej, że przyjmowanie setek tysięcy uchodźców wiąże się z dodatkowym, poważnym obciążeniem finansowym; kraje związkowe RFN domagają się dopłat z federalnej kasy do każdego azylanta 1,2 tys. euro miesięcznie.

Jakie jest wyjście z tego zaklętego kręgu? Apele do społeczeństwa i połajanki polityków wobec sprawców, jak ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera, który nazwał próbę podpalenia w Brandenburgu mieszkania małżeństwa azylantów z trójką dzieci „podłym, tchórzliwym aktem”, nie wystarczą. Gdy minister deklarował swą solidarność z poszkodowanymi, w Hamburgu policja zatrzymała nastolatka, który zaatakował nożycami i poranił w głowę obcojęzycznego rówieśnika…

Sytuacja się zaognia. Przy obecnej tendencji liczba uciekinierów do Niemiec może w tym roku przekroczyć nawet 800 tys. Aby zniechęcić imigrantów do przyjazdu do RFN chadecy z CDU/CSU postulują m.in. korektę w konstytucji i ograniczenie opieki socjalnej dla azylantów. W weekendowych, nocnych obradach rząd ustalił, że przekaże landom i władzom komunalnym dodatkowe miliardy euro na pokrycie potrzeb związanych z przyjmowaniem uchodźców. Ponadto policja zatrudni aż 3 tys. nowych funkcjonariuszy.

Czy to coś zmieni? Wątpliwe. Czy Niemcom grozi powtórka z lat dziewięćdziesiątych, gdy zapłonęła cała republika, a napaści neonazistów pochłonęły setki śmiertelnych i okaleczonych ofiar? Niewykluczone. Pewne jest tylko to, że Niemcy nie mogą zostać z problemem wzmożonego napływu azylantów sami, że niezbędne są szybkie działania UE. Bez nich radykalizacja społecznych nastrojów za naszą zachodnią granicą jest niemalże zaprogramowana.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych