Grecy płacą olbrzymią cenę za wejście do strefy euro. Przyszłość jest niepewna, eurosceptycyzm rośnie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

Upokorzeni i częściowo pozbawieni suwerenności. Grecy płacą olbrzymią cenę za wejście do strefy euro. Przyszłość jest niepewna, eurosceptycyzm rośnie. Mówi się o zdradzie narodowej tych, którzy „kolaborują ” z Brukselą.

Wejście Grecji do strefy euro od początku do końca było politycznym projektem. Politycy unijni doskonale wiedzieli, jaka panuje u nas korupcja. Wiedzieli, że utrwalonym systemem jest klientelizm, nieformalna sieć powiązań i protekcji. Wtedy nic nie przeszkadzało, choć można było przewidzieć, jak to się skończy

— mówił mi George Katrougalos, wiceminister spraw wewnętrznych, z którym rozmawiałam w Atenach.

Poczucie klęski towarzyszy wszystkim Grekom, nie tylko eurosceptykom, których jest coraz więcej. Teoretyczny sukces- czyli wynegocjowanie następnej transzy pomocy dla Grecji- ma w sobie zapowiedź klęski. Trudno sobie wyobrazić, by Grecja spłaciła dług sięgający 180 proc. PKB, a powołanie międzynarodowego funduszu powierniczego, który ma prywatyzować greckie przedsiębiorstwa, wygląda jak ucieleśnienie greckich koszmarów.

Przygotowując reportaż „Duma i strach pod Akropolem ”, zamieszczony w aktualnym numerze „wSieci”, rozmawiałam z mieszkańcami Aten. Uderzyło mnie, jak wielu wierzy w teorię spiskową, zgodnie z którą zachodni politycy i banksterzy wciągnęli Grecję do strefy euro by ją zrujnować, zlicytować i przejąć jej majątek narodowy. Każde kolejny krok unijnych urzędników wygląda w oczach Greków jak doskonale pasujący element układanki. Zdrada Europy i zdrada własnych elit- to retoryka, która pojawia się od początku greckiego kryzysu.

Kiedy premier Aleksis Cipras wrócił z Brukseli z wynegocjowanym porozumieniem, odwróciła się od niego nawet część jego własnej partii, Syrizy. Na plac przed parlamentem wyszły znów tysiące demonstrantów, rzucali koktajle Mołotowa i ścierali się z policją, gdy parlament ratyfikował porozumienie.

Monumentalny plac Syntagma w centrum Aten od kilku lat jest miejscem burzliwych demonstracji. I właśnie tutaj, trzy lata temu publiczne i symboliczne samobójstwo popełnił 77 letni emeryt. Strzelił sobie w głowę, na oczach wstrząśniętych ludzi, którzy rano szli do stacji metra. Zostawił list, który opublikowała później cała grecka prasa. Pisał, że nie zamierza grzebać po śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia ani stać się ciężarem dla swych dzieci. Jest stary, więc może się tylko zabić. Ale wzywa młodych do walki, wierzy, że końcu powieszą polityków, którzy zdradzili naród i układają się z europejskim okupantem. Nie są lepsi niż kolaboracyjny rząd w czasie II wojny światowej, pisał emerytowany farmaceuta, który został męczennikiem eurosceptyków. Bunt Greków przeciwko UE nie dotyczy tylko narzuconej im polityki zaciskania pasa, to gniew z powodu ograniczania suwerenności.

Zniszczyli naszą tożsamość narodową i tradycję. Przez tysiąclecia Grecy mieli rozwinięte rolnictwo, ale kiedy przyszli biurokraci z Brukseli, zaczęli dyktować: produkujecie za dużo oliwy, wina, uprawiacie za dużo pomarańczy, a Europie wystarczą pomarańcze włoskie i hiszpańskie. Widziałem, jak starzy ludzie płakali, kiedy dawano im pieniądze, za to, by przestali robić to, czym zajmowali się całe życie. Ich dzieci i wnuki były zadowolone i szybko przyzwyczaiły się wyciągać rękę i brać pieniądze za nic

— opowiadał mi 64 letni Petros Kalogeropoulos, nauczyciel spotkany na placu Syntagma.

Grecy dość powszechnie uważają, że instytucje europejskie nie tylko nie pokazały jak wyjść z kryzysu, ale ten kryzys zwiększyły i udają, że mają lekarstwo, gdy w rzeczywistości są chorobą.

>Polityka oszczędności to był eksperyment, który się nie powiódł i przyniósł fatalne skutki. Nie sprawdza się i dotyczy to nie tylko Grecji. Zahamowano wzrost gospodarczy, wepchnięto nas w ślepy zaułek. Potrzebna jest europejska debata, jaka ma być Unia, jak ma działać MFW, czy można każdemu państwu narzucać sztywne, jednolite rozwiązania

— podkreślał w rozmowie ze mną wiceminister Katrougalos.

Partia, do której należy, lewicowa Syriza, przyszła do władzy po przedterminowych wyborach parlamentarnych w styczniu, na fali eurosceptycyzmu i krytyki narzuconej przez UE polityki zaciskania pasa. Ale teraz jej elektorat jest już bardziej radykalny niż Syriza. Wielu Greków domaga się wyjścia ze strefy euro. Na murach Aten można zobaczyć graffiti „drachmo, wróć ” i przekreślony symbol euro. Zaostrza się język publicznej debaty, padają zarzutu zdrady narodowej w stosunku do establishmentu, który doprowadził do unii walutowej. Mówi się o „autochtonach” , Grekach, którzy tylko teoretycznie są Grekami. Mają grecki paszport, ale interesy wiążą ich z Nowym Jorkiem czy Szwajcarią. Przypomina się historię najbardziej wpływowych i bogatych rodzin, których przodkowie mieli kolaborować z Turkami, w czasie gdy Imperium Osmańskie okupowało Grecję. A dziadkowie z kolei kolaborowali z sojusznikami Niemców w czasie II wojny światowej.

Ma to udowodnić, że „kolaboracja” z UE jest w istocie tym samym, w dodatku- jak dodają eurosceptycy- imperium osmańskie pozostawiało Grekom większą swobodę niż Bruksela.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych