Podgrzewacz przepływowy. W oczach niemieckiej „korespondentki” Polska to rasistowski kraj katofundamentalistów, gdzie psy tyłkami szczekają

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Nazywa się Lesser. Gabriele Lesser. Jest - przynajmniej we własnym mniemaniu – znawczynią Polski i Polaków. Bardzo odważną znawczynią, która wszelkim trudnościom wbrew uświadamia nieuświadomionych, co między Odrą a Bugiem w trawie piszczy. A piszczy, że niech to wszyscy diabli…!

Na przełomie lat napotykałem na różne różności, które „stała korespondentka” lewicowej gazety „Die Tageszeitung” („taz”) odkrywała w Warszawie i okolicach: a to o „lesie rąk wzniesionych w nazistowskim geście” na wiecu zwolenników PiS, o rzekomym polskim antysemityzmie (o tym puściła w świat nawet cała serię publikacji), czy np. o „demonstracji narodowych katolików” pod hasłem „Obudź się Polsko!”, które Lesser uznała za świadome nawiązanie do wezwania NSDAP z bojowej pieśni >>Niemcy, zbudźcie się!<< (Deutschland Erwache!):

Wszyscy mieli świadomość niebezpieczeństwa popadnięcia w nazistowski żargon, tylko Kaczyński perorował o >>ostatecznym zwycięstwie<< (Endsieg)…

— pisała Lesser z niebywałym męstwem.

Bo, zaiste, ciężka, niewdzięczna i niebezpieczna jest rola demaskatorki. Jak zwierzyła się np. w studiu Polsatu News w dyskusji o polskich kibicach (którzy de facto w porównaniu z kolegami z RFN mogą uchodzić za łagodnych jak baranki), czuje atmosferę rasizmu w naszym kraju. Szczególnie, gdy ktoś, jak jakiś czas temu tygodnik „Uważam Rze”, ośmieli się krytykować jej twórczość:

Ja się czuję zagrożona po takich tekstach, nie wiem, co mnie spotka…

— wyznała z drżeniem w głosie. Bo Polska to taki ksenofobiczny, antysemicki kraj katofundamentalistów, gdzie psy tyłkami szczekają. A jeśli ktoś myśli, że coś się zmienia, ten jest w błędzie.

Nie ma cudu nad Wisłą

— oznajmiła autorytatywnie w tytule jednej z korespondencji dla „taz” o polskim „kacu po latach boomu gospodarczego”. Dostrzegła też m.in. z Warszawy, że „w nowym europarlamencie Polska nie ma żadnej wizji”. Poza tym, w naszym kraju „wciąż trwa II wojna”, co wyłuszczyła parę dni temu. Punktem wyjścia był tekst w „Fakcie” (dla przypomnienia, należącym do koncernu Springera), o niemieckim pracodawcy, który „rzekomo” zgotował polskim pracownikom „drugi Auschwitz”: „Wielu Polaków ma wrażenie, że bardziej niż kiedyś muszą walczyć na wszystkich frontach. Wrogami są nadal dawni wrogowie - Rosja i Niemcy, i ci, którzy przeinaczają historię lub ją negują”.

Np. taki szef FBI James B. Comey. Jak podsumowała Lesser:

Wprawdzie błędne określenia o wojnie i zagładzie pojawiają się w artykułach prasowych już bardzo rzadko, ale w Polsce odnosi się wrażenie, jakby świat sprzysiągł się przeciwko Polakom i chciał zrzucić na nich winę za Holocaust.

Jasne, przecież sformułowania „polskie obozy zagłady”, czy „polskie komory gazowe” to jakieś polskie urojenia… Daruję sobie kolejne cytaty pani Lesser, dorabiającej także w niskonakładowych, regionalnych gazetach, jak „Badische Zeitung”, „Kölner Stadt-Anzeiger”, „Die Rheinpfalz” oraz okazjonalnie – w zależności od zapotrzebowania i towaru, jaki ma do sprzedania – w periodyku „Jüdische Allgemeine” (Centralnej Rady Żydów w Niemczech) a także w dziennikach w Austrii, Szwajcarii i Luksemburgu. Oto próbka z „Badische Zeitung”, z tekstu pt. „Polacy w lekkim letargu”:

Polak od małego dodaje sobie odwagi powiedzeniem >>Jakoś to będzie<<. Pomaga mu wiara w Boga i licznych świętych, których w każdej chwili można poprosić o mały cud. A kiedy niemożliwe staje się możliwe, z błyskiem w oku triumfuje >>Polak potrafi!<<.

Dorabiać musi, albowiem niszowy „taz” płaci bardzo kiepsko nie tylko Lesser; dochody brutto większości współpracowników tej redakcji nie sięgają nawet połowy obowiązującego, taryfowego wynagrodzenia dla dziennikarzy w RFN. Gazeta uważa sama siebie za „kuźnię talentów” i „przepływowy podgrzewacz” w drodze do bardziej znaczących redakcji. Trzeba przyznać, że wykuwanie talentu 55. letniej Lesser trochę już trwa…

Paląco aktualne tematy na dziś, to wybory prezydenckie i parlamentarne w naszym kraju, w których, rzecz oczywista, jej głosu zabraknąć nie może:

Prezydent RP Bronisław Komorowski ma właściwie drugą kadencję już w kieszeni

— oceniła w przededniu głosowania. Polacy mieli już po dziurki w nosie kampanii „przeceniających własne możliwości” dziesięciu „naiwniaków” – „początkującej modelki”, „dziwaków i wichrzycieli” którzy ubzdurali sobie, że mogą pokonać pewniaka - „misia”, jak Lesser pieszczotliwie nazywa urzędującego prezydenta.

Być może Komorowski będzie musiał jeszcze zmierzyć się w drugiej turze „z kandydatem obozu narodowo-konserwatywnego”. Ale to formalność, gdyż temu ostatniemu „nie daje się większych szans”. W ocenie Lesser, „po ostrych atakach” na prezydenta Andrzej Duda „zwiędnął jak kwiat bez wody”… i „po tej mało satysfakcjonującej kampanii wyborczej wielu Polaków zastanawia się, czy bezpośrednie wybory prezydenta są naprawdę najszczęśliwszym rozwiązaniem”. W kwestii formalnej, w RFN prezydenta obiera Zgromadzenie Federalne i przy każdej takiej okazji pojawiają się głosy, że głowa państwa powinna być wyłaniana w wyborach powszechnych. Lesser może o tym nie wiedzieć, bo przecież jest w Warszawie. Nie zwykłem dworować sobie z nazwisk, ale w przypadku tej „korespondentki” jest ono adekwatne do jej pozycji, jaką wypracowała sobie na niemieckim rynku medialnym: „Lesser” znaczy pomniejszy, mało znaczący, nieistotny. W RFN jest „panną Nikt” i żaden autorytet, żadna poważna postać nie kształtuje i nie opiera swych opinii na jej niepoważnych i niskolotnych doniesieniach.

Sama redakcja „Die Tageszeitung” usiłuje zaznaczyć swą obecność na rynku różnymi skandalizującymi publikacjami, jak np. pamiętne przedstawienie w 2006r. polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako kartofla. Na głosy krytyki i żądania przeprosin dziennik zareagował wówczas odpowiedzią, że jeśli miałby kogoś przepraszać, to kartofla za porównanie do Kaczyńskiego. „Taz“ był oskarżany m.in. przez opiniotwórczy „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (obok „Die Welt” i „Süddeutsche Zeitung” wiodący dziennik w RFN) o to, że stanowił „platformę pederastów” i „centralne forum pedofilskiej propagandy” (swego czasu niektórzy niemieccy politycy postulowali legalizację seksu dorosłych z dziećmi). Można rzec, ów lewicowy dziennik korzysta z wolności słowa pełnymi garściami. Jednak niepisane prawo do głupoty niewiele pomaga tej niszowej gazetce. Kilkakrotnie stała już na progu bankructwa, jej sprzedaż spada i osiągnęła najniższy poziom od 1998r., a biorąc pod uwagę nakład i liczbę ludności, poczytność „taz” nie sięga w Niemczech nawet pół promila.

Znam nie jednego niemieckiego dziennikarza i nie jednego korespondenta, których opinie warto brać pod uwagę. W tym kontekście niebezpodstawne jest pytanie: jakież to przesłanki powodują publiczną rozgłośnią radia i telewizji Deutsche Welle, która raz po raz rozpowszechnia w języku polskim za pośrednictwem internetu teksty tego pisemka z dolnej strefy stanów niskich…? - jak np. sprzed trzech dni, o „trwającej nadal w Polsce II wojnie”, czy ostatni, z wytłuszczeniem w tytule cytatu „taz”, i tu Achtung, Achtung!:

Obserwatorzy są zdania, że dla młodej demokracji w Polsce takie wybory są istną katastrofą.

Można, a nawet należałoby zadać jeszcze jedno pytanie: czym kierują się niby poważne, polskie media, które nobilitują redakcję niszowej gazety (co notabene w Niemczech byłoby nie do pomyślenia), oraz imiennie Gabriele Lesser, poprzez posiłkowanie się jej sądami i zapraszanie do dyskusji przed kamerami, jak np. TVP Info w niedzielny wieczór wyborczy…?

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych