Jaką politykę prowadzić wobec Federacji Rosyjskiej w związku z jej imperialną agresją na sąsiadów oraz jak zachowywać się w stosunku do Ukrainy, gloryfikującej nacjonalistów, którzy w przeszłości dokonali ludobójstwa na Polakach?
Problemy te, ukazane na geopolitycznym tle, były przedmiotem niezwykle interesującej debaty, zorganizowanej przez Stowarzyszenie Studenci dla Rzeczypospolitej i kwartalnik Fronda LUX. Wzięli w niej udział Jacek Bartosiak, Paweł Kowal, Dawid Wildstein i Rafał Ziemkiewicz a spotkanie prowadził Paweł Sadłowski. Pierwsza część dyskusji dotoczyła tego, jaką politykę powinna prowadzić Polska wobec Federacji Rosyjskiej w kontekście agresji tego państwa na Ukrainę. Paneliści odpowiadali na pytanie Piotra Sadłowskiego, czy możliwe jest wypracowanie racjonalnej polityki, gdy postawy w Polsce rozpięte są między dwie skrajności: od irracjonalnej rusofobii po groteskowe wręcz bratanie się.
Jacek Bartosiak, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, zauważył, że Polacy oczekują zdecydowanych działań wobec Rosji od Unii Europejskiej i NATO ale oczekiwania te w dużej mierze są niespełnione. Zwrócił uwagę na to, że polskie elity rządzące przegapiły w 2008-2009 roku moment, który zmienił globalny układ sił.
Wraz ze słabnięciem Stanów Zjednoczonych i skoncentrowaniem się tego państwa na rejonie Pacyfiku, widzimy, że kluczowa gra toczy się między Chinami i USA. A Rosja próbuje w nowym ładzie zająć jak najlepsze miejsce. Ukraina jest poligonem, negocjacją pomiędzy USA a Rosją, czyli między słabnącym supermocarstwem unipolarnym a państwem rewizjonistycznym, bardzo słabym ekonomicznie, które próbuje wynegocjować pozycję w nowym ładzie bezpieczeństwa.
Rosja walczy o swoją przyszłość, bo na nowym ładzie bezpieczeństwa powstanie nowy ład ekonomiczny. Ma się to odbyć kosztem państw buforowych i nie możemy być przedmiotem tej gry
— przestrzegał ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.
Zdaniem Bartosiaka Polska jest za słaba, aby zagrać podmiotowo, bo przez 25 lat nie zdobyliśmy wystarczającej siły. Ta gra jednak nie toczy się o nas, lecz o nowy ład.
Jeżeli jesteśmy za słabi w tej grze, to powinniśmy uważać, być po dwakroć ostrożni. Ukraina będzie przedmiotem tej gry, ale może być nim także Polska. Musimy na to bardzo uważać, bo wcześniej czy później będzie miał miejsce deal rosyjsko-amerykański, bo Rosja jest Amerykanom potrzebna w globalnej grze o równowagę sił. Chodzi o to, aby Polska miała swobodę manewru i wyszła jak najlepiej, jak już kurz opadnie
— konstatował Bartosiak.
Paweł Kowal odniósł się do zawartego w pytaniu prowadzącego stwierdzenia o rusofobii, nazywając je „słowem – rewolwerem”.
Rusofobia to zjawisko, które w sensie słownikowym oznacza niechęć do Rosjan, rosyjskiej kultury i do rosyjskości. Nie znam wśród swoich znajomych ani jednej osoby, która prezentowałaby taką postawę. Pewnie tacy są, ale mówienie o rusofobii jako o zjawisku w Polsce jest grubą przesadą. Rusofobia jest pomysłem propagandowym, takim wichajstrem jak się mówi w Galicji, który ma zawsze grozić Polsce. Bo co byśmy nie zrobili, możemy zostać posądzeni o rusofobię. W rosyjskiej propagandzie, także szeptanej, dyplomatycznej, to odgrywa dużą rolę i Rosjanie mają takie swoje kalki na różne narody, którymi je straszą, chcąc zepsuć im reputację
— zauważył Kowal.
Były europoseł mówił też o sukcesie propagandy rosyjskiej, którym jest wmówienie, że imperializm dotyczy Zachodu.
Doprowadziło to do tego, że poważni ludzie mówią, że Rosja ciągle się cofa, na przykład z Europy Wschodniej. W Belgii nie przyszłoby nikomu do głowy mówić, że wycofanie się z Konga było oddaniem ziemi belgijskiej. Rusofobia w istocie odnosi się do niechęci do polityki imperialnej. Rosjanie po dwóch nieudanych próbach chcą teraz zbudować na zasadzie rewizji trzecie imperium i trafili na czasy, w których imperia już tak nie powstają.
Są ustalone granice i to jest szalenie anachroniczny pomysł polityczny, na który się zgadzamy na poziomie przyjęcia pewnej retoryki. Postawa antyimperialna, która leży ściśle w interesie Polski, jest identyfikowana po drugiej stronie jako rodzaj rusofobii. W tym pomieszaniu pojęć tkwi siła rosyjskiej propagandy. Polski interes powinien polegać na zwalczaniu imperializmu, abyśmy nie byli krajem frontowym u boku imperium, abyśmy nie byli narażeni na różnego typu działania okołoimperialne. W skrajnej formie takie działania występowały po II wojnie światowej jako zamrożenie terytorium wokół imperium pod szyldami Układu Warszawskiego i RWPG.
— podkreślił.
W opinii Pawła Kowala sami zaniedbaliśmy własny potencjał, który dawał nam duże możliwości prowadzenia aktywnej polityki w Europie Środkowej. Dlatego dziś pozostaje nam uznać, że nie jesteśmy głównym graczem. Możemy natomiast komunikować się ze społeczeństwem rosyjskim w dziedzinie stosunków gospodarczych i kulturalnych a także politycznych na szczeblu samorządów. Kowal zdecydowanie negatywnie ocenił „reset” stosunków z Rosją, jakiego dokonał Donald Tusk zaraz po dojściu do władzy.
Reset odebrał nam zdolność do rzetelnej diagnozy. Straciliśmy nie tylko dużo w stosunkach z Rosją, sami się okłamując, ale straciliśmy też reputację kogoś, kto się na Rosji zna.
— zaznaczył.
Paweł Kowal zauważył, że Polska prowadzi politykę zagraniczną poniżej swojego potencjału i w pewnym momencie może się to dla nas źle skończyć. Zauważył, że być może obserwujemy ostatni oddech imperium rosyjskiego, co nas jednak nie powinno cieszyć, bo umierające imperia potrafią jeszcze przysporzyć poważnych kłopotów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/243163-miedzy-ukrainskim-nacjonalizmem-a-rosyjskim-imperializmem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.