W erze zmieniającego się klimatu i propagowanego globalnego ocieplenia, w stosunkach międzynarodowych również dochodzi do interesujących zmian i przesunięć, które nie byłyby do pomyślenia kilkadziesiąt lat temu. Jedną z decydujących sil sprawczych tych zmian jest POTUS (President of the United States) Barack Hussein Obama, który wprowadza nową jakość na Bliskim Wschodzie odchodząc od tradycyjnie przyjaznej polityki USA względem Izraela
Wszyscy zainteresowani wiedzą o złych relacjach między prezydentem USA Obamą i premierem Izraela Bibi Netanyahu. Można obserwować rozgrywający się na naszych oczach pojedynek między wnuczkiem polskiego Żyda, a wnuczkiem muzułmanina z Kenii. Ci panowie po prostu się nie cierpią. Trudno się temu dziwić, Obama to lewicowy aktywista, wychowany na marksistowskich wizjach świata zdecydowany wywrócić do góry nogami nie tylko dotychczasowy porządek w USA, ale i cały Bliski Wschód, a przede wszystkim skończyć ze specjalnymi przywilejami dla Izraela.
Bibi to nacjonalista, pierwszy premier Izraela, urodzony w tym kraju, który po ukończeniu swojej trzeciej kadencji będzie najdłużej rządzącym premierem (dotychczasowy rekord należał do premiera z Płońska Dawida Ben-Guriona). Bibi ma wyśmienity życiorys, ukończył studia na MIT (Massachusetts Institute of Technology) w Bostonie, po powrocie do Izraela będąc komandosem brał udział w kilku wojnach z sąsiadami, konserwatywny członek Knesetu i obecnie ponownie premier.
W świecie było ostatnio głośno o negatywnej wymianie między Obamą, a Netanyahu w związku z wyborami w Izraelu i z wystąpieniem premiera Izraela w Kongresie USA, podczas którego zwalczał negocjacje prezydenta Obamy i sześciu innych państw z Iranem, w/s rozprzestrzeniania broni atomowej twierdząc, że ewentualne porozumienie będzie zabójcze dla Izraela.
Z pozycji Teheranu Izrael, ten narodzony z terroru wobec palestyńskiej ludności ropiejący wrzód na ciele islamskiej Palestyny, to mały szatan, będący na utrzymaniu i służbie wielkiego szatana, USA. Tego szatana trzeba zepchnąć z palestyńskiej ziemi i utopić w Białym Morzu (historyczna nazwa m. Śródziemnego używana dawniej wśród muzułmanów).
Jak pamiętamy sąsiednie państwa arabskie próbowały takiej operacji kilkakrotnie od 1948 roku, ale bezskutecznie. USA nie zawsze popierały militarne koncepcje Izraela, w 1956 r., kiedy Izrael przy pomocy Anglii i Francji dokonał napaści na Egipt (Kanał Sueski) prezydent Ike (Dwight Eisenhower) skutecznie zażądał powrotu na pozycje wyjściowe i zatrzymał dostawy broni i zaopatrzenia.
W 1975 r. kiedy premierem Izraela był Izaak Rabin, Waszyngton (POTUS Gerald Ford) zmusił Izrael, zatrzymując dostawy, pomoc militarną i finansową), do wycofania się z zajętego w wojnie sześciodniowej 1967 r. półwyspu synajskiego.
W 1985 r. wybuchła afera izraelskiego szpiega Jonathana Pollarda, amerykańskiego analityka wywiadu, który wykradł tajemnice broni atomowej USA dla Izraela (tajemnice sprzedawał również innym wywiadom) za co został skazany na więzienie do końca życia, mimo powtarzających się izraelskich próśb o jego uwolnienie…
Wśród wielu komentatorów panuje opinia, że Partia Republikańska w USA została opanowana przez byłych międzynarodowych trockistów głównie pochodzenia żydowskiego, którzy przefarbowani na konserwatystów tak naprawdę reprezentują interesy państwa Izrael. To oni wspierani przez amerykańskich konserwatywnych chrześcijańskich protestantów zdominowali administrację G.W. Busha i po islamskim ataku na Nowy Jork niezwłocznie przedłożyli listę krajów, które USA powinny zaatakować.
Państwo Izrael powołali do życia Żydzi Aszkenazi, syjoniści pochodzący z Europy wschodniej (zwani również od etnicznego pochodzenia Chazarami). To z nich wywodzi się Labor Party (Partia Pracy), która jest głównym składnikiem Zionist Union (Związku Syjonistycznego). Kiedy spoglądamy dziś na powyborczą panoramę Izraela to na miejsce konfliktu Żydzi-Palestyńczycy, widzimy odżywający i zaostrzający się konflikt między Żydami z Europy wschodniej, a Żydami wywodzącymi się z Bliskiego Wschodu.
U progu organizowanego państwa Izrael Aszkenazi byli postrzegani, jako ocalała z holocaustu elita, która „prymitywnych” Żydów Mizrahi pochodzących z Bliskiego Wschodu traktowała jako obywateli III kategorii. Aszkenazi tradycyjnie dominowali w urzędach centralnych, wojsku i biznesie. Natomiast proporcjonalnie więcej Mizrahi znajdowało się w więzieniach, a Aszkenazis w świecie akademickim. Mizrahi choć kojarzeni są z klasą pracowniczą nie głosują na lewicową Labor Party, lecz często wbrew swoim ekonomicznym interesom na kapitalistyczną Likud.
Poczucie tożsamości jest silniejsze, niż interes ekonomiczny
— skomentował Gideon Rahat z Jerozolimskiego Uniwersytetu Hebrajskiego i Izraelskiego Instytutu Demokracji. Jednocześnie dodając, że anomalie podziałów „etnicznych” wśród Żydów powodują, że bogaci Aszkenazi głosują na lewicę z Labor Party proponującą wyższe podatki na lepiej zarabiających…
Dopiero po trzech dekadach rządów lewicy (Aszkenazi) polski Żyd Menachem Begin (porucznik z armi gen. Andersa, zbiegły Mieczysław Bieguń) stał się mężem opacznościowym Żydów Sefardyjskich (Mizrahi) zdobywając władzę w 1977 r. Statystycznie Mizrahi stanowią dziś ok. połowy izraelskich Żydów.
Labor Party powróciła do władzy dopiero w latach 90-ch, z głośnym postulatem zawarcia pokoju z Palestyńczykami. Jednak wznawiane palestyńskie powstania u progu XXI wieku, pomogły w Izraelu powrócić do władzy prawicy. Podział na prawicę i lewicę dokonuje się również przez pryzmat odniesienia w stosunku do zdobytych terytoriów w wojnie z 1967 r., a także stosunku do milionów Palestyńczyków wówczas pochłoniętych przez państwo Izrael.
Dla prawicy (m.in. Likud) zdobyta w wojnach ziemia posiada wartość strategiczną i biblijną (religijną), dlatego trzeba zaludniać ją Żydami, których na zagarniętych ziemiach żyje już ok. 600 tys. Dla lewicy zdobyta ziemia to tylko kłopot z mieszkającymi na niej 1,7 milionami Palestyńczyków, którzy są niepotrzebnym arabskim elementem w państwie żydowskim. Dlatego lewica jest zdania, żeby przehandlować tę ziemię Palestyńczykom za pokój, czyli lewica pozwala na utworzenie państwa palestyńskiego.
Wyniki ostatnich wyborów w Izraelu są zdumiewające. Nie pomogła ofensywa prezydenta Obamy wysłania ok. 200 speców od kampanii wyborczych finansowana z pieniędzy amerykańskiego podatnika, aby wykończyć chwiejącego się w przedwyborczych sondażach premiera Netanyahu. Partia Likud, w rozdrobnionym na modłę modelu Sejmu II RP, w 120 osobowym Knesecie wygrała wybory zdobywając 30 miejsc, w porównaniu z 24 miejsc dla centrowo-lewicowego Zionist Union.
Partie polityczne w Izraelu (ok. 8 mln ludności) są rozdrobnione i zorganizowane według rozmaitych podziałów. Są partie rosyjskich emigrantów, Sefardyjskich Żydów, partie religijnych Żydów, lewicowe, socjalistyczne, inne o orientacji europejskiej, nacjonalistyczne czy arabskie.
Dzięki przedwyborczym wysiłkom spec grup Obamy trzecią najsilniejszą partią w Knesecie jest ugrupowanie arabskie (Połączona Lista Arabska zdobyła aż 13 mandatów, Palestyńczycy stanowią 20% populacji Izraela). Jednak następne zdobyte 37 miejsc należy do rozdrobnionych partii prawicowych, co daje Netanjahu absolutną przewagę w parlamencie i prawdopodobnie powiąże nowy rząd z osadnikami z Zachodniego Brzegu i ultra ortodoksami… Otwarcie lewicowa partia Meretz została najmniejszą partią w Knesecie (zdobyła tylko 5 mandatów).
W omawianym starciu wyborczym przeciwnikiem Likud ( i ortodoksyjnej Shas) Netanyahu była lewicowa koalicja wnuczka b. prezydenta Herzoga, prawnika Isaaca Herzoga, który połączył siły Labor Party z znaną liderką Hatnua Party, Tzipi Livni (córka szefa operacyjnego terrorystycznej organizacji Irgun, na której czele stał b. polski oficer Manachem Begin). Przypomnę, że Labor Party ostatni raz zdobyła władzę w 1999 r., kiedy Ehud Barak był pierwszym izraelskim premierem, który zaproponował Palestyńczykom własne państwo na okupowanych terytoriach.
Walka przedwyborcza była ostra do ostatniej chwili. Prezydent Obama (również przy pomocy mocno lewicujących amerykańskich Żydów) wprost nieznoszący Bibi Netanyahu funduszami i specjalistami powoli przechylał szalę zwycięstwa na stronę lewicowej koalicji Herzoga co potwierdzały sondaże. Wcześniej styczeń/luty Departament Stanu pośpiesznie wydał wizy liderom Palesty ńczków zapraszając ich na przedwyborcze szkolenie. Powołano specjalną inicjatywę Victory 15, koordyującą atakami mającymi zmieść Netanyahu. Na czele amerykańskich speców od wyborów wysłanych przez Obamę stał Jeremy Bird powiązany z utworzoną grupą V-15. Z lewej strony pisarka Alona Kimhi określiła prawicowych wyborców Neandertalczykami sugerując, że powinni napić się trucizny.
Administracja Obamy wykorzystuje grupę Żydów „J Street” lobbującą przeciwko rządowi Netanyahu, która oskarżyła go, że wygrał używając brudnych sztuczek rasistowskich i poczuciu strachu i zagrożenia narażając jednocześnie na szwank stosunki USA-Izrael. Ostatnio z tą grupą spotkał się szef gabinetu prezydenta Obamy.
Na dwa tygodnie przed wyborami Bibi chcąc zwiększyć swoje wyborcze szanse bez dyplomatycznego uzgodnienia z Białym Domem przybył do Waszyngtonu na zaproszenie speakera (marszałka) Kongresu aby wygłosić mowę skierowaną przeciwko negocjowanemu porozumieniu z Iranem w/s broni atomowej, otwarcie atakując program POTUS-a Obamy. Amerykańscy poplecznicy Netanyahu chcieli aby Obama przyjął Bibi, Obama stanowczo odmówił argumentując, że byłoby to mieszanie się w izraelską kampanię wyborczą…
W dniu wyborów, czując się poważnie zagrożony Bibi podjął zdecydowane kroki mające zaktywizować konserwatywnych Mizrahi. Ogłosił, że za jego ewentualnej trzeciej kadencji nie będzie mowy o negocjowaniu utworzenia palestyńskiego państwa, obiecał kontynuację budowy nowych osiedli na terenach okupowanych, jednocześnie podnosząc alarm o tłumnym, licznym głosowaniu Palestyńczyków dowożonych autobusami do lokali wyborczych, co odbywało się z inicjatywy spec grups Obamy. To wszystko przyczyniło się w kraju do zwycięstwa Netanyahu, ale spotkało się z ostrym potępieniem Białego Domu.
Bibi zwycięzca starał się odwołać swoje stwierdzenia podkreślając, że wierzy w istnienie dwóch państw: Izraela i Palestyny. Obama zagroził zaprzestania używania prawa veta i cofnięciem dyplomatycznej osłony Izraela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w sprawie potępianego postępowania Izraela na ziemiach okupowanych w Palestynie. Minęło 30 lat od czasu kiedy prezydent Reagan pozwolił w ONZ na przyjęcie anty izraelskiej rezolucji potępiającej Izrael za zbombardowanie reaktora w irackim Osirak.
Bibi zwyciężył trzecią kadencję, ale wiele stracił wśród światowej opinii publicznej dalej psując stosunki z Europą, nie mówiąc już o Obamie. Przypomnijmy tylko, że od początku tego miesiąca Palestyńczycy formalnie zostali przyjęci do członkostwa w International Criminal Court i zapowiadają wniesienie szeregu spraw o pogwałceniu przez Izrael praw człowieka na terenie Gazy. Powstaje wobec tego pytanie: Czy Netanyahu odniósł pyrrusowe zwycięstwo ?
Uczciwie mówiąc sytuacja Izraela nie wygląda wesoło, Izraelczycy wiele zawdzięczają amerykańskiej kopule ochronnej, która podczas ataków rakietowych wyłapywała prawie wszystkie palestyńskie pociski. Żydzi obawiają się powrotu do granic sprzed 1967 r. w konsekwencji Izrael w swoim najwęższym punkcie miałby tylko 15 kilometrów szerokości w wielu przypadkach otoczony terenem wznoszącym się i dogodnym do obserwacji i militarnych.
Obama wściekł się, kiedy Netanyahu pojawił się amerykańskim Kongresie argumentując przeciwko popieranemu przez Obamę porozumieniu z Iranem używając informacji z rokowań rzekomo wykradzionych przez izraelskich szpiegów. Iran i sześć światowych potęg negocjuje z Iranem zatrzymanie ich programu rozwoju broni nuklearnej w zamian za zdjęcie nałożonych sankcji i pomoc gospodarczą. Za Netanyahu stoi potężne lobby izraelskie w USA, które wyraża obawę, że porozumienie z Iranem może zagrażać bezpieczeństwu państwa Izrael. Jeden z amerykańskich kongresmenów żydowskiego pochodzenia powiedział:
Chcą abyśmy wystąpili i oznajmili, że administracja Obamy dba o bezpieczeństwo Izraela. Jak możemy powiedzieć coś takiego, kiedy nasi wyborcy wierzą, że administracja wbija Izraelowi nóż w plecy?”.
Wśród członków Kongresu USA, Żydów (amerykańscy Żydzi –ok. 5 mln- głównie głosują na Demokratów), w obronie interesów Izraela najbardziej wyróżniają się Demokraci: Jan Schakowsky (stan Illinois), Ted Deutch (Floryda), Jerry Nadler (Nowy Jork), Adam Schiff (Kalifornia), Debbie Wasserman Schultz (Floryda), Brad Sherman (Kalifornia), Sander Levin (Michigan), Nita Lowey (Nowy Jork), oraz Steve Israel (Nowy Jork). Oficjalnie mówi się również o co najmniej 5 senatorów pochodzenia żydowskiego.
W ramach odwetu Obama upublicznił 386 stronicowy tajny raport z 1987 r. omawiający tajny Izraelski program atomowy opisujący w detalu szybki rozwój izraelskich technologii militarnych na przełomie lat 1970-tych i 1980-tych. Pamiętamy, że Izrael zazdrośnie i brutalnie pilnuje swojej potajemnie zdobytej pozycji jedynego “mocarstwa” atomowego na Bliskim Wschodzie. W 1981 r. Izrael zaatakował i zniszczył reaktor atomowy Saddama Husseina w Osirak w Iraku.
Natomiast w 2007 r. zaatakował i zniszczył , zbudowany przez Koreę Płn. reaktor w Syrii. Teraz bezskutecznie namawia USA na zaatakowanie ośrodków nuklearnych w Iranie, ciągle grożąc samodzielną akcją w celu zniszczenia irańskiego programu nuklearnego. Fachowcy przyjmują, że takie uderzenie choć nie mogłoby zniszczyć całego irańskiego programu, to z pewnością znacznie opóźniłoby jego zdolność do ukończenia.
Jednak prezydent Obama inspirowany m.in. swoim najbliższym doradcą Valerie Jarrett urodzoną właśnie w Shiraz w Iranie, postawił na negocjacje mające na celu polepszenie wzajemnych stosunków, zdjęcie nałożonych wcześniej sankcji za cenę opóźnienia postępów w irańskim programie nuklearnym.
Problem w tym, że strategia Obamy służy tylko opóźnianiu irańskiego programu, natomiast niewątpliwie poskutkuje lawinowym pędem innych krajów tego regionu do pozyskania własnej broni nuklearnej. Trudno sobie wprost wyobrazić, że sunnicka Arabia Saudyjska, zagrożona okrążaniem (z Jemenu) przez szyicki Iran nie przystąpi do budowy własnego programu nuklearnego w porozumieniu z nuklearnym Pakistanem. Następni w kolejce do uzyskania broni nuklearnej są Egipt i Turcja. Już dziś Arabia Saudyjska podpisała porozumienia o współpracy w dziedzinie nuklearnej z Koreą Płd., Chinami, Francją i Argentyną planując budowę do 2030 r. 16 reaktorów…
Netanyahu domaga się aby w ewentualnym porozumieniu Iran przyjął prawo do istnienia państwa Izrael. Niejako w odpowiedzi przywódca utworzonej w 1979 r. irańskiej ochotniczej religijnej milicji Basij, gen. Mohammad Reza Naqdi kilka dni temu oświadczył w wywiadzie:
wymazanie Izraela z mapy nie podlega negocjacji.”
Przywódca izby niższej Kongresu republikanin John Boehner gratulując wystąpienia Netanyahu powiedział, że rozpoznaje on:
śmiertelne zagrożenia wobec których stoimy ze strony radykalnego islamu i ze strony Iranu.”
Wystąpienie Netanyahu w Kongresie i jego lobbowanie kongresmenów i senatorów aby odrzucili ewentualne porozumienie z Iranem było starannie przygotowane przez izraelskiego ambasadora w USA Rona Dermera. Sam Dermer urodził się i dorastał w USA udzielając się w Partii Republikańskiej i dopiero 10 lat temu przyjął izraelskie obywatelstwo. Nie jest dziś tajemnicą, że republikański Kongres reprezentuje poglądy odnośnie nuklearnego Iranu bardziej zbliżone do Netanyahu niż do poglądów własnego prezydenta.
Dodatkowo republikański senator ze stanu Arkansas Cotton wysłał list podpisany przez 46 republikańskich senatorów do przywódców Iranu z ostrzeżeniem, że ewentualne porozumienie w/s broni nuklearnych będzie tylko ważne dopóki Obama będzie prezydentem.
Lobby izraelskie w USA (AIPAC) jest bardzo silne i wśród republikańskich senatorów i kongresmenów niewielu jest chętnych, którzy chcieliby stanąć po niewłaściwej stronie ewentualnego porozumienia nuklearnego z Iranem. Corocznie USA udziela ok. $10 mld pomocy dla Izraela, część z tych funduszy kupuje broń w USA, ale pośrednio również przychylność amerykańskich prawodawców.
Można się zastanowić czy prowadzona przez Obamę od 6 lat polityka usuwania starych reżimów (w tym tradycyjnie związanych z USA) na Bliskim Wschodzie ma istotnie doprowadzić do stworzenia lepszego sprawiedliwszego świata w tej części globu (usunięcie dyktatorów), czy też ma doprowadzić do stworzenia strefy permanentnego bałaganu?
Wydaje się, że za dwóch kadencji G.W. Busha USA miały tendencję do bezpośrednich interwencji głównie w odpowiedzi na islamski atak na World Trade Center jak i zniszczenie arabskich reżimów zagrażających bezpieczeństwu Izraela. Administracja Obamy reprezentuje bardziej interesy grup globalistycznych destabilizując region Bliskiego Wschodu prowadząc do sytuacji z lat’ 80-tych np. wojny iracko-irańskiej, tak aby umiejętnie pomagając obydwu stronom, być potrzebnym.
Jakie będą konsekwencje takiej polityki? Można powiedzieć, że jest to z jednej strony walka z przeludnieniem, jak i oczyszczenie krajów świata islamskiego z chrześcijan. Nie zapominajmy, że administracja Obamy przyjmuje rocznie ok. 100, 000 uchodźców z krajów islamskich. Kilka lat temu Obama powiedział niejako na wyrost, że Ameryka nie jest już krajem chrześcijańskim. Na porządku dziennym, nie tylko w USA, jest tworzenie uprzywilejowanych grup mniejszościowych genderowych, etnicznych, czy religijnych i ich preferencja kosztem praw istniejącej większości. Jedynym tego rezultatem może być dalsza atomizacja społeczeństwa, zniszczenie utrwalonych przez setki lat tradycyjnych wartości i wprost „konieczne” zwiększenie roli Państwa kosztem wolności jednostki…
Globalistyczni banksterzy nie przepadają za państwami narodowymi, interesują ich ciała regionalne (jak Unia Europejska), dla nich państwa narodowe to przeżytek… Parcie na porozumienie z Iranem ma na celu wyeliminowanie jego ewentualnego zbliżenia z Rosją i skierowania go do obszaru konfliktów na Bliskim Wschodzie. Nie znaczy to, że wszystko Obamie musi się udać, przecież nie wypalił plan zainstalowania u władzy w Egipcie Islamskich Braci, co w konsekwencji zmusiło odrzuconego przez Obamę prezydenta gen. Abdela el Sisi do szukania porozumienia z Putinem…
Obama rozlewa i sroży przed nacjonalistycznym Netanyahu biblijne Morze Czerwone, czy Bibi posiada zdolności Mojżesza, aby przeprowadzić swoich Żydów przez piętrzące się przeciwności?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/240576-pojedynek-obama-netanyahu