Marine Le Pen idzie na wojnę z ojcem

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Stało się coś, co może odmienić postrzeganie Frontu Narodowego: Marine Le Pen, przewodnicząca partii, a zarazem sukcesorka swojego ojca na tym stanowisku, oświadczyła, że zwołała posiedzenie Biura Wykonawczego, na którym rozpatrzona zostania sprawa dyscyplinarna Jean Marie Le Pena.

Pani przewodnicząca dodała, że byłoby lepiej, gdyby ojciec sam wycofał się z polityki. A także opowiedziała się przeciwko powierzeniu mu kandydowania z pierwszej pozycji w grudniowych wyborach regionalnych w regionie Provence- Alpe- Côte- d’Azur.

Skąd to wszystko? Ano stąd, że założyciel FN i jego aktualny honorowy przewodniczący po raz kolejny powtórzył publicznie swoje poglądy na historię II wojny światowej, które są dla jego partii ambarasujące. Te poglądy znane są od lat i od lat Le Pen senior jest za nie sekowany w mediach i skazywany w sądach. Jedno i drugie – słusznie.

Słynnej frazy Jean Marie Le Pena z lat 80-tych, że komory gazowe były tylko „detalem historii II wojny światowej”, trudno bowiem nie uznać za relatywizację zagłady Żydów. Le Pen jednak powtarza ją systematycznie od 30 lat, nigdy nie zrewidował swojego stanowiska. Także ostatnio, 2 kwietnia, na antenie telewizji BFMTV, trwał przy swoim. Na uwagę dziennikarza, że w komorach gazowych zginęły miliony ludzi, Le Pen z uporem godnej lepszej sprawy wywodził, że w słowach „detal historii II wojny światowej” jest mowa o technice, nie o liczbie zabitych w ten sposób ludzi. Le Pen senior chwali się tym, że nigdy nie zmienia zdania. W sumie nie jest to zła cecha, wyjąwszy jednak sytuację, kiedy się coś nieopatrznie „chlapnie” i nie ma się odwagi przyznać, że się „chlapnęło”. Wtedy przychodzi na myśl inne wyjaśnienie, a mianowicie, że to nie jest przypadkowe językowe zagalopowanie się, tylko przemyślana strategia.

I tak właśnie chyba jest z antysemickimi aluzjami, czy z sentymentem do marszałka Petaina, w deklaracjach założyciela FN. Kiedyś, gdy Front był niszową partią, to nie miało większego znaczenia. Dzisiaj, gdy głosują na niego miliony Francuzów i – jak się wydaje – partia staje przed szansą przejęcia władzy, ten antysemicki i prokolaboracjonistyczny odór szkodzi.

Zresztą, trzeba uczciwie powiedzieć, że Le Pen-córka prowadzi partię (od roku 2011) w innym stylu, niż to czynił Le Pen-ojciec. Jednak dla tenorów „la pensée unique” to jest sytuacja niemożliwa do zaakceptowania. Front Narodowy Le Pena-seniora był potworem, tak było dobrze i tak musi zostać również za czasów przewodnictwa Marine Le Pen – choćby fakty były inne. Dlatego w postnowoczesnym dyskursie za wszelką cenę usiłuje się wykazać, że partia Le Penów zmieniła się jedynie powierzchownie, a w głębi ożywiają ją te same co dawniej ksenofobiczne, antyrepublikańskie i antyhumanistyczne demony. Dobrym przykładem tego dyskursu jest artykuł Manon Rescan i Oliviera Faye’a we wczorajszym „Le Monde” zatytułowany

Dlaczego FN pozostaje z rozmysłem partią skrajnej prawicy.

Jego autorzy dowodzą usytuowania Frontu na skrajnej prawicy – rzekłbym – chwytając się brzytwy. Bo skrajnie prawicowy jest dla nich projekt przywrócenia w szkole dyscypliny, w tym wymogu wstawania z miejsc, gdy do klasy wchodzi nauczyciel i zakaz zwracania się do niego przez uczniów po imieniu. Skrajnie prawicowa jest również obrona rodziny, w tym cytat z programu partyjnego FN:

Jej [rodziny – RG] nietrwałość, pozostawienie jej na uboczu zainteresowań władz publicznych, są znakami nadejścia społeczeństwa dekadenckiego i egoistycznego.

Cóż za ohyda, skrajnie prawicowa ciasnota poglądów, prawda?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.