Historia wielce pouczająca w kontekście tego, co dzieje się w Rosji i z Rosją, nastąpiła ostatnio we wschodniosyberyjskim okręgu irkuckim. A wiemy od niej od doradcy Putina ds.kultury Władimira Tołstoja (skądinąd praprawnuka wielkiego Lwa), który zbulwersowany poinformował Dumę, że w tym rejonie lokalne władze… zdecydowały wycofać z dziecięcych bibliotek szereg pozycji, jako szkodliwych dla młodych umysłów i spełniających kryteria sławetnej, przyjętej w 2012 roku „ustawy 436” o „obronie dzieci przed szkodliwą informacją”.
To nie żart, to spis książek, wycofanych z bibliotek
— wołał do posłów zdenerwowany Tołstoj. I przeczytał z listy, że irkuckim dzieciakom odebrano np…. „Karlssona z dachu” Astrid Lindgren (przyczyna szkodliwości: niedostateczny szacunek dla rodziców), „Calineczkę” (przyczyna szkodliwości: zmuszanie bohaterki do zawarcia małżeństwa), „Przygody Tomka Sawyera” oraz „Przygody Hucka Finna” Marka Twain’a (apoteoza włóczęgostwa), oraz szereg klasycznych rosyjskich pozycji bajkowych (szkodliwe, bo na przykład w „Iwanie-carewiczu i szarym wilku” ktoś komuś kradnie konia, a to przecież brzydko). Itd., itp.
I zaczął się skandal. Z irkuckich władz zaczęły kpić centralne media. A liberalny dziennikarz Stanisław Minin napisał króciutkie i bardzo zabawne opowiadanie fantastyczne, wzorowane na literaturze dysydenckiej z lat radzieckich, w którym dysydent z roku 2050 wspomina, jak zaczął się jego sprzeciw. Od tego mianowicie, że kiedyś ojciec przyniósł mu („tylko nie mów nikomu!”) „Karlssona” („przeczytałem przez dwa dni , i mój świat, dotąd tak przytulny, zatrząsnął się w posadach”. Potem wraz z kolegami z przedszkola zaczęli przepisywać „Calineczkę”, i poszło…).
Po upływie doby przestraszone władze obwieściły, że wszystko to.. żart. A konkretnie żart przeciwnych „ustawie 436” internautów, którzy stworzyli dla dowcipu rzekomy spis zakazanych książek. W ten spis uwierzyła – według władzy - jedna jedyna, naiwna nauczycielka, która wydrukowała go i wręczyła, w niejasnym celu, Tołstojowi. Ten – drugi naiwny – przyjął to wszystko poważnie, i bez sensu narobił krzyku… Czyli mamy do czynienia z absurdalną komedią pomyłek.
To najprawdopodobniej stek kłamstw. Wszystko zaczęło się, być może, rzeczywiście od momentu, w którym ktoś (konkurenci? W obwodzie irkuckim trwa zacięta walka o to, kto zostanie nowym gubernatorem…) podsunął lokalnym władzom prześmiewczy spis, wyprodukowany przez opozycyjnych blogerów. Tyle że wszystko wskazuje, iż ktoś w tych władzach dał się nabrać, i zaczął działać. Bo w niektórych bibliotekach książki zdaje się rzeczywiście zaczęto wycofywać (piszę „zdaje się”, bo Irkuck leży daleko od Moskwy, a afera miała miejsce nie w samym mieście tylko w oddalonych od niego nawet na syberyjską skalę miasteczkach, i stuprocentowa weryfikacja faktów jak dotąd okazała się dla stołecznych mediów trudna).
Ale nawet gdyby wszystko wyglądało tak, jak teraz przedstawiają władze, i sprawa ograniczała się rzeczywiście do jednej naiwnej prowincjonalnej nauczycielki, która w dodatku chciała zaradzić czemuś, co uważała za czyjąś nadgorliwość (której w istocie w ogóle nie było), to i tak cała afera mówi nam coś bardzo znaczącego o obecnej Rosji i o panującym w niej nastroju. Nastroju, dodajmy, będącym efektem konsekwentnych działań władz. Bo jak to się stało, że wszyscy tam tak łatwo i od razu uwierzyli, że to iż w celu utrwalenia „tradycyjnych wartości” zakazano Hucka Finna, Karlssona i Calineczki, jest całkowicie realne…?
Śmieszne? Kiedy się patrzy na to z bezpiecznej Warszawy – na pewno. Ale zarazem – mróz idzie po kościach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/239060-przygody-tomka-sawyera-zakazane-w-rosji-na-razie-nie-ale-wszyscy-w-to-uwierzyli
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.