Proszę, niech nikogo nie zmyli tytuł. Wnioski, o których tu mowa, są prowizoryczne i utrzymają się jedynie w wypadku, gdy pierwsze, znane nam dzisiaj, ustalenia śledztwa potwierdzą się. Jednak pewne fakty ujawnione w tej sprawie są niepokojące. Wydaje się, że Lufthansa i Germanwings (ta druga kompania lotnicza jest spółką-córką narodowego przewoźnika niemieckiego) popełniły błędy.
Wiadomo, że Andreas Lubitz miał problemy psychiatryczne w toku pobierania nauki w szkole pilotów w Bremie, przerwał to szkolenie, po czym je podjął na nowo. Prezes Lufthansy na konferencji prasowej w czwartek zapewniał, że Lubitz był gotowy do latania w 100 procentach. Otóż to właśnie wydaje się wątpliwe.
Lubitz przeszedł wszystkie testy, kiedy zdecydował się na podjęcie przerwanej nauki – OK. Ale mając w przeszłości taki incydent, powinien być pod szczególnym nadzorem, a – jak się wydaje – nie był.
Wiemy, że miał problemy psychiatryczne, wskutek tych problemów otrzymywał zwolnienia lekarskie (głośne ostatnio dementi kliniki w Dűsseldorfie tego nie dotyczy, lecz jedynie faktu, że młody człowiek nie leczył się psychiatrycznie w tej jednostce), co ukrywał przed swoim pracodawcą. To nie powinno się było zdarzyć.
Wiemy też, że miał problemy ze wzrokiem, które również ukrywał. W tych dwóch punktach system kontroli nie zadziałał. To tym bardziej zastanawiające, że w papierach personalnych Lubitza pomieszczono wpis oznaczający obowiązek szczegółowych regularnych badań tego pracownika – prawdopodobnie z powodu jego incydentu psychiatrycznego w przeszłości. Coś się tu nie zgadza.
W Polsce (i w świecie też) istnieje stronnictwo NSNDZ, który to skrót oznacza: Nic Się Nie Da Zrobić. Wzrost przestępczości? – ostrzejsze kary nic nie pomogą, bo przestępcy nie kierują się srogością kar; nadmierne rozdrobnienie parlamentu? – nowa ordynacja wyborcza nic nie pomoże, bo jedynie ważne są rzeczywiste podziały w elektoracie; itd. Teraz słyszymy, że żadne zmiany organizacyjne w lotnictwie cywilnym nic nie pomogą, bo człowiek jest istotą nieprzeniknioną, nie da się zatem wymyślić systemu, który byłby całkowicie szczelny.
Zgoda – nie istnieją idealne rozwiązania. Ale istnieją mniej złe i o tym należy dyskutować. Jeśli w kokpicie będzie stale dwóch pilotów, a jeden z nich nagle zwariuje, to mogą się pobić – powiadają przedstawiciele partii NSNDZ. Tak się może zdarzyć, ale nawet wtedy jest jakaś szansa, że ten zdrowy zapanuje nad chorym i uratuje pasażerów i załogę. A jaka była szansa podczas lotu z Balcerony do Dűsseldorfu 24 marca na sforsowanie przez kapitana A-320 zamkniętych pancernych drzwi do kokpitu?
Jeśli osoby, które miały incydent psychiatryczny, będą rzeczywiście (a nie fikcyjnie, jak zdaje się było w tym przypadku) regularnie badane, to nie uratuje nas przed sytuacją, że osobnik całkowicie zdrowy popadnie w chorobę po kolejnym badaniu i zabije swoich pasażerów. Owszem, tego też nie możemy wykluczyć. Ale przynajmniej pewna liczba przypadków takich jak Andreasa Lubitza zostanie wychwycona na czas. Czy to mało?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/238997-katastrofa-a-320-pierwsze-wnioski-wydaje-sie-ze-lufthansa-i-germanwings-popelnily-bledy