Matactwa śledczych badających sprawę zabójstwa Niemcowa. Efekt wojny dwóch ośrodków władzy na Kremlu?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. instagram
fot. instagram

Spełnia się scenariusz przewidywany przez wszystkich, którzy rozumieją mechanizmy działania rosyjskiej władzy. Śledztwo w sprawie zabójstwa Borysa Niemcowa to stek dezinformacji i manipulacji.

W areszcie siedzi obecnie pięciu z sześciu Czeczenów (szósty miał popełnić samobójstwo), którzy - według władz - zamordowali opozycyjnego polityka. Kierujący grupą Zaur Dadajew - muzułmanin - miał powiedzieć, że zabójstwo było zemstą na Niemcowie za obronę autorów pisma „Charlie Hebdo”.

Jednak bardzo szybko okazało się to kłamstwem. Społeczna Komisja Obserwacyjna, która rozmawiała z Dadajewem w więzieniu poinformowała, że ten do niczego się nie przyznał, a w czasie przesłuchania był torturowany.

Późniejszy ciąg zdarzeń był bardzo dziwny. Obrońcy praw więźniów zostali zebrani na przesłuchania podejrzanych w sprawie, po czym uznani za świadków - oznacza to, że nie mogą się w sprawie wypowiadać. Co więcej, prowadzący śledztwo nie zgodzili się na spotkanie z aresztowanymi Michaiła Fiedotowa - przewodniczącego prezydenckiej Komisji Praw Człowieka. Brak zgody dla wysokiego kremlowskiego urzędnika to decyzja bezprecedensowa.

Przecieki, które publikują rosyjskie media tylko komplikują obraz tragedii. Zdaniem niezależnej „Nowej gazety” Dadajew tropił Niemcowa jeszcze cztery miesiące przed zamachem na Charlie Hebdo. Natomiast agencja Rosbałt (bliska źródeł w służbach specjalnych) twierdzi, że Dadajew działał na zlecenie i za zabójstwo Niemcowa miał otrzymać 5 mln rubli. Mówi się, że zleceniodawcą mógł być major czeczeńskiej policji Rusłan Gieremiejew, powiązany z Ramzanem Kadyrowem.

Pojawiają się też rozbieżności między wersjami zdarzeń Kadyrowa i tymi, opisywanymi przez dziennikarzy. Mówi się także, że aresztowani mają mocne alibi.

Czy to wojna między dwoma ośrodkami na Kremlu? Jeden z nich to grupa skupiona wokół Kadyrowa, a drugi to ludzie z moskiewskich służb specjalnych?

Ile już u nas było morderstw politycznych, po których niby znaleziono wykonawców, ale nie wyjaśniono, kto im dał zlecenie. Tak stało się choćby w przypadku śmierci dziennikarki Anny Politkowskiej czy posłanki Galiny Starowojtowej. Nie wolno dopuścić, by to się powtórzyło. Dlatego apelujemy do prezydenta i proponujemy, by pozwolił grupie demokratycznych działaczy monitorować pracę śledczych

— powiedział „Wyborczej” Władimir Ryżkow, jeden z przywódców opozycji rosyjskiej.

mc,gazeta.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych