Tunezyjski politolog: „Terroryści uderzyli na raz w trzy narodowe symbole Tunezji: w gospodarkę, historię i demokrację”. NASZ WYWIAD

Fot. PAp/epa
Fot. PAp/epa

Wszystkie zamachy czy próby zamachów w Tunezji zostały dokonane za pomocą broni pochodzącej z Libii. Kałasznikow to broń rosyjska, której próżno szukać w Tunezji. Wraz z bronią z Libii płynie także anarchia. Sączy się przez granicę. I w tym sensie zamach na muzeum Bardo był inspirowany z zewnątrz

— mówi w rozmowie z portalem wpolityce.pl tunezyjski politolog, szef „Arabskiego Centrum Analiz Politycznych i Społecznych” (Caraps) w Genewie oraz redaktor naczelny arabskojęzycznego portalu „Taqadoumiya”, Riadh Sidaoui.

wPolityce.pl: Dlaczego terroryści obrali sobie za cel akurat jedną z głównych atrakcji turystycznych w Tunisie, muzeum Bardo?

Riadh Sidaoui: Ten zamach wpisuje się w rodzaj terroryzmu, który nazywamy „terroryzmem miejskim”. To nowe zjawisko w Tunezji. Dotychczas terroryści pozostawali w górach i armia się z nimi rozprawiała. To pierwszy raz od chwili uzyskania niepodległości przez Tunezję (w 1956 r.-red.), że doszło do zamachu w stolicy, w Tunisie. Terroryzm islamski przeniósł się z gór do miast. W ostatnich tygodniach tunezyjskim służbom specjalnym udało się rozbić kilka komórek terrorystycznych. Ich członkowie zostali aresztowani. Wykryto także dwie skrytki z bronią. Po tej serii sukcesów władz, terroryści czuli się zmuszeni do stanowczej odpowiedzi. Musieli udowodnić, że wciąż istnieją, że działania władz ich nie osłabiły. Dlatego zdecydowali się na tą spektakularną i dość ryzykowną akcję. W górach jest się gdzie ukryć. Te tereny są im dobrze znane. Działając w samym sercu stolicy, wystawili się na ryzyko aresztowania oraz śmierci. Atakując muzeum Bardo uderzyli na raz w trzy narodowe symbole Tunezji: w gospodarkę, w postaci turyzmu. W historię, bowiem w muzeum Bardo przedstawiony jest rozwój Tunezji od czasów Kartageny po dzień dzisiejszy, a islamiści, jak wiadomo, są ahistoryczni. I po trzecie - w demokrację. Muzeum Bardo znajduje się tuż obok parlamentu, gdzie akurat głosowano nad zaostrzeniem walki z terroryzmem. Wydźwięk zamachu jest jasny i wyraźny: „nie chcemy waszej demokracji, waszej historii, chcemy szariatu i islamskiego kalifatu”.

Wciąż nie wiadomo, które ugrupowanie terrorystyczne stoi za zamachem. Podnoszą się jednak głosy, że był zainspirowany z zewnątrz, że to dzieło Państwa islamskiego, które zagnieździło się w sąsiedniej Libii…

To bardzo prawdopodobne. Śledzę działania radykalnych islamistów z bliska i moim zdaniem istnieje terroryzm lokalny, w Tunezji i Libii, autonomiczne komórki, które nawiązały kontakt z Al-Kaidą Islamskiego Magrebu (Aqmi) oraz Państwem Islamskim. Inspiracje czerpią więc z zewnątrz, ale koniec końców jest to terroryzm lokalny, a wykonawcy zamachów to nasi właśni, rodzimi terroryści. Korzystają oni z chaosu panującego w Libii, by zaopatrzyć się w broń, którą pozostawił po sobie Kaddafi i której nikt nie kontroluje. Wszystkie zamachy czy próby zamachów w Tunezji zostały dokonane za pomocą broni pochodzącej z Libii. Kałasznikow to broń rosyjska, której nie ma w Tunezji. Wraz z bronią z Libii płynie także anarchia. Sączy się przez granicę. I w tym sensie zamach na muzeum Bardo był inspirowany z zewnątrz.

Mnożą się głosy, że zamach na muzeum Bardo może doprowadzić do powrotu autorytarnych rządów w Tunezji, której z wielkim trudem udało się stworzyć po arabskiej wiośnie namiastkę demokracji. Podziela pan tą obawę?

Nie zgadzam się z tym. Tunezja wybrała demokrację i nie ma od tej decyzji odwrotu. Od chwili wybuchu arabskiej wiosny doszło do kilku pacyfistycznych i demokratycznych zmian władzy. Co pokazuje, że w kraju istnieje kultura demokratyczna. Demokracja nie jest dla Tunezyjczyków czymś obcym. Zamach na muzeum Bardo to pojedynczy incydent, podobnie jak zamach na redakcję „Charlie Hendo” w Paryżu. Gdyby do tego typu zdarzeń dochodziło codziennie, jak w Syrii i Iraku, to rzeczywiście należałoby się obawiać o stabilność i bezpieczeństwo w kraju. Ale tak nie jest. I nie będzie. Nie ma powodów, by obawiać się fali zamachów. Mimo obecności Państwa Islamskiego w sąsiedniej Libii. Rządząca Tunezją umiarkowana islamska partia „Ennahda” zaakceptowała demokrację i weszła w koalicję z siłami świeckimi. Panuje wolność słowa, prawdziwa wolność słowa, gdzie każdy może wyrażać swoją opinię. Ennahda zobowiązała się także do walki z muzułmańskimi ekstremistami. I –jak na razie – słowa dotrzymuje. W końcu tunezyjska gospodarka zależy od turyzmu, a turyści nie będą przyjeżdżali, jeśli w kraju będą szaleli terroryści.

No właśnie. W zamachu zginęli Polacy. Ludzie boją się teraz jechać na wakacje do Tunezji. Niesłusznie? Są bezpieczni?

Lecę w przyszły poniedziałek do Tunisu na międzynarodową konferencję. Nie boję się, bo nie ma się czego bać. I Polacy także nie mają się czego obawiać. Środki bezpieczeństwa zostały wzmocnione, szczególnie wokół najważniejszych miejsc turystycznych. Jeśli spojrzymy na statystyki, to był to pierwszy i jedyny zamach w Tunisie na przestrzeni ostatnich 50 lat. Jest więc mało prawdopodobne, że dojdzie w najbliższym czasie do kolejnego. Terroryzm nie jest stałym zjawiskiem w Tunezji, tylko rzadkością.

Rozmawiała Aleksandra Rybińska

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.