Marine Le Pen ante portas. Objęcie władzy przez Front Narodowy po wyborach 2015 roku przestaje właśnie być political fiction

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Czołowi politycy rządzących na zmianę od pół blisko 60 lat socjalistów (PS) i umiarkowanej prawicy (UMP) mówią przed zbliżającymi się wyborami departamentalnymi o jednym: o bliskim przejęciu władzy we Francji przez Front Narodowy.

W najbliższych wyborach to się stać nie może, bo inna jest ich stawka (władza w departamentach). Skoro więc oni tak mówią, to znaczy, że ta perspektywa naprawdę może się spełnić za dwa i pół roku w wyborach prezydenckich, a potem w parlamentarnych (ściślej: do Zgromadzenia Narodowego – izby niższej).

Premier Manuel Valls (PS) mówi wprost o strachu przed nadejściem rządów Frontu Narodowego (naturalnie zaraz dodaje, że strach ten trzeba oswoić i walczyć, żeby jednak FN nie wygrał). Były premier Alain Juppé (UMP) polemizując z Vallsem, powiada, że on się nie boi, ale zaraz dodaje, że trzeba zmobilizować wszystkie siły do tej walki, bo inaczej zwycięstwo FN stanie się realne. Urzędujący prezydent François Hollande (PS) rozdziera szaty, powiadając, że Francji grozi tragedia (naturalnie zwycięstwo FN). A były prezydent Nicolas Sarkozy przestrzega przed głosowaniem teraz – 22 marca – na socjalistów, jeśli nie chce się przyczynić do zwycięstwa w drugiej turze (29 marca) kandydatów FN – w domyśle: wzmocnić szansę Marine Le Pen w wyborach prezydenckich w maju 2017.

Naturalnie w tych filipikach jest trochę przesady, wyolbrzymiania niebezpieczeństwa – po to, by mobilizować własnych zwolenników, by nie usypiali własnej czujności etc. Trochę przesady tym powodowanej – tak, ale już nie dużo, coraz mniej.

W rzeczywistości objęcie władzy przez Front Narodowy po wyborach 2015 roku przestaje właśnie być political fiction, a staje się elementem racjonalnego prognozowania sytuacji politycznej tego kraju. Trzeba się z tym oswoić. I próbować odpowiedzieć na pytanie: dlaczego.

Moja odpowiedź jest taka, że ta – skądinąd mało sympatyczna (szczególnie la Polaków w kontekście jej pro-kremlowskich umizgów) - partia osiąga uznanie wyborców, ponieważ jako jedyna od kilku dziesiątków lat nazywała rzeczy po imieniu w dziedzinie imigracji. Cała reszta posługiwała się jakąś dziwną nowomową, byle tylko nie powiedzieć, jak jest: że bezkonfliktowa koegzystencja z żywiołami zupełnie kulturowo odmiennymi jest niemożliwa. Długo udawało się maskować problem, ale teraz już najwyraźniej nie można.

Marine Le Pen zapewne wygra. Jak zawsze w takich razach, gdy radykalna siła polityczna dochodzi do głosu, będzie musiała po zwycięstwie nieco stępić ostrze swojego dyskursu. Ale ten dyskurs już będzie miał demokratyczną legitymację. I dlatego z kolei dyskurs poprawności politycznej będzie się musiał do tego dostosować.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych