Zamachy w Kopenhadze: ciąg dalszy Paryża. Skutki polityki multi-kulti widać coraz wyraźniej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Sobotnie dwa zamachy w Kopenhadze, mimo że ich sprawca nie ogłosił żadnego manifestu, bardzo przypominają te z Paryża z początku stycznia. I tak samo poważnie, jako część szerszego procesu, powinny zostać potraktowane.

Zabójca z Kopenhagi zabił najpierw autora filmów dokumentalnych, Finna Norgaarda. Nie wiadomo, czy zabójca wybrał go świadomie. Jest faktem, że chciał wejść do wnętrza budynku, w którym odbywała się dyskusja o islamizmie i wolności słowa, ale odstąpił od tego zamiaru, gdy zobaczył bramkę z wykrywaczem metalu – wtedy oddał śmiertelne strzały do Norgaarda. Nawet jeśli nie wiedział, do kogo strzelał, wybrał dobrze z punktu widzenia swojej obłąkanej ideologii, bo Norgaard był autorem filmów sławiących udaną integrację imigrantów w Danii. A, jak wiadomo, udana integracja to czarny sen islamistów.

Dla nich szansą dla realizacji ich planów, z wprowadzeniem na koniec szariatu w Danii, Francji i wszędzie na zlalicyzowanym, obrażającym Allaha Zachodzie, jest nie-integracja, getta muzułmańskie, bo dopiero w nich powstają zarodniki islamizmu, z nich wywodzą się bojownicy gotowi ginąć w szeregach Państwa Islamskiego w Syrii. Albo w Kopenhadze. Albo w Paryżu.

Ważne jest także, do kogo prawdopodobnie chciał strzelać zabójca. W dyskusji o islamizmie i wolności słowa – zresztą dedykowanej pamięci zabitych dziennikarzy „Charlie Hebdo” – byli obecni m. in. ambasador Francji w Danii i szwedzki rysownik Lars Vilks, który od 2007 r. jest ścigany przez Al Quaidę za rysunki ośmieszające Mahometa. Ci miłujący pokój ludzie wyznaczyli za głowę Vilksa nagrodę 100 tys. dolarów, a w przypadku poderżnięcia mu gardła – 150 tysięcy. Jak wiadomo bowiem, Allah szczególnie się raduje, kiedy niewierni giną w ten właśnie sposób.

Zatem pierwszy cel w Kopenhadze był mniej więcej taki jak redakcja „Charlie Hebdo” w Paryżu. Drugim celem miała być synagoga. Zabójca udał się tam kilka godzin po pierwszym zamachu. Tu znowu nie mogąc wejść do środka (budynek był chroniony) zastrzelił człowieka przynależnego do służb porządkowych synagogi – Żyda. Podobnie jak zamachowiec w Paryżu, który zabił klientów sklepu koszernego – też Żydów.

Zabójca został w niedzielę rano zabity przez policje w trakcie wymiany strzałów. Miał 22 lata, urodził i wychował się w Danii, był pochodzenia arabskiego, 2 tygodnie przed zamachami opuścił więzienie, gdzie odbywał karę za napady i nielegalne posiadanie broni. Media duńskie podały jego nazwisko (policja jeszcze nie), miałoby chodzić o młodzieńca, który nazywa się Omar El-Hussein.

Naturalnie skala obu strzelanin w Kopenhadze jest mniejsza niż tych paryskich, ale wydźwięk dokładnie ten sam. Jeden powód więcej, by nazwać wszystkie błędy polityki multi-kulti, która króluje nie tylko we Francji, ale w całej Europie Zachodniej od lat 60-tych. Jej skutki widzimy i bodaj nie było to ostatnie słowo tych pobożnych młodzieńców o silnej, zupełnie nie-ponowoczesnej tożsamości.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych