Język twittera nie wystarczy. Jeszcze o zamachu paryskim, w odpowiedzi nie tylko Adamskiemu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Łukasz Adamski chwaląc mój ostatni tekst na temat zamachu paryskiego, podejmuje z nim równocześnie łagodną polemikę. Przekonuje mnie, że atak na pismo „Charlie Hebdo” to nie tylko reakcja na ewidentne bluźnierstwa, ale również próba zastraszenie zachodniego świata. Tak aby zrezygnował z jakiegokolwiek krytykowania Islamu.

Tylko, że ja się z tym w pełni zgadzam. Cały dramatyzm tej sytuacji polega na tym, że ona ma wiele stron, wiele aspektów. Przykro mi, że swoim pierwszym tekstem rozczarowałem tych czytelników, którzy domagają się odpowiedzi prostych, zerojedynkowych. Ten dobry, ten zły, jestem za, jestem przeciw. W tym przypadku wymagałoby to albo podziwu dla morderców, których nawet niektórzy chrześcijanie wręcz instynktownie zaczynają uważać za swoich sprzymierzeńców. Przykro mi, w moim przypadku nie będzie o tym mowy – nigdy. Nie ta moralność, nie te metody. Zresztą jak napisałem – oni nie uważają nas za swoich sprzymierzeńców.

Albo też sąd prosty, zerojedynkowy wymagałby uznania dorobku redakcji „Charlie Hebdo” za wartość wymagającą obrony. Bronić można nienaruszalności życia ludzkiego. Każdego życia, nie tylko zaplątanych w to przypadkowo policjantów. Ale znów przykro mi – nie uważam prawa do bluźnierstwa za nieuchronną konsekwencję wolności słowa. Nie uznawały jej kiedyś za taką najbardziej liberalne systemy prawne. To dopiero ich ewolucja zagoniła naszą cywilizację ślepy zaułek.

Jak bardzo okropni nie byliby wyznawcy wojującego islamu (a można się zastanawiać, czy nie uznawać ich wojowniczości za konsekwencję oblicza samej ich religii) nie będę szczerzył zębów nad obraźliwymi rysunkami proroka Mahometa. Bo komuś wyrządzamy nimi krzywdę.

Naturalnie ma natomiast racje Adamski sugerując, że granica między krytykowaniem religii (moim zdaniem dopuszczalnej), a jej znieważaniem jest i pozostanie płynna. Wyznaczamy ją intuicyjnie my wszyscy, często umieszczając w różnych miejscach, a tym bardziej oni, muzułmanie będą ją maksymalnie przesuwać.

I znowu – nic na to nie poradzę, że nie da się narysować świata jedną kreską, albo namalować jednym kolorem. Zawsze będziemy mieli do czynienia z różnymi granicami, różnymi wrażliwościami, różnymi interpretacjami.

Tomasz Terlikowski, którego Palikot naturalnie niesłusznie i w złej wierze oskarżył właśnie o pochwałę zabójstwa, wpadł jednak mam wrażenie w pułapkę twitterowej poetyki. Gdzie trzeba opowiadać o świecie możliwie najkrócej, a za to najbardziej dosadnie.

Zwłaszcza w obliczu fenomenu zabójstwa potrzeba jest jak najwięcej delikatności, a nie sądów grubych i uproszczonych. Nie wymachiwania cepem. Ja nie będę popadał w jakiekolwiek przerysowanie po to tylko żeby ktoś z czytelników zarechotał z aprobatą czytając moje teksty. Nie będę ani zazdrościć muzułmanom ich „stanowczości” (to niemoralny, niechrześcijański absurd), ani też stawać na gruncie nieograniczonej wolności słowa. Bo ona ma swoje granice.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych