Religię traktuje się tu śmiertelnie serio. W Jerozolimie wszyscy wiedzą, że nieostrożny gest może zostać uznany za prowokację. A islam wyznacza niewiernym granice, których nie wolno przekroczyć.
Tylko jednym wejściem mogą nie muzułmanie wejść na jerozolimskie Wzgórze Świątynne, trzecie najświętsze miejsce islamu, gdzie stoją słynne meczety Kopuła Na Skale i Al-Aksa. Prowadzi tu jeszcze osiem innych bram. Jednak gdyby straże uznały, że usiłuje się przez nie prześlizgnąć niewierny, zostanie zatrzymany i poddany egzaminowi z Koranu. Lepiej więc nie próbować. A właściwie nawet lepiej nie kręcić się w ich pobliżu, gdy tłum wychodzi po modlitwach. Kilka dni temu dwaj żołnierze izraelscy zostali koło bramy Lwa dźgnięci nożem, bo znaleźli się tu w niewłaściwej chwil.
Wchodzimy więc na Haram — asz – Szarif czyli Czcigodny Dziedziniec, właściwym wejściem, przez posterunek izraelski i bramki kontrolne. Żołnierz upewnia się, że książka, którą zobaczył w prześwietlonej torebce, nie jest Biblią. Nie mogę też mieć krzyżyka. Śmieje się, gdy mówię, że instynkt samozachowawczy mówi mi, że ewangelizacja w tym miejscu nie jest dobrym pomysłem.
Bez problemów można wejść z Biblią pod Ścianę Płaczu, nikt nie zadaje tam takich pytań. Tutaj groziłoby to niebezpiecznym incydentem.
Czcigodny Dziedziniec jest ogromny, mieszczą się na nim nie tylko meczety, ale i szkoły koraniczne.
Pozornie nikt nie zwraca na nas uwagi, jednak szybko zostajemy namierzeni.
Bądźcie po stronie tych, którzy wygrywają. Nie bójcie się. Przecież w Koranie nie znajdziecie nic złego o Jezusie i Marii. Ale jest tylko jeden Bóg. Macie szansę, by dokonać właściwego wyboru. To wielka szansa, nie straćcie jej
— mówi brodaty muzułmanin.
Przeszywa nas płonącym wzrokiem, słowa płyną szybko i żarliwie. Zachowuje się, jakby miał misję do spełnienia, na koniec wciska broszurkę „What is islam ”. Ale naprawdę dziwnie poczułam się następnego dnia, gdy na chwilę znów tu zajrzeliśmy. „Byliście wczoraj. ” — zwraca się do nas inny muzułmanin.
Nie jest przypadkową osobą, emanuje pewnością siebie i autorytetem. Widzę go potem, jak podchodzi do samotnego młodego mężczyzny, ubranego w paramilitarną kurtkę, pyta z jakiego kraju przyjechał i wciąga w rozmowę. Wygląda to jak świadome inicjowanie kontaktu, które może prowadzić do werbunku.
Czas pobytu dla nie muzułmanów na Czcigodnym Dziedzińcu jest ściśle wyznaczony. Można tu przyjść po porannych modlitwach lub na krótko wczesnym popołudniem.
Pod warunkiem, że w Jerozolimie i Autonomii Palestyńskiej panuje spokój. Jeśli zaczynają się niepokoje, wejście dla nie muzułmanów zostaje zamknięte. Tłum na dziedzińcu kipi wtedy gniewem, imamowie nawołują do walki, padają hasła intifady.
Ale teraz nic się nie dzieje, można więc oglądać monumentalne meczety. Tylko z zewnątrz, Żaden niewierny nie ma prawa przekroczyć ich progu, są tolerowani jedynie na dziedzińcu.
Gdy zbliża się godzina, w której nie muzułmanie nie mają prawa tu przebywać, atmosfera robi się napięta.
Pojawia się kolumna młodych mężczyzn, maszerują z okrzykiem „ Allahu Akbar ”. Okrzyk podchwytują uczniowie szkół koranicznych, niesie się nad dziedzińcem. Prześladuje mnie myśl, co stałoby się, gdyby ktoś dopuścił się teraz jakiejś prowokacji.
Ściśle rzecz biorąc wyobrażam sobie, co stałoby się, gdyby ulubieniec salonów — również salonów Empiku — Adam Darski vel Nergal — spalił Koran, z okrzykiem „żryjcie to gówno”.
Wizualizuję sobie tę scenę, chwila po chwili. Ile czasu zajęłoby żołnierzom z posterunku wezwanie wsparcia? Raczej zbyt dużo, by była szansa na skuteczny ratunek.
To czysto teoretyczne rozważania. Bo Adam Darski vel Nergal i inni jemu podobni nigdy nie zdobędą się na taki gest. Pozostaną przy bezpiecznej i żałosnej atrapie nonkonformizmu, która niczym nie grozi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/228157-wyobrazam-sobie-co-staloby-sie-gdyby-ulubieniec-salonow-adam-darski-vel-nergal-spalil-koran-z-okrzykiem-zryjcie-to-gowno