Analitycy rynku oceniają, że na początku 2015 r. światowa cena ropy wyniesie 60 – 65 dol. za baryłkę, a w ciągu roku spadnie do poziomu 40-50 dolarów. W związku z tym recesja w Rosji może przekroczyć nawet 2 proc. I jeśli wierzyć rosyjskiemu Ministerstwu Rozwoju Gospodarczego kraj już w listopadzie wkroczył na równą pochyłą. Rosyjska gospodarka skurczyła się o 0,5 proc. Po raz pierwszy od 2009 r. To katastrofa, którą Kreml zawdzięcza przede wszystkim Saudyjczykom.
Kraje OPEC, pod naciskiem Rijadu, odmówiły w listopadzie zmniejszenia produkcji ropy, „nawet jeśli cena surowca spadnie do 20 dolarów za baryłkę”. I bynajmniej nie po to, by zatrzymać amerykańską rewolucję łupkową. Saudyjczycy, podobnie jak Rosja, traktują ropę jako instrument polityczny. I zwietrzyli szansę na odzyskanie wpływów na Bliskim Wschodzie. Osłabiając swych głównych rywali – Rosję i Iran.
Geostrategiczne machinacje Kremla i wyraźne ocieplenie relacji między Waszyngtonem a Teheranem stanowią o wiele większe zagrożenie dla Rijadu niż konieczność konkurowania na rynkach z amerykańskimi łupkami. Tym bardziej iż – jak twierdzą eksperci – rezerwy Arabii Saudyjskiej są o wiele większe niż rezerwy łupkowe. Amerykanie przewidują, że boom na ropę z niekonwencjonalnych złóż skończy się w 2050 r. Rezerwy Arabii Saudyjskiej starczą na wydobycie ropy przez kolejne kilkadziesiąt lat.
Rijad usiłuje się więc odegrać na Rosji i Iranie - dwóch krajach, których gospodarki są mocno uzależnione od eksportu ropy i gazu. I ta taktyka działa, bowiem oba są obłożone zachodnimi sankcjami, co radyklanie zmniejsza ich pole manewru.
Rywalizacja między Rijadem a Teheranem rozpoczęła się wraz z amerykańską inwazją Iraku w 2003 r. USA usunęły sunnickiego dyktatora Saddama Husajna i zastąpiły go szyickim rządem Nuriego al-Maliekiego, wspieranym przez Iran. Dla Saudyjczyków, sunnitów, była to strategiczna katastrofa.
Wybuch wojny domowej w Syrii i poparcie udzielone przez Teheran i Moskwę reżimowi Baszara al-Asada jeszcze bardziej rozsierdziło Rijad. Rosja na dodatek ustanowiła bazę morską w Syrii, uzurpując sobie rolę głównego rozgrywającego w regionie. Arabia Saudyjska, zaczęła tracić swoje wpływy.
Iran, przy wsparciu Rosji, zaangażował się także w rozmowy z Zachodem ws. programu nuklearnego. I zrezygnował z agresywnej retoryki wobec USA. „Śmierć Ameryce” na dobre odeszło do lamusa. Jak dotąd to Arabia Saudyjska była głównym sojusznikiem Waszyngtonu w regionie. Rijad zaczął się obawiać, że - jeśli rozmowy nuklearne w końcu dojdą do skutku - straci względy Amerykanów. Na korzyść Iranu.
Gdy Saudyjczycy zdecydowali więc w listopadzie, że nie zmniejszą wydobycia ropy, nie tylko zadali swoim rywalom bolesny cios, ale uwodnili, że są w stanie samodzielnie wpłynąć na rynki ropy. I je kontrolować. Był to także ukłon w kierunku Waszyngtonu. Chodziło o to, by pokazać Amerykanom, że wciąż są ich największym sojusznikiem i liderami świata arabskiego. A jak piękniej powiedzieć „kocham Cię” w stosunkach z Waszyngtonem, niż kopiąc dół pod Rosją? Tym bardziej, że przy okazji oberwało jeszcze kilka innych rywali USA, z Wenezuelą na czele.
Dlatego 2015 nie będzie dobrym rokiem dla Rosji. Utonie w morzu taniej ropy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/227653-2015-nie-bedzie-dobrym-rokiem-dla-rosji-saudyjczycy-traktuja-rope-jako-bron-polityczna-i-chca-w-niej-utopic-kreml