Niemieckie przepisy odnośnie sprzedaży noworocznych rakiet są bardziej rygorystyczne niż w innych krajach UE. To powód do corocznych zadrażnień. W łonie UE toczy się w tej sprawie spór - donosi niemiecki dziennik „Schweriner Volkszeitung”.
Zanim jednak ten spór zostanie definitywnie załatwiony, w RFN w dalszym ciągu trzeba liczyć się z karą, jeżeli wwozi się z Polski zakazane w Niemczech rakiety, petardy, itd.
—pisze „SVZ”. Według gazety co roku jest to samo: kiedy zbliża się Sylwester policja i służby celne ostrzegają przed zakupem niebezpiecznych fajerwerków z Polski. Co prawda także tam obowiązują unijne przepisy, ale jak do tej pory dopuszczają one bardzo różne regulacje.
Dostępne w Polsce rakiety i petardy są znacznie głośniejsze i szybsze, ponieważ zawierają więcej niż dopuszczane w Niemczech maksymalne 6 g prochu strzelniczego na sztukę i mogą zawierać także inne materiały wybuchowe. Także obowiązujący w RFN limit zawartości 20 g materiałów pirotechnicznych w jednej rakiecie jest w Polsce wyższy – często wynosi 75 g.
Spór na ten temat toczy się od lat. Już w 2007 roku Parlament Europejski wydał dyrektywę o dopuszczeniu do obrotu artykułów pirotechnicznych; w ubiegłym roku doszła jeszcze dyrektywa o harmonizacji przepisów prawa państw członkowskich UE odnośnie dostępności na rynku artykułów pirotechnicznych.
Dążenie do ujednolicenia przepisów nie idzie jednak w kierunku niemieckich standardów
—zauważa z żalem „Schweriner Volkszeitung”. W odniesieniu do tzw. baterii rakiet i tak już podwyższono obowiązujący niegdyś w Niemczech limit netto masy wybuchowej z 200 g do pół kilograma, jak podaje rzecznik Głównego Urzędu Celnego we Frankfurcie nad Odrą Andreas Behnisch.
Na początku bieżącego roku UE wdrożyło postępowanie przeciwko RFN ze względu na naruszenie umowy, stanowiącej, że artykuły pirotechniczne, które uzyskały już certyfikat w jednym z państw UE i mają znak CE, nie muszą być poddawane dodatkowym badaniom i testom w innym państwie. Tak jest w przypadku fajerwerków z Polski.
Według Niemców jednak większość sprzedawanych w Polsce fajerwerków choć nosi numer kontrolny CE, jest sprowadzanych z Chin.
W przypadku niektórych produktów nasuwa się podejrzenie, że numer CE może być sfałszowany
—twierdzi Andreas Behnisch.
Dla niemieckiego klienta to trudno rozpoznawalne
—dodaje. W Niemczech wymagane jest ponadto dodatkowe oznakowanie produktów pirotechnicznych przez Federalny Urząd Badań i Kontroli Materiałów (BAM). Polskich urzędów ta sprawa natomiast aż tak bardzo nie zaprząta.
Naszym zadaniem jest zważać na to, by artykułów pirotechnicznych nie sprzedawano nieletnim; cała reszta to sprawa Inspekcji Handlowej
—podkreśla cytowany także przez „Schweriner Volkszeitung” rzecznik gorzowskiej policji Sławomir Konieczny.
Wskazuje on także, że w większości polskie fajerwerki kupują i tak klienci z Niemiec, nie bacząc na to, czy istnieje na nie zakaz importu i czy są bezpieczne.
Berlińska policja zatrzymała wczoraj trzech młodych Niemców wiozących z Polski 247 kg „nielegalnych” fajerwerków. Od początku grudnia niemiecka policja i cło skonfiskowały w sumie już nieco ponad pół tony fajerwerków pochodzących z Polski, które nie odpowiadają niemieckim przepisom.
Ryb, Deutsche Welle, SVZ.de, Der Westen
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/227377-unijny-spor-o-fajerwerki-z-polski-niemcy-maja-poluzowac-przepisy-maja-zbyt-wysokie-standardy