Reiter w "Die Welt": hasło "Nigdy więcej wojny" działa mi na nerwy

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Były ambasador Polski w RFN Janusz Reiter uważa, że Berlin winien grać pierwsze skrzypce w rozwiązywaniu konfliktów w Europie, choć wielu obywateli woli, by ich kraj nie mieszał się do sporów. Niemieckie hasło „Nigdy więcej wojny” działa mi na nerwy - mówi dla dziennika „Die Welt”.

Mamy dziś w Europie do czynienia z dwoma, a nawet trzema kryzysami

— ocenił Reiter w wywiadzie do sobotniego wydania dziennika „Die Welt”.

Wymienił kryzys euro, który jego zdaniem jest w rzeczywistości kryzysem politycznym UE, kryzys na wschodniej flance Europy, gdzie jesteśmy świadkami „polityki siły”, oraz kryzys na południu Europy.

We wszystkich tych trzech (kryzysach) Niemcy powinny odgrywać centralną rolę

— powiedział Reiter. Według niego „problem Niemiec nie polega dziś na tym, że mają za dużo siły, lecz na tym, jak tej siły używają”.

Dyplomata odniósł się do pacyfistycznych nastrojów w niemieckim społeczeństwie.

Wielu Niemców najchętniej pozostawałoby z boku lub co najwyżej chciałoby odgrywać rolę mediatora. To jest jednak niemożliwe. Większa władza to większa odpowiedzialność

— tłumaczy Reiter.

Jak dodał, „wielu niemieckich polityków mówi o większej odpowiedzialności”.

Jednak opinia publiczna jest sceptyczna

— zauważył.

Prezydent Niemiec Joachim Gauck, po objęciu urzędu ponad dwa lata temu, wielokrotnie opowiadał się za przejęciem przez Niemcy bardziej aktywnej postawy na arenie międzynarodowej.

Reiter przestrzegł przed powtarzaniem w polityce dawnych błędów wynikających z nieznajomości historii:

Jak mamy sobie poradzić z problemami w stosunkach między Europą a Putinem, jeśli ignorujemy doświadczenia historyczne? Grozi nam wtedy powtórka dawnych błędów.

Jako przykład podał popularne w Niemczech hasło „Nigdy więcej wojny”, które - jak przyznał - „działa mu na nerwy”. Hasło to ostatnio używane jest w Niemczech przez przeciwników twardej polityki, w tym sankcji gospodarczych, wobec Rosji.

Jak dodał, podobną rolę pełnią ostrzeżenia przed „militaryzacją polityki”. Przypomniał, że gdy w Niemczech pojawiły się informacje o kłopotach Bundeswehry, polscy komentatorzy wyrażali zaniepokojenie złym stanem niemieckich sił zbrojnych.

Czyżby więc Polacy wzywali Niemców do militaryzacji polityki?

— pyta Reiter. Oczywiście rozwiązania polityczne mają pierwszeństwo, ale „metoda ta ma swoje granice” - uważa.

Zdaniem polskiego dyplomaty „Ukraina jest trudnym lecz potrzebnym krajem”. Zaznaczył, że reaguje alergicznie na insynuacje, iż Ukraina nie jest zdolna do istnienia jako państwo.

**Po I wojnie światowej większość niemieckich elit uważała Polskę za niezdolną do stworzenia państwa

— przypomniał były ambasador.

Zdaniem Reitera Polska i Niemcy powinny blisko współpracować przy rozwiązaniu kryzysu na Ukrainie. Jak podkreślił, nie rozumie, dlaczego Niemcy i Francja zrezygnowały z uczestnictwa Polski w negocjacjach. Rozmowy takie od lata br. Berlin i Paryż prowadzą z Ukrainą i Rosją bez udziału Warszawy.

PAP/mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych