Centrum Wiesenthala ustaliło tożsamość 80 b. członków Einsatzgruppen

Fot. nizkor.org
Fot. nizkor.org

Centrum Szymona Wiesenthala ustaliło tożsamość 80 byłych członków nazistowskich szwadronów śmierci (Einsatzgruppen), którzy mogą wciąż żyć. Żydowska agencja ścigająca hitlerowskich zbrodniarzy chce, by rząd Niemiec wszczął w tej sprawie śledztwo.

Jeden z głównych koordynatorów poszukiwania zbrodniarzy hitlerowskich Efraim Zuroff powiedział dziś w rozmowie z agencją Associated Press, że we wrześniu wysłał do niemieckich ministerstw sprawiedliwości i spraw wewnętrznych listę zawierającą nazwiska 76 mężczyzn i czterech kobiet, którzy służyli w Einsatzgruppen (EG).

Były to specjalne grupy operacyjne, tworzone głównie z funkcjonariuszy SS i Gestapo, które podążały za maszerującą na wschód armią hitlerowską w pierwszych latach II wojny światowej. Miały za zadanie eksterminację ludności na zajmowanych terenach, w tym ludności żydowskiej.

Według amerykańskiego Holocaust Memorial Museum grupy te do wiosny 1943 r. zabiły ponad milion Żydów sowieckich i dziesiątki tysięcy innych.

W przeciwieństwie do obozów śmierci, gdzie zabijaniem zajmowała się niewielka grupa ludzi odpowiedzialna za obsługiwania komór gazowych, w Einsatzgruppen „niemal każdy” własnoręcznie zabijał

—podkreślił Zuroff. Spośród ok. 3000 członków Einsatzgruppen Centrum Wiesenthala wyłoniło najpierw listę ok. 1100 osób, których datę urodzenia była znana, a następnie z tej zawężonej listy wybrała 80 najmłodszych osób, urodzonych w latach 1920-1924 r.

Centrum Wiesenthala dotychczas bez powodzenia próbowało ustalić aktualne miejsce pobytu podejrzanych ze względu na niemieckie prawo o ochronie danych osobowych. Zuroff ocenił jednak, że ustalenie, czy rzekomi zbrodniarze jeszcze żyją i gdzie mieszkają, będzie dość łatwe dla policji lub prokuratury.

Niemieckie MSW nie wydało komentarza w tej sprawie, a resort sprawiedliwości poinformował, że przekazał otrzymaną od żydowskiej agencji listę zbrodniarzy do Centralnego Urzędu ds. Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu. Szef placówki Kurt Schrimm podał, że jego biuro nie otrzymało jeszcze tych informacji.

PAP/Ryb

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych