Piotr Cywiński: Jeśli Europa nie chce przegrać konfrontacji z imperialnymi ambicjami Rosji, musi się spieszyć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Niespełna dwa miesiące temu w rosyjskiej Dumie złożona została oficjalna propozycja zmiany flagi państwowej. Ta obowiązująca nie odpowiada ponoć duchowi czasu. Jest w tym głęboka symbolika, bynajmniej nie dotycząca tylko jej kolorów.

Jeszcze do niedawna nad rosyjskimi, wróć, nad radzieckimi urzędami łopotały czerwone sztandary z sierpem i młotem, oznaczającymi „jedność robotników i chłopów”, oraz czerwoną gwiazdą, symbolem rewolucji. Po gospodarczej i ideowej plajcie komunizmu, Rosjanie wrócili do ostatniej flagi państwowej sprzed rewolucji. Wedle różnych źródeł, nawiązywała ona do godła Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i herbu Moskwy - czerwonej tarczy, stanowiącej tło dla walczącego ze smokiem św. Jerzego Zwycięzcy, jego niebieskiego płaszcza i białego konia. Jest też inna interpretacja: kolor czerwony ma symbolizować rosyjską imperialność, granatowy Matkę Boską, której opiece powierzyli się Rosjanie, zaś biały wolność i niezależność.

Poseł Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, wiceszef Komisji Nauki i Technologii w Dumie Michaił Diegtiariew uznał jednak, że czas zastąpić te barwy kolorami czarnym, żółtym i białym. Jak uzasadnił na partyjnym portalu, trzeba uzmysłowić rodakom i całemu światu, że Rosjanie są obywatelami „wielkiego państwa z wielką historią”. W kwestii formalnej, czarno-żółto-biała flaga obowiązywała w okresie panowania imperatora Aleksandra II Nikołajewicza, cesarza Wszechrusi, króla Polski, oraz wielkiego księcia Litwy i Finlandii.

Pod cesarską flagą odnieśliśmy wiele zwycięstw, ona jest zdolna zjednoczyć wszystkich obywateli Rosji,

— przekonuje Diegtiariew.

Cóż to był za „złoty” okres dla Wszechrusi: zniewolenie Kazachów, Kirgizów, Tadżyków, Uzbeków, wojny od Chin aż po Turcję, stłumienie Powstania Styczniowego w Polsce… - długo by wymieniać. Nawiasem mówiąc, Aleksander II został zabity w zamachu bombowym przez naszego rodaka, szlachcica-rewolucjonisty Ignacego Hryniewieckiego. Pomysłodawcy powrotu do flagi z tamtych czasów jakby uszła uwadze uwłaczająca godności „wielkiego państwa z wielką historią” wielka klęska Imperium Rosyjskiego w wojnie krymskiej z europejskimi sprzymierzeńcami. Czy historia się powtarza?

Może, jeśli ospała Europa, a właściwie Zachód, który początkowo nie reagował z właściwą determinacją na zapowiedzianą przez prezydenta Władimira Putina odbudowę „rosyjskiego imperium”, porozumie się wreszcie co do tego, jak poskromić jego ambicje. Europa musi się jednak spieszyć, bynajmniej nie do wojny - we współczesnym świecie środki pozamilitarne mogą być równie skuteczne. Niekoronowany car Rosji doskonale zna mentalne wygodnictwo Zachodu i, jak do tej pory skutecznie realizuje swą politykę i to na kilku frontach. Najpierw było mamienie pokojowymi intencjami byłego szpiega KGB w Dreźnie i równoległe, stopniowe, konsekwentne uzależnianie energetyczne Europy od rosyjskich dostaw. Teraz jest szantaż energetyczny i uniezależnianie się… Rosji od sprzedaży swych surowców dla UE, dzięki lukratywnym kontraktom z innymi odbiorcami. Rosja nie zasypuje gruszek w popiele. W maju br., podczas pobytu w Szanghaju, prezydent Putin ogłosił uzgodnienie z Chinami dostaw syberyjskiego gazu o wartości bez mała pół biliona dolarów.

Startujemy z największym na świecie projektem budowlanym

— oznajmił Putin triumfalnie po podpisaniu tej umowy.

Po stronie rosyjskiej budowa nowego gazociągu o nazwie „Siła Syberii” już się rozpoczęła, Chińczycy przystąpią do niej wiosną przyszłego roku. Pierwsze dostawy mają nastąpić już za cztery lata. Obecnie największym rynkiem zbytu rosyjskiego gazu jest Europa. Negocjacje z Chinami trwały dziesięć lat i, jak można przypuszczać, gdyby zakończyły się szybciej, cała Ukraina byłaby dziś immanentną częścią rosyjskiego „imperium”.

W listopadzie odbędzie się kolejne spotkanie nowych partnerów: Władimira Putina i „prezydenta” (zgodnie z oficjalną nazwą przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej) Xi Jinping’a. Dziś jeszcze zakręcenie przez Rosjan kurka z gazem dla Europy jest mało prawdopodobne, oznaczałoby bowiem otwartą konfrontację. Zajęcie Krymu i rosyjsko-ukraińska wojna „zielonych ludzików” spowodowała, że kraje UE powoli pozbywają się złudzeń co do „imperatora” Putina. Dwa dni temu nawet Francja, choć mało kto się tego spodziewał, postanowiła „wstrzymać” dostawy swych mistrali na użytek rosyjskiej marynarki wojennej. Tyle, że „wstrzymywanie” się niczego na dłuższą metę nie załatwi.

Na znany w świecie program modernizacji armii Rosja zamierza wydać gigantyczna sumę 700 mld dolarów. W ciągu sześciu lat jej marynarka wojenna otrzyma 20 różnych okrętów. Francuski desantowiec, któremu nadano już imię „Sewastopol”, może transportować 40 czołgów, 16 helikopterów i prawie pół tysiąca żołnierzy. Jak nie krył imiennik Putina, były admirał Wysocki:

Gdybyśmy mieli te okręty w 2008r., pokonanie Gruzji zajęłoby nam 40 minut…

Według amerykańskiej prasy, w Pentagonie rozważa się odkupienie rosyjskiego zamówienia we francuskiej stoczni Saint-Nazaire. To również, jeśli w ogóle Paryż poszedłby na zerwanie umowy z Rosją, nie wystarczy. W tym kontekście wyłania się pytanie, jaki będzie efekt szczytu NATO w Newport? Do tej pory sojusz trzymał się dawnych ustaleń z krajem Putina o nierozbudowywaniu swego potencjału obronnego na terenie środkowo-wschodniej Europy, choć Rosjanie bezpardonowo wielokrotnie złamali te uzgodnienia, choćby przez rozmieszczanie ludzi, sprzętu i uzbrojenia, w tym rakiet średniego zasięgu w Królewcu, czy na Białorusi, gdzie utworzyli nowe bazy lotnicze.

Prezydent Barack Obama, który zarządził swój słynny reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, wraca z „dalekiej podróży” do rzeczywistości. Przed szczytem NATO w brytyjskim Newport odczuł nagle potrzebę „międzylądowania” w maleńkiej Estonii.

Kraje takie jak Estonia, Łotwa, Litwa nie są terytorium posowieckim

— stwierdził ku pokrzepieniu serc mieszkańców byłych republik ZSRR i uspokajał:

USA będzie bronić integralności terytorialnej każdego z naszych sojuszników. Tallin, Ryga i Wilno są dla nas tak samo ważne, jak Paryż, czy Berlin.

Ale żadne słowa i najgorętsze nawet zapewnienia nie zagwarantują nikomu bezpieczeństwa. Na jakie konkretnie kroki zdecydują się uczestnicy obrad w Newport? Na jakie retorsje zdecyduje się UE?

Bruksela „rozważa” m.in. sankcje na rynku kapitałowym wobec rosyjskich firm, dla sektora bankowego, obronnego i naftowego. A wystarczyło wcześniej sięgnąć do literatury brytyjskiego noblisty Josepha Kiplinga, który tysiąc lat bezowocnych prób europeizacji Rosji podsumował krótko:

Wschód jest Wschodem, Zachód Zachodem i nigdy się nie zejdą…

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych