„To jest wojna taka, jak najgorsze sceny z II wojny światowej” - mówi dziennikarka ranna na Ukrainie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/Fakt
fot. wPolityce.pl/Fakt

Bianka Zalewska, pochodząca z Polski dziennikarka ukraińskiej telewizji zdała „Faktowi” dramatyczna relację z ogarniętej chaosem wojny wschodniej Ukrainy. Zalewska stała się ofiarą snajpera, otarła się o śmierć.

Cały czas czuję, że mam połamany kręgosłup, połamane żebra. Ból przypomina mi o tym, co się stało na każdym kroku, każda próba schylenia się, podniesienia czegoś, jest odkupiona dużym bólem. (…) Pamiętam wszystko dokładnie. To była niedziela 27 lipca. Wracaliśmy do Kijowa z Ługańska, gdzie pracowałam jako reporterka przez dwa tygodnie. (…) Byłam już przebrana w zwykłe dżinsy i tenisówki, zdjęłam kamizelkę kuloodporną i hełm. Wsiedliśmy do cywilnego samochodu. W pewnym momencie dwie kule przebiły opony, samochód wypadł z drogi, przekoziołkował kilka razy i wylądowaliśmy w rowie do góry kołami. Ocknęłam się z głową w piachu, część samochodu mnie przygniatała. Ktoś zaczął krzyczeć, że benzyna się wylewa i żebyśmy wychodzili. Ja nie mogłam się ruszyć. Wtedy Żenia, żołnierz z batalionu AIDAR, pomógł mi przepchnąć się do bagażnika i stamtąd mnie wyciągnął.

— opowiada dziennikarka i próbuje opisać swoimi słowami konflikt, który toczy się na wschodniej Ukrainie.

To jest wojna taka, jak najgorsze sceny z II wojny światowej: są czołgi, ciężka artyleria, rozerwane od granatów ciała i umierający, wykrwawiający się w okopach żołnierze. (…) To jest wojna, która bardzo uderza w cywilów, przede wszystkim na wschodzie Ukrainy. W jednym ze swoich reportaży zarejestrowałam taką sytuację: dwie minuty przed nami, w wiosce, w posiadłość zwykłych cywilów trafił granat minowy. Zatrzymaliśmy się. Kobieta w wieku 60 lat strasznie płakała, cały dom został zniszczony, stracili wszystko. Ci ludzi nie chcieli uczestniczyć w tej wojnie, ale ona sama do nich przyszła

— relacjonuje Zalewska.

Życie na froncie to jest ciągły strach, bycie pod ciągłym ostrzałem. To wygląda tak, że żołnierze jadą na front na kilka dni, walczą, a potem wracają do bazy na dobę, dwie lub trzy. Piorą swoje rzeczy, żeby za chwilę znowu wrócić do walki. Tam każdy życzy sobie, żeby przeżyć kolejną noc. (…) Wszystko co jest pokazywane w mediach w Polsce jest bardzo delikatne, wygładzone. Widzimy mapy i przejeżdżające czołgi. Ludzie nie widzą, jacy ludzie tam walczą, a tam walczą tacy sami ludzie jak ja czy ty, to są nasi rówieśnicy. Kiedy my spędzamy wieczory przed telewizorem lub pijąc wino w knajpie, oni tam strzelają i myślą o tym, żeby ich nikt nie zabił

— dramatycznie opisuje sytuację dziennikarka. Zwraca także uwagę, ze wojna pozbawiła Ukraińców marzeń o zbliżeniu się do Europy.

Myślę, że oni już nie mają żadnych oczekiwań. Kiedy słyszą Unia Europejska, machają ręką, chociaż wiązali z nią wielkie nadzieje jeszcze w czasie rewolucji na Majdanie. Myślę, że są rozczarowani, że nie dostali z unii żadnej konkretnej pomocy

— mówi Bianka Zalewska.

źródło: fakt.pl/Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych