Rotfeld: „Putin się przeliczył. Polityka salami, odcinania Ukrainy po kawałku, została zatrzymana”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.PAP/Rafał Guz
Fot.PAP/Rafał Guz

Dziś europejski model, czyli demokracja i państwo prawa, traktowany jest w Rosji jak swoista zaraza. Jeśli ta „choroba” opanuje Ukrainę, to zainfekuje także Rosję – mówi były minister spraw zagranicznych, prawnik Adam Daniel Rotfeld w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Według niego okupacja Ukrainy nie jest strategicznym celem Putina.

Powiedziałbym, że jego cele strategiczne obejmują trzy elementy: utrzymanie się u władzy, zapobieżenie rozpadowi Federacji Rosyjskiej i przywrócenie Rosji tej pozycji, jaką miał Związek Radziecki w okresie swojej największej potęgi. Do realizacji tych celów potrzebuje poparcia rosyjskiego narodu. Uzyskał je po inkorporacji Krymu w stopniu wyższym, niż zapewne sam się spodziewał

-przekonuje były dyplomata. Nie oznacza to jednak jego zdaniem, że Putin dąży do formalnego włączenia Ukrainy do Rosji.

Zmierza do tego, by Ukrainę uzależnić od Rosji, zwasalizować ją. Odmawia Ukrainie prawa do obrania swobodnej drogi rozwoju wewnętrznego

—tłumaczy Rotfeld. Oraz przekonuje, że prezydenta Rosji mniej niepokoi polityka zagraniczna Ukrainy niż jej polityka wewnętrzna.

Powiem więcej - o sytuacji i bezpieczeństwie w dzisiejszym świecie coraz bardziej decydują nie tyle relacje między państwami, ile sytuacja wewnątrz tych państw, w tym wewnątrz Rosji i wewnątrz Ukrainy

—podkreśla. Według niego w kierownictwie dzisiejszej Rosji dominuje przekonanie, że jeśli obrany przez Ukrainę proeuropejski kierunek się sprawdzi i przyniesie pozytywne przemiany, to wielu Rosjan zapyta, dlaczego to się mogło udać na Ukrainie, a u nich nie.

Dziś europejski model, czyli demokracja i państwo prawa, poszanowanie praw jednostki i wolny rynek bez korupcji traktowane są w Rosji jak swoista zaraza. Jeśli ta „choroba” opanuje Ukrainę, to zainfekuje także Rosję. I to temu należy zapobiec

—zaznacza. Takie rozumowanie, przekonuje Rotfeld, to błąd. Według niego wynika ono z zakodowanej w ciągu 75 lat mentalności homo sovieticus.

Głęboko też zakorzenione jest przekonanie, że Rosja odwiecznie otoczona jest przez rusofobów i wrogów. Musi stawiać czoło zewnętrznemu zagrożeniu, które generowane jest przez Zachód. Na to nakładają się niezliczone teorie spiskowe. Takie teorie rodzą się na ogół w społeczeństwach niedemokratycznych. W przypadku Rosji sprzyja temu fakt, że ten olbrzymi kraj znalazł się pod rządami służb specjalnych

-wyjaśnia były minister spraw zagranicznych. Jego zdaniem nie należy się bać, gdy Żyrinowski mówi, że Polska zostanie zmieciona z powierzchni ziemi.

Swoimi ostatnimi wypowiedziami Władimir Żyrinowski zyskał w Polsce rozgłos. Nadmierny. Nie zasługuje na to. [..] Można spekulować, kto i po co inspiruje Żyrinowskiego do takich bredni. Bo nie ma wątpliwości, kto i po co zakładał partię Żyrinowskiego, której sama nazwa - Liberalno-Demokratyczna - jest parodią. Do tej pseudopartii i jej przewodniczącego należy odnosić się jako do jednego z instrumentów rosyjskich służb specjalnych

—uważa Rotfeld. Oraz przekonuje, że nasza polityka wobec Rosji powinna być dwutorowa i aktywna. A solidarność Zachodu wobec Rosji jego zdaniem „potrwa tyle, ile potrwa”.

Egoizmy narodowe prowadzą do erozji tej siły i spoistości. Wypowiedzi Viktora Orbána na Węgrzech, Roberta Ficy na Słowacji i ministra gospodarki Bułgarii Wasyla Sztonowa ilustrują trudności, jakie napotyka Unia w praktyce politycznej. Myślę, że przywódcom tych państw starczy wyobraźni, by zrozumieć, że na dłuższą metę siła Unii oparta na solidarności służy ich krajom lepiej niż podcinanie gałęzi, na której siedzi cała Europa

—mówi. Jego zdaniem świat także nie jest skazany na wybuch wielkiego konfliktu zbrojnego z udziałem potencjałów militarnych, jakimi dysponują wielkie mocarstwa.

Strategia odstraszania agresora była skuteczna w czasach zimnej wojny i jest skuteczna po jej zakończeniu. Ktokolwiek rozpocząłby wojnę ze Stanami Zjednoczonymi i całą euroatlantycką wspólnotą demokratycznych państw, jest skazany na przegraną. W dzisiejszym świecie nie ma potęgi większej od tej, jaką dysponuje NATO. Jednak z tego nie wynika, że raz na zawsze usunęliśmy groźbę wybuchu wojny. Niestety, tego typu konflikty jak na południowym wschodzie Ukrainy, czyli lokalne, o małej intensywności, asymetryczne, wojny per procura, hybrydowe czy też buntownicze, stały się swoistą formą realizowania celów politycznych za pomocą siły zbrojnej bez angażowania na wielką skalę mocarstw nuklearnych. Jest to igranie z ogniem

—przekonuje były dyplomata. Według niego decyzja o wywołaniu irredenty na pograniczu Rosji z Ukrainą była poważnym błędem.

Mam nadzieję, że świadomość tego dociera powoli do tych, którzy zdecydowali o wywołaniu tej wojny i jej wspieraniu. Ci w Rosji, którzy podjęli tę decyzję, przeliczyli się. […] Gdyby Ukraina, i jej prezydent Poroszenko nie podjęli decyzji o obronie integralności terytorialnej swego państwa, to po deklaracjach samozwańczych republik Ługańskiej i Donieckiej - kolejną byłaby Odessa, zamieszkana głównie przez ludność rosyjskojęzyczną. Polityka salami, czyli odcinania Ukrainy po kawałku, została zatrzymana

—podkreśla Rotfeld.

Ryb, GW

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych