Takie sankcje, jak te ogłoszone we wtorek najpierw przez UE, a następnie przez USA, powinny były zostać podjęte jako reakcja na aneksję Krymu w marcu. Wtedy – jak pamiętamy - były tylko sankcje symboliczne i pusta gadanina o czymś, co mogłoby Rosję naprawdę zaboleć. Dlatego Rosja mogła tak łatwo podjąć następne kroki przeciwko Ukrainie: najpierw destabilizując wschodnie obwody przez anty-kijowskie manifestacje, potem wysyłając tam najemników i sprzęt wojskowy. Putin wiedział, że straszenie dalszymi sankcjami jest niewiarygodne, więc robił dalej swoje.
I tak by to, zapewne, trwało dalej, gdyby nie rzecz przypadkowa acz tragiczna w skutkach: zestrzelenie malezyjskiego samolotu cywilnego z blisko 300 osobami na pokładzie, w tym z ok. 200 obywatelami Unii Europejskiej. Gdyby nie fakt, że rosyjska ingerencja na Ukrainie tak dotkliwie (choć, właśnie, przypadkowo) ugodziła w niewinnych Holendrów, Niemców, Anglików i innych Europejczyków, pies z kulawą nogą nie przejmowałby się na Zachodzie wojną silnej Rosji autorytarnej przeciwko słabej demokratyzującej się Ukrainie, pragnącej wyrwać się z rosyjskiej, postkomunistycznej strefy wpływów.
Ale stało się i wreszcie nastąpiła reakcja, która może być skuteczna. Zauważmy: tym razem inna, niż dotąd jest logika restrykcji. Już nie: „wdrożymy sankcje, jeśli zrobicie następny agresywny krok”, lecz odwrotnie: „teraz wdrażamy sankcje, a jak się cofniecie, to my wycofamy sankcje”. I zauważmy też, że tym razem wreszcie nie ma rozbieżności pomiędzy radykalną Ameryką i ostrożną, uwikłaną w interesy z Rosją, Europą.
Rosja odpowiedziała w środę, że sankcje będą miały efekt bumerangu. Odpowiedź chyba na wyrost, wydaje się, że sankcje będą wiele więcej kosztować Rosjan niż Zachód. Jedyny konkret w reakcji rosyjskiej jest nieprzekonujący. Bo jeśli rzeczywiście wzrosną ceny rosyjskiego gazu i ropy, to będzie dodatkowy powód, żeby jeszcze przyspieszyć generalną reorientację geografii importu tych surowców przez Europę. To jest możliwe, choć naturalnie, wymaga nieco czasu i dodatkowych kosztów. Ale radykalne zmniejszenie rosyjskiego eksportu tych surowców do Europy oznaczałoby dla Rosji gigantyczną katastrofę jej gospodarki, która na tym eksporcie stoi. A to mogłoby złamać rosyjską (dosyć glinianą w sumie) potęgę.
Ciekawe, czy naszym zachodnim partnerom starczy determinacji. Czy będą w stanie uznać na trwałe, że jakkolwiek straszna jest śmierć niewinnych ludzi, którzy zginęli w locie MH 17, to problem nie sprowadza się do tego, lecz do konstatacji, że Rosja nie jest normalnym krajem i że trzeba prowadzić wobec niej inną politykę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/207325-sankcje-mowia-rosja-jest-inna-niz-swiat-cywilizowany