Donbas i Gaza - łatwo się pomylić. „Sowiety to jest inna cywilizacja, nie mająca z Zachodem nic wspólnego”

PAP/EPA
PAP/EPA

Przypominam sobie z dawnych lat, gdy w ZSRR rządził Breżniew, głupstwa jakie potrafili wypisywać zachodni komentatorzy polityczni na temat natury tego reżimu. Za wyjątkiem twardych antykomunistów (typu Raymond Aron) prawie wszyscy bredzili coś o „wielkim kraju”, który dzięki swej przyspieszonej industrializacji dołączył do rodziny państw rozwiniętych, ergo cywilizowanych, ergo hołdujących tym samym wartościom co kraje „pierwszego świata” - nawet jeśli poziomem rozwoju jeszcze mu nie dorównuje. Tak mówili ludzie jako tako centrowi politycznie, komuniści zachodni, rzecz jasna, bredzili już zupełnie nieprzytomnie (np. Georges Marchais) o „globalnie pozytywnym bilansie Związku Radzieckiego”.

Przypomniał mi się tamten nastrój irytacji na ignorantów, którzy kompletnie nie dostrzegają, że Sowiety to jest inna cywilizacja, nie mająca z Zachodem nic wspólnego. Skąd to przypomnienie? Ano stąd, że przeczytałem editorial niejakiego Erica Chola w „Courrier International” zatytułowany „Niewinna krew za niewinną krew”, a poświęcony dwom tragediom ostatnich dni: zestrzeleniu malezyjskiego Boeninga w Donbasie i inwazji wojsk izraelskich na Gazę.

Pisze oto p. Eric Chol (jeden z szefów „CI”) następująco:

Z pozoru nic nie łączy tych dramatów, poza napędzaniem się przemocy, niepowstrzymanym strachem i nienawiścią, bezowocnymi wysiłkami dyplomacji, aby uspokoić konflikt. (…) A jednak jest coś, co je łączy, (…), one [ofiary - RG] są „niewinne”, jak zatytułował swój artykuł z 20 lipca The Independent.

I dalej w tym duchu o tym, że 100 lat temu wybuchła I wojna światowa i mimo upływu 100 lat dalej ofiarami konfliktów bywają cywile.

Proszę mnie dobrze zrozumieć. To prawda, że dzieci w szpitalu w Gazie zastrzelone przez wojsko izraelskie są tak samo niewinne, jak dzieci holenderskie lecące ze swoimi pluszakami w rękach na wakacje do Malezji feralnym lotem MH 17. Ale sytuacja konfliktu palestyńsko-izraelskiego ma tyle wspólnego z ukrytą interwencją Rosji na Ukrainie, co krzesło elektryczne z krzesłem barowym. W konflikcie na Bliskim Wschodzie mamy jasno zdefiniowane strony konfliktu, nikt tu niczego nie udaje. W konflikcie rosyjsko-ukraińskim, Putin formalnie nie jest jego stroną, mimo, że wywołał krwawą rebelię w sąsiednim państwie, zbroi ją i to bandyci, których tam posłał, zestrzelili cywilny samolot.

Konflikt bliskowschodni jest beznadziejnie uwikłany w historię, w kolejne fale przemocy (z obu stron) i nikt nie wie, jak z niego wyjść. Konflikt na wschodniej Ukrainie jest sztucznie wywołany przez przywódcę sąsiedniego państwa i bardzo łatwo byłoby go zakończyć.

Najkrócej mówiąc, krwawe wydarzenia między Jerozolimą a Ramallah wyrażają jakąś prawdę o stosunkach między Izraelczykami a Palestyńczykami, strącenie samolotu Malaysia Airlines było ruskim partactwem, formą oszustwa i dalej, dzięki matactwom Moskwy, pozostaje oszustwem. Rosja Putina kłamstwem stoi, jest inna niż cywilizowany świat. Kto tego nie widzi, daje Rosji alibi dla kolejnych aktów barbarzyństwa.

Angeliczny pacyfizm nigdy nie służył rozumowi. I nadal nie służy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych