Wielka wojna bliskowschodnia pod zieloną flagą?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot: PAP/EPA
fot: PAP/EPA

Po rewolucji w krajach arabskich w 2011 roku, Bliski Wschód stał się szczególnie niestabilnym regionem. Najtragiczniejszy obrót sprawy przybrały w Syrii, gdzie w trwającej od trzech lat wojnie domowej zginęło już ponad 170 tysięcy ludzi.

Od kilku miesięcy coraz poważniejsza sytuacja jest także w Iraku, gdzie Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIS) ogłosiło powstanie kalifatu. Po kilku latach względnego spokoju także Izrael i Autonomia Palestyńska stanęły na krawędzi wojny. Zbieg tych wydarzeń może w najgorszym wypadku oznaczać wybuch wielkiej wojny z udziałem muzułmańskich radykałów, Izraela i jego sojuszników.

Amerykanie wycofując się z końcem 2011 roku zostawili Irak zdestabilizowany z bardzo kruchą władzą, która nie potrafiła sobie w żaden sposób poradzić z terrorystami. Jeszcze w czasie, gdy wojska USA stacjonowały w tym kraju, dochodziło do częstych i krwawych zamachów w których ginęły setki niewinnych osób. Sytuacja po wycofaniu Amerykanów stała się wręcz dramatyczna, bo władze w Bagdadzie nie potrafiły sobie poradzić z rosnącymi w siłę muzułmańskimi radykałami, którzy brutalnie wykorzystali słabość irackiego rządu.

Od początku roku ISIS zajmował kolejne prowincje i miasta w Iraku, w tym ważne strategicznie Faludżę, Mosul i Tikrit. Niewykluczone, że w dalszym kroku islamiści podejmą próbę zdobycia Bagdadu. Sądząc po tym, co już udało się im osiągnąć (przy słabym oporze władz i niejasnych deklaracjach USA), ten cel wcale nie jest nierealny. Jeśli by do tego doszło, w regionie mogłoby powstać oparte na szariacie państwo, będące głównym eksporterem islamskiego radykalizmu na region, a być może także na cały świat.

To, co dzieje się w Iraku, ma także ogromny wpływ na to, co dzieje się w sąsiedniej Syrii. Tam rebelianci od trzech lat walczą z wojskami rządowymi, a ich celem jest obalenie Baszara al-Asada i wprowadzenie, podobnie jak w Iraku, rządów opartych na prawie szariatu. Sytuację komplikuje fakt, że w Syrii działają terroryści z Al-Kaidy. Obecnie najgorszym wariantem jest zdobycie przez islamistów władzy w Iraku i połączenie się z radykałami w Syrii, co z kolei może doprowadzić do rychłego upadku al-Asada i budowy wielkiego państwa islamskiego, które będzie destabilizować sytuację w regionie próbując rozciągnąć swoje wpływy na Turcję, czy Egipt.

Pod uwagę należy też wziąć fakt, że Izrael bliski jest wojny z Autonomią Palestyńską. Ewentualne zwycięstwo ISIS i islamistów w Syrii może otworzyć drogę do ataku na Izrael. W ten sposób jedyną możliwością zaprowadzenia spokoju na Bliskim Wschodzie może stać się interwencja państw zachodnich oraz USA. Jednak Barack Obama nie bardzo chce angażować się w kolejne wojny na Bliskim Wschodzie, a poza tym stosunki z Tel-Awiwem uległy za jego prezydentury znacznemu ochłodzeniu. Co ciekawe w walce z radykałami ważną rolę może odegrać Iran. Teheran chce odgrywać rolę regionalnego mocarstwa, a po zdobyciu władzy przez Hasana Rouhaniego wysyła koncyliacyjne sygnały do Zachodu i wkrótce może stać się ważnym ogniwem w walce z muzułmańską ekstremą.

Kluczowe jest też stanowisko Rosji. Przed wybuchem kryzysu ukraińskiego Moskwa aktywnie włączyła się w konflikt syryjski negocjując między innymi neutralizację broni chemicznej znajdującej się w dyspozycji rządu w Damaszku. Teraz skuteczna próba załagodzenia, bądź zakończenia ewentualnej wojny na Bliskim Wschodzie znacznie pomogłaby Rosji odbudować zrujnowany wizerunek. Z drugiej jednak strony istnieją poważne przesłanki, że Rosja zamierza wejść do ukraińskiego Donbasu. Angażując się militarnie na Ukrainie Moskwa na wiele lat przestanie mieć jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych