Ukraina: Prorosyjscy terroryści krytykują Kreml za bezczynność i domagają się militarnej interwencji. „Jeśli Rosja nie pomoże, Słowiańsk padnie”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Minister obrony tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow ocenił dziś, że bastion prorosyjskich bojowników na wschodzie Ukrainy, Słowiańsk, zostanie „zniszczony” w dwa tygodnie, o ile Rosja nie podejmie interwencji militarnej lub na rzecz rozejmu.

Jeśli Rosja nie doprowadzi do rozejmu z siłami ukraińskimi lub nie interweniuje zbrojnie w naszej sprawie, w sprawie Rosjan tu żyjących, będziemy zniszczeni

—powiedział Striełkow w wywiadzie zamieszczonym na rosyjskim portalu informacyjnym LifeNews.

To się stanie w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch. Pierwszy zniszczony zostanie Słowiańsk, z całą jego ludnością

—kontynuował Striełkow, który według ukraińskich służb bezpieczeństwa jest pułkownikiem rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Striełkow posunął się nawet do skrytykowania bezczynności Rosji w konflikcie, w którym prorosyjscy terroryści na wschodzie Ukrainy stawiają opór siłom rządowym.

Rosja nie chce im pomóc, tak aby połączyli się ze swoim ludem, ze swoją wielką rosyjską rodziną

-ubolewał, odnosząc się do prorosyjskich bojowników.

Bardzo trudno uznać, że od trzech miesięcy, już prawie trzy miesiące, jak jesteśmy w Słowiańsku, aby pomóc miejscowej ludności w obronie jej praw, (…) a nie otrzymaliśmy prawie żadnej pomocy

—powiedział Striełkow. Słowiańsk, liczący około 110 tys. mieszkańców przed początkiem separatystycznej rebelii, jest obecnie teatrem niemal codziennych, krwawych walk. Większa cześć miasta pozbawiona jest elektryczności, linie energetyczne i stacje wodociągowe są uszkodzone.

Moi żołnierze są codziennie zabijani, a szpitale zapełniają się rannym

—dodał Striełkow.

Będziemy kontynuować naszą walkę, ale naprawdę potrzebujemy pomocy

—podkreślił. Poprzedni rozejm, jednostronnie ogłoszony przez Kijów, nie został odnowiony w poniedziałek, ponieważ plan pokojowy zaproponowany przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę nie został zaakceptowany przez rebeliantów i nadal trwały incydenty zbrojne.

Tymczasem Kijów poinformował, że ukraińskie siły rządowe wyparły prorosyjskich terrorystów z 17 miejscowości. Rosja jednak wciąż przybliża do granicy swe wojska.

A prorosyjscy bojownicy atakują granicę z obu stron

—powiedział sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Parubij. Jak poinformował dziś na briefingu w Kijowie, siły rządowe kontrolują obecnie 23 z łącznie 36 rejonów (powiatów) w obwodach donieckim i ługańskim na wschodzie Ukrainy, gdzie kontynuowana jest operacja zbrojna wymierzona w rebeliantów.

Trwają nadal starcia, których celem jest obrona granicy i zlikwidowanie terrorystów w obwodach ługańskim i donieckim. Odbywa się to przy jednoczesnym stałym napływie sprzętu wojskowego i sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej w rejon granicy z Ukrainą

—wyjaśnił sekretarz RBNiO. Zaprzeczył, by wojska rosyjskie wycofywały się znad granicy; jak ocenił, są tam w liczbie około 40 tysięcy.

Doszło nie do wycofania wojsk, a do ich rotacji

—wyjaśnił. Według niego w ostatnich dniach ukraińskie siły rządowe przejęły na wschodzie łącznie 17 miejscowości.

Z kolei ukraińskie posterunki graniczne w obwodach donieckim i ługańskim są celem stałych ataków zarówno z terytorium Ukrainy jak i Rosji

—oświadczył.

Niewykluczone, że niezbędne okaże się wprowadzenie stanu wojennego w tych regionach

—dodał Parubij. Sekretarz RBNiO oświadczył także, że stroną rozmów z separatystami nie może być prorosyjski polityk ukraiński Wiktor Medwedczuk. Zarzucił mu, że „tworzył on grunt dla wtargnięcia rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy”. Medwedczuk dotąd, przy akceptacji Rosji, brał udział w konsultacjach z prorosyjskimi terrorystami, w których uczestniczyli także przedstawiciele władz w Kijowie, a także Rosji i OBWE.

Ryb, PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych