Myślę, że zatrzymanie go było błędem. Wystarczyło go wezwać na przesłuchanie. Sędziowie jednak argumentują, że Sarkozy to obywatel jak każdy inny. I dokładnie tak go potraktowali -mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl francuski politolog i prawnik i wykładowca na Katedrze Prawa uniwersytetu w Montpellier, prof. Daniel Mainguy.
wPolityce.pl: Były prezydent Francji Nicolas Sarkozy usłyszał dziś formalnie zarzut „aktywnej korupcji”, „podżegania do łamania tajemnicy zawodowej” oraz „handlowania wpływami”. To poważne zarzuty?
prof. Daniel Mainguy: To są bardzo poważne zarzuty. W szczególności zarzut aktywnej korupcji. Oznacza to, że inicjatywa korupcyjna wyszła od byłego prezydenta. To, co sędziowie śledczy wytykają Sarkozy’emu to to, że w ubiegłym roku poprosił swojego adwokata, Thierry’ego Herzoga o to, by zadzwonił do sędziego Gilberta Aziberta, zasiadającego w Pierwszej Izbie Cywilnej Sądu Kasacyjnego, zajmującej się głównie kontraktami międzynarodowymi, i namówił go do tego, by skontaktował się z jednym ze swoich kolegów zasiadających w Pierwszej Izbie Karnej, i wyciągnął z niego informacje na temat toczącego się przeciwko Sarkozy’emu śledztwa w tzw. sprawie Bettencourt. Czyli śledztwa dot. nielegalnego finansowania jego kampanii prezydenckiej w 2007 r. przez spadkobierczynię koncernu L’Oreal. W zamian sędzia Azibert miał otrzymać intratną pozycję w Monaco. O ile wiemy Azibert tego stanowiska nigdy nie otrzymał, bowiem wciąż zasiada w Sądzie Kasacyjnym, i nie wiemy, czy kiedykolwiek domagał się od Sarkozy’ego, by spełnił swoją część umowy. Dlatego zarzut „handlowania wpływami” jest prawnie najsłabszym z zarzutów postawionych Sarkozy’emu. Nie ma bowiem żadnych dowodów na to, że doszło do wymiany.
Pytanie, czy sędzia Azibert dostarczył byłemu prezydentowi informacje, o które prosił…
Tego nie wiemy, ponieważ jest to objęte tajemnicą śledztwa. Ale przypuszczam, że poprosił swojego kolegę o tą informację. Inaczej śledczy postępowaliby z większą wstrzemięźliwością w tej sprawie. Już teraz wiadomo jednak jaką strategię obrony wybiorą adwokaci byłego prezydenta. Moim zdaniem będą próbowali udowodnić, że nie doszło do handlu wpływami. Będą chcieli uzyskać wycofanie tego zarzutu.
Czy Sarkozy może kontestować podsłuchy? Już teraz słychać z jego otoczenia, że były nielegalne..
Większość nagrań pochodzi z września 2013 r. i dotyczy rozmów między byłym prezydentem a jego adwokatem. Tajemnicę zawodową, która obowiązuje adwokatów wolno złamać tylko wówczas, gdy zostało popełnione poważne przestępstwo, a nie gdy podejrzewa się, że mogło, albo może dojść do popełnienia takiego przestępstwa. Poza tym obrońcy Sarkozy’ego mogą argumentować, że podsłuchy zostały założone w ramach innego śledztwa, zw. afery Kaddafi, i dlatego nie wolnobyło ich użyć do uruchomienia kolejnego dochodzenia. Chociaż to w sprawach kryminalnych obecnie standard. O legalności podsłuchów rozstrzygnie sąd apelacyjny w Paryżu, do którego odwołał się Sarkozy. Jeśli orzeknie, że taśmy są nielegalne, zostaną wycofane ze śledztwa. To nie musi jednak pociągnąć za sobą wycofania oskarżeń. Przypuszczam, że śledczy dysponują jeszcze innymi materiałami dowodowymi.
Otoczenie Sarkozy’ego twierdzi, że cała sprawa jest politycznie umotywowana. Mówi o „polowaniu” na byłego prezydenta. Jedna z prowadzących śledztwo sędzi niegdyś przewodniczyła związkom zawodowym pracowników wymiaru sprawiedliwości, blisko powiązanych z rządzącymi socjalistami. Kiedyś nawet napisała artykuł pełen pochwał dla prezydenta Françoisa Hollande’a…
Nie przesadzajmy. Sarkozy zawsze miał trudną relację z wymiarem sprawiedliwości. W 2009 r., będąc prezydentem, usiłował zlikwidować sędziów śledczych, którzy jego zdaniem są zbyt niezależni od władzy. Później okazało się, że w budynku związków zawodowych pracowników wymiaru sprawiedliwości powiesili tablicę ze zdjęciami polityków centroprawicy z napisem: „Mur kretynów”. Wybuchł skandal, tablicę zdjęli. Więc tak, relacje nie są najlepsze, ale to nie oznacza, że sędziowie śledczy, którzy prowadzą sprawę Sarkozy’ego są do niego uprzedzeni i postanowili go zniszczyć. Nie ma na to żadnych dowodów. Sędzia może prywatnie popierać socjalistów, a jednocześnie być kompetentnym zawodowo.
Czy aresztowanie byłego prezydenta było konieczne? Jego obrońcy twierdzą, że nie i że chciano w ten sposób wywrzeć na niego dodatkową presję…
Myślę, że zatrzymanie go było błędem. Wystarczyło go wezwać na przesłuchanie. Sędziowie jednak argumentują, że Sarkozy to obywatel jak każdy inny. I dokładnie tak go potraktowali.
Co grozi byłemu prezydentowi? Media francuskie mówią nawet o 10 latach więzienia i grzywnie w wysokości miliona euro..
Bzdura. Nic mu nie grozi. Kara więzienia w zawieszeniu i moim zdaniem skromna grzywna. Inaczej wygląda sytuacja na poziomie politycznym. Może bowiem otrzymać zakaz kandydowania w wyborach. Wtedy będą nici ze startu w wyścigu o fotel prezydencki w 2017 r.
Rozmawiała Aleksandra Rybińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/203352-prof-daniel-mainguy-sarkozyemu-niewiele-grozi-od-strony-prawnej-ale-cena-polityczna-moze-byc-zakaz-startu-w-wyborach-prezydenckich-nasz-wywiad