Skąd my to znamy? „Gospodarka aż dudni” – mówił Gyurcsany. A potem „Kłamaliśmy rano…” Górny przypomina węgierskie „taśmy prawdy”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wSieci
Fot. wSieci

Kłamaliśmy przez ostatnie półtora roku. […] Kłamaliśmy w dzień i w nocy. […] Nie mieliśmy wyboru, bo spieprzyliśmy gospodarkę, i to nie tylko trochę, ale bardzo. […] Nie znajdziecie ani jednego znaczącego posunięcia, z którego moglibyśmy być dumni”– mówił Gyurcsány, który w swym wystąpieniu aż trzy razy nazwał Węgry „tym kurewskim krajem

— ten cytat Węgrzy znają doskonale. W 2006 roku ujrzało światło dzienne nagranie słów premier Ferenca Gyurcsány’ego z zamkniętego posiedzenia partii socjalistycznej rządzącej wówczas krajem. Wybuchł skandal, gdy okazało się, że szef rządu przyznał, iż lewica celowo mówiła nieprawdę o rzeczywistym stanie państwa, byle nie dopuścić do władzy opozycyjnego Fideszu.

Grzegorz Górny w tygodniku „wSieci” przypomina aferę, która doprowadziła do radykalnej zmiany władzy na Węgrzech. Ówczesny gdy opozycja wskazywała na fatalną kondycję państwa, minister gospodarki mówił:

Ten mistrz populizmu Orbán nie wstydzi się nawet rozpowszechniać kłamstw o stanie kraju, byle tylko dorwać się do władzy.

Premier zaś przekonywał:

Gospodarka aż dudni.

Po kilku miesiącach okazało się, że ordynarnie kłamali, a rację miał Fidesz. W międzyczasie kolejne wybory wygrali jednak ponownie socjaliści, a Gyurcsány ponownie został premierem.

Gdy okazało się, jak naprawdę miewa się węgierska gospodarka, socjaliści przekonywali, że musieli kłamać w imię wyższej konieczności – żeby nie dopuścić do władzy Fideszu.

Narracja przedstawiająca notorycznego kłamcę jako osobę wyjątkowo prawdomówną nie przekonała jednak większości obywateli, skoro w pierwszym sondażu po ujawnieniu mowy premiera aż dwie trzecie wyborców domagało się jego dymisji

— pisze Górny. Publicysta przypomina też słowa Gyurcsány’ego podsumowującego rok 2006:

Węgry nie rozwijają się, ponieważ opozycja nie chce współpracować. Największą przeszkodą dla nas jest zła atmosfera, która nie pozwala nam zająć się prawdziwymi problemami kraju.

Nie przekonało to Węgrów. Wybuchły masowe protesty, w czasie których domagano się dymisji rządu. Doszło do zamieszek, rannych zostało kilkaset osób. Fidesz trzymał się od tego z daleka, by uniknąć wciągnięcia w prowokację ze strony rządzących.

Prym w starciach wiodła natomiast radykalna młodzież narodowa, która później odnajdzie się w nacjonalistycznym Jobbiku. Władza przedstawiała to wydarzenie jako konflikt z odradzającym się faszyzmem, przed którym jedyną obroną może być tylko lewica

— czytamy we „wSieci”.

Efektem sytuacji w kraju było zdecydowane zwycięstwo Fideszu w wyborach samorządowych. Prezydent wezwał do przegłosowania wotum nieufności dla rządu, ale rządząca lewica Szla w zaparte.

Jak dalej potoczyły się wypadki na Węgrzech i w jaki sposób ostatecznie odsunięto od władzy skompromitowaną ekipę – czytaj w najnowszym „wSieci”.

Socjaliści są dziś cieniem dawnej potęgi. Ostatni sprawdzian, czyli majowe wybory do europarlamentu, nie wypadł dla nich pomyślnie. Uzyskali zaledwie 10-procentowe poparcie. Proces schyłku lewicy rozpoczął się jednak w 2006 r., kiedy ujawnione zostały „taśmy prawdy”. Socjalistom udało się co prawda jeszcze przez 3,5 roku utrzymać u władzy, ale przez ten czas nie potrafili odbudować społecznego zaufania. Upadek pozostawał więc tylko kwestią czasu.

— podsumowuje Grzegorz Górny.

CZYTAJ TAKŻE:

Jarosław Kaczyński we „wSieci”: Donald Tusk jest bliski nokautu. „Ostatni cios padnie najpóźniej w rundzie ostatniej, czyli w dniu wyborów”

Jan Rokita we „wSieci”: Najbardziej mroczne wizje Macierewicza to pestka wobec pseudologiki Tuska o międzynarodowym spisku ws. afery taśmowej

mt

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych