Rosja powinna teraz przyczynić się do ustabilizowania sytuacji na Ukrainie
— stwierdziła stanowczo kanclerz Niemiec na konferencji prasowej w Brukseli, po pierwszym dniu obrad szczytu G-7.
Jeśli się nie przyczyni, nie zaprzestanie wspierania separatystów, nie wycofa wszystkich żołnierzy znad granicy i nie podejmie współpracy z ukraińskim prezydentem, „możliwe będzie zaostrzenie restrykcji”, zakomunikowali przywódcy USA, Kanady, Japonii, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch. Co na to prezydent Władimir Putin? To co zwykle, nic…
W interpretacji uczestników brukselskiego szczytu, chodzi o „zachowanie równowagi między wysiłkami dyplomatycznymi a sankcjami”. Co dały sankcje wprowadzone do tej pory - obostrzenia wizowe, obejmujące rosyjskich polityków, wojskowych i paru oligarchów? Też nic. Sam Putin, główny odpowiedzialny za aneksję Krymu i destabilizację na Ukrainie o wizy występować nie musi. Jest nawet zapraszany, jak np. na obchody rocznicy desantu zachodnich aliantów w Normandii…
Rzecz jasna, rozmawiać trzeba, jednak to nie Putin o te rozmowy zabiega. On ewentualnie może się na nie zgodzić, może podyskutować, kto zawinił na Ukrainie i kto bron i demokracji. Kanclerz RFN Angela Merkel, prezydent Francji François Hollande oraz premier Wielkiej Brytanii już „wyrazili gotowość” do podjęcia dialogu z Putinem, na marginesie spotkania w Normandii. Mają też nadzieję, że prezydent Rosji porozmawia z zaproszonym również na te uroczystości ukraińskim prezydentem Petrem Poroszenką.
O czym mają rozmawiać, skoro ten ostatni oświadczył w Warszawie, że jego kraj nigdy nie uzna okupacji Krymu przez Rosjan, co notabene powiedział także prezydent USA Barack Obama, zaś Rosjanie uważają nie tylko ten półwysep za ich własność? - tego nie wie nikt. Rychłego rozładowania napiętej sytuacji na Ukrainie i na arenie międzynarodowej w szerszym kontekście nie należy się raczej spodziewać. Tym bardziej, że Rosjanie już zapowiedzieli, iż udzielą „stosownej odpowiedzi” na plan wzmocnienia przez USA i NATO wojskowej obecności w krajach członkowskich sojuszu w środkowowschodniej.
W każdym razie, Putin też gotów jest do dialogu:
Nikomu schodzić z drogi nie zamierzam
— powiedział w wywiadzie dla francuskiej telewizji TF1 i Europe1, co może być to rozumiane w dwojako: że jeśli Obama zechce z nim pogawędzić podczas pobytu we Francji, nie będzie go unikał, lub - że nie boi się amerykańskich pogróżek i również wzmocni swą wojskowa prezencję na pograniczu z krajami NATO i UE, co notabene robi już od dawna. Obama nie wyraził do tej pory ochoty na kuluarowa pogawędkę z prezydentem Rosji.
Ciekawa jest też „jednomyślność” Francji i Niemiec w sprawie ewentualnego zaostrzenia sankcji: niby grożą (słowa nic nie kosztują), ale - jak skwitował bezpardonowo prezydent Hollande oburzenie międzynarodowej opinii na budowanie we francuskich stoczniach dla rosyjskiej marynarki wojennej okrętów
„Mistral”, pomimo aneksji Krymu
To nie ma znaczenia, wywiążemy się z umowy…
Jeden taki okręt bez uzbrojenia ma kosztować 600 mln euro. Polityka może śmierdzi, ale pieniądze już nie… Na poważniejsze sankcje gospodarcze wobec Rosji się nie zanosi. Putin zdaje sobie z tego sprawę i gra swego pokera - wie, że w najgorszym przypadku już wygrał: jego politykę popiera 90 proc. rodaków, którzy są dumni, że „podniósł Rosję z kolan”, a Krym jest dziś rosyjski, i czy za granicą ktoś to uznaje, czy nie, jeśli nie wydarzy się żaden wielki kataklizm, rosyjski pozostanie. Co do reszty Ukrainy, pan na Kremlu blefuje i gra na czas. Ma świadomość, że wymagane przez Zachód reformy na Ukrainie będą kosztowały jej ludność wiele potu i łez, a ponieważ nikt nie roztacza przed Ukraińcami nadziei na ich pełnoprawne członkostwo w UE i NATO, istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że nie zechcą być państwem buforowym i, gdy już się zmęczą, sami poproszą o przyjęcie do putinowskiej „unii euroazjatyckiej”… Jak będzie? Zobaczymy, tymczasem trwa przeciąganie liny. Czy rezygnacja z zaplanowanych obrad w Soczi, przeniesienie ich do Brukseli i odwołanie zaproszenia Putina na szczyt G-7 było karą dla Rosji? Co najwyżej pstryczkiem o znaczeniu wyłącznie symbolicznym. Rosja została dokooptowana do tego gremium najbardziej uprzemysłowionych państw świata awansem, przed szesnastu laty, w chwili gospodarczej i ekonomicznej zapaści za prezydentury Borysa Jelcyna, dzięki wstawiennictwu Gerharda Schrödera. Na marginesie, sam Jelcyn nie bardzo wiedział wówczas o co chodzi - gdy wylądował w Kolonii jeszcze w roli obserwatora, był kompletnie pijany i do sali obrad doszedł tylko dzięki fizycznej pomocy kanclerza… Od tamtej chwili sploty gospodarcze RFN z Rosją bardzo się zagęściły i wzmocniły – niezależnie od ostrzeżeń Merkel - Niemcy będą ostatnim krajem, który zgodzi się na bardziej dokuczliwe restrykcje wobec rosyjskich partnerów.
Co jeszcze, poza problemem ukraińskim, było tematem obrad wielkiej siódemki w Brukseli? Wielka siódemka potępiła również reżim zdeklarowanego przeciwnika USA i Izraela, syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Ów stary- i po wyborach sprzed kilku dni (3 czerwca) nowy prezydent ma na sumieniu zbrodnie przeciw ludzkości. Jest oskarżany o śmierć ponad 160 tys. ludzi, jednak dzięki wsparciu Rosjan, którzy i na tym polu wygrali z USA, będzie mógł rządzić przez kolejną kadencję. Według syryjskich danych, na el-Asada głosowało… 88,7 proc. obywateli.
W harmonogramie szczytu G-7 było też omówienie sytuacji w gospodarce światowej, w handlu międzynarodowym, zaopatrzenia w energię i zmian klimatycznych. Co w tych kwestiach uradzono? Nic konkretnego.
W centrum uwagi pozostaje Rosja i życzeniowo-proszalne hasło słyszane z Zachodu nie od dziś: „jeśli nie zaprzestanie…, możliwe będzie…”, co umożliwia Putinowi jego rozgrywkę i stawianie świata przed faktami. Marek Grechuta ujął to bardziej trafnie, acz w nieco innym kontekście: „co jest możliwe to możliwe, a co się zdaje to się zdaje”…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/199316-poker-putina-uczestnicy-szczytu-g-7-podjeli-zyczeniowo-proszalna-uchwale-wobec-rosji-jesli-nie-zaprzestanie-mozliwe-bedzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.