Roman Graczyk: Po tzw. referendach na Ukrainie. Zachód umywa ręce. Czy Merkel i Hollande są wykonać choćby krok w obronie Kijowa?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Zakończyło się referendum w obwodach donieckim i ługańskim. Mimo, że jego przebieg urągał wszelkim standardom demokratycznego prawa wyborczego (brak progu frekwencyjnego, możliwość wielokrotnego głosowania, głosowanie de facto jawne, nacisk propagandowy i pogróżki – ze śmiertelnymi włącznie – pod adresem zwolenników jedności Ukrainy) zapewne już w najbliższych godzinach separatyści ogłoszą Orbi et Urbi swoje walne zwycięstwo. A od jutra zaczną budować władze Ludowej Republiki Donieckiej, niezależne od Kijowa. Po czym przystąpią do rozbrajania formacji policyjnych i wojskowych jeszcze wiernych Kijowowi, traktując je jako okupacyjne.

Nie bardzo widać, jak w tych warunkach miałoby się udać przeprowadzenie w Donbasie wyborów prezydenckich 25 maja. Tym samym stało się to, co musiało się stać wskutek bojaźliwej postawy Zachodu, a szczególnie Unii Europejskiej – w tym kanclerz Merkel. Pisałem tu równo tydzień temu, że odkładanie poważnych sankcji gospodarczych przeciwko Rosji ad calendas grecas, np. uznanie, że dzisiejsze referendum nie jest powodem do uruchomienia ich sławetnej „trzeciej fazy”, to w praktyce zgoda na sparaliżowanie wyborów 25 maja. Dzisiaj już wiemy, że co najmniej w tych dwóch obwodach wyborów przeprowadzić się nie uda. Czyja to wina? Pani kanclerz Merkel, pan prezydent Hollande i inni ważni politycy Unii, powiedzą, że nie ma związku między zgodą Zachodu na referendum 11 maja, a paraliżem wyborów z 25 maja. To się nazywa hipokryzja.

We wczorajszej (10 maja) deklaracji ze Stralsundu Angela Merkel i François Hollande udają, że w konflikcie na wschodzie Ukrainy obie strony są na równi winne. W konsekwencji wzywają obie do umiarkowania. To tak, jakby powiedzieć, że bandyta i ścigający go policjant powinni na równi powściągnąć swoje reakcje. To wyraźnie pokazuje, jaki jest kierunek ich polityki. Jeśli dojdzie do drugiego spotkania w Genewie, o co Rosja już zabiega od pewnego czasu, to należy się spodziewać, że Zachód sprzeda tam Ukrainę Rosji, tym razem już bez teatru pozorów.

Były kanclerz Schrőder powiada, że polityka partnerstwa wschodniego UE była błędem, i że ona odpowiada za doprowadzenie do obecnej sytuacji Ukrainy. Może to i prawda. Ale - jak by tego nie oceniać - Zachód złożył Ukrainie pewną ofertę. Ukraina, kosztem zabitych na Majdanie podjęła tę ofertę. A teraz co? Teraz Zachód nie jest gotów pójść w obronie Ukrainy na sankcje, bo to obniżyłoby jego PKB o 1 punkt procentowy.

Roman Graczyk

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych