Fiflak Putina. Choć „okrągły stół” w sprawie Ukrainy jeszcze się nie odbył, prezydentowi Rosji już można wysyłać gratulacje…

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Jest taki stary dowcip:

Po katastrofie wahadłowca Challenger, rzecznik prezydenta USA sprawozdaje Ronaldowi Reaganowi, z których krajów napłynęły wyrazy współczucia. - …A Rosja?, dopytuje się Reagan. Na to rzecznik: - Rosjanie przysłali nam kondolencje jako pierwsi, już dwie godziny przed eksplozją Challengera…

Kawały nie biorą się z niczego. Jeśli prześledzić tytuły doniesień w prasie światowej o „nadziejach na dialog”, o „woli porozumienia” i „deeskalacji sytuacji na Ukrainie” po ostatnim wystąpieniu Władimira Putin, analogia nasuwa się sama. Najpierw Rosja rozhuśtała konflikt wewnętrzny i wzmocniła ukraińskich separatystów, anektowała Krym z pomocą „zielonych ludzików” i roznieciła rozruchy na wschodzie Ukrainy, teraz występuje w roli jedynego sprawiedliwego, obrońcy praw człowieka i rozjemcy… I znów mamy powtórkę scenariusza stosowanego przez polityków Kremla od czasów caratu, przez okres komunizmu, po działania niekoronowanego cara, byłego szpicla KGB, dziś prezydenta Federacji Rosyjskiej. Alleluja, Alleluja…!, Putin „dopomógł” w uwolnieniu obserwatorów OBWE, „dał sygnał separatystom” i wzywa do „podjęcia rozmów”… - ekscytują się różnojęzyczne agencje.

Kto z kim ma rozmawiać? To jasne, po jednej stronie reprezentanci USA, UE oraz wspierany przez nich samozwańczy, „faszystowski” rząd z Kijowa, a po drugiej miłujący pokój i broniący podstawowych praw człowieka Rosjanie oraz przedstawiciele ciemiężonego ludu ze wschodu Ukrainy, który nie chce mieć z nią nic wspólnego, wznosi barykady i na zajętych siłą budynkach różnorakich urzędów zawiesza rosyjskie flagi.

Pokoju nie osiąga się za darmo. Kto zatem, kiedy i jaką cenę za ten pokój zapłaci? Zachód już zapłacił, w okupowanej przez Rosję części Mołdawii - Naddniestrzu, w „niepodległej” Abchazji i Osetii Południowej, że o innych regionach, jak zapomniana Czeczenia nie wspomnę. Najpierw zachodni sojusznicy pokazali plecy Gruzji i Ukrainie na szczycie NATO w Pradze, teraz lamentują nad rozlanym mlekiem. To cena za polityczne wygodnictwo i iluzje wobec „kryształowoczystego demokraty” z Petersburga. Płaci także Ukraina, której zachciało się wyrwać z moskiewskiej orbity.

A Rosja? Rosja, jak wyjaśnił bez ogródek na twitterze szef dyplomacji Siergiej Ławrow, „poddaje rekonstrukcji porządek międzynarodowy”, który „Zachód musi zaakceptować”. Już notabene zaakceptował, bo z nadania Rosji przy „okrągłym stole”, na który liczy przewodniczący OBWE, prezydent Szwajcarii Didier Burkhalter, i którego wyczekuje cała plejada zachodnich polityków, zasiądą dwie Ukrainy – przedstawiciele tymczasowych władz w Kijowie oraz jej wschodnich regionów, opanowanych przez prorosyjskich separatystów.

Co z tego wyjdzie? Oczywiście pokój, a na mapie jakaś kadłubowa, podzielona Ukraina, bez Krymu, z wpływami Rosji w jej wschodnich regionach i z perspektywą ich stopniowej utraty. Na to w każdym razie liczy Władimir Putin - z jego punktu widzenia - w wariancie pesymistycznym. W optymistycznych, krótko - czy długofalowych założeniach bierze zapewne pod uwagę „demokratyczną” zmianę warty w Kijowie i osadzenie tam jakiegoś nowego wcielenia Wiktora Janukowycza.

Zachód przecież akceptuje takie demokratyczne wybory. Tym bardziej, że Putin wykazuje… gotowość do porozumienia. Ba, wezwał nawet separatystów do odłożenia referendum, no i - jak sam zapewnia - wycofał wojska z ukraińskiego pogranicza. Tego ostatniego światowe agencje prasowe jeszcze nie dostrzegły, choć prezydent mówi prawdę: na granicy z Ukrainą rosyjskich żołnierzy już nie ma, bo przecież przerzucił ich do Rosji, na Krym…

Najnowsze oświadczenie Putina wprawiło Zachód w zakłopotanie. Gdyby nadal prezentował twarda postawę, sprawa byłaby łatwiejsza, podział na dobrych i złych czytelny, a tu - masz - taki fiflak (przewrót w gimnastyce akrobatycznej), trzeba będzie się jakoś dogadać. Zachód ma dylemat: jak tu wyjść z twarzą, a Putin krok po kroku realizuje swój mistrzowski plan. Wie doskonale, że Rosja jest czynnikiem „ukraińskiego problemu”, ale także nieodłączną częścią jego rozwiązania. Już tylko te fakty implikują jego sukces. Tymczasem następuje umocnienie podziału sił i środków. Szef Komisji Spraw Zagranicznych w europarlamencie Elmar Brok konkretyzuje:

W obecnej sytuacji należy przemyśleć trwałe stacjonowanie żołnierzy NATO we wschodniej Europie,

— zagaja z „refleksem”… Mówiąc o wschodzie Europy, miał na myśli oczywiście (ta siła przyzwyczajenia) członków sojuszu i UE z Europy środkowowschodniej. A Ukraina? Pełnomocnik rządu RFN do spraw współpracy z Rosją Gernot Erler chwali postawę Putina za „wyraźny sygnał świadczący o wspieraniu przez Rosję rozwiązania na drodze porozumienia”. Szef partii Lewicy, trzeciej siły politycznej w Bundestagu (64 mandaty) Bernd Riexinger wzywa na łamach „Mitteldeutsche Zeitung“ rząd kanclerz Angeli Merkel, aby poprzez groźbę wstrzymania pomocy finansowej „zmusił prozachodnich przywódców Ukrainy do pokojowego rozwiązania na wschodzie kraju”:

Pomoc finansowa dla rządu, który wysyła armię przeciw własnemu narodowi, jest nie do pogodzenia

— krytykuje próby poskromienia separtatystów. Choć „okrągły stół” w sprawie Ukrainy jeszcze się nie odbył, prezydentowi Putinowi już można wysyłać gratulacje…

Piotr Cywiński

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych