Rosyjscy dywersanci na wschodzie Ukrainy odrzucają porozumienie z Genewy. Nie rezygnują też z referendum ws. "samookreślenia się narodu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Samozwańczy lider rosyjskich dywersantów i buntowników na wschodzie Ukrainy Denis Puszylin oświadczył, że nie uważa porozumień Rosji z Ukrainą w Genewie za wiążące, a jego ludzie opuszczą okupowane budynki dopiero, gdy rząd w Kijowie poda się do dymisji.

Puszylin oświadczył, że nie sądzi, by jego ludzie musieli się czuć związani czwartkowym porozumieniem z Genewy, dotyczącym rozbrojenia i opuszczenia okupowanych budynków przez rosyjskich dywersantów i ukraińskich buntowników. Okupują oni gmachy instytucji państwowych i władz lokalnych w ponad 10 miastach na wschodzie Ukrainy.

Ławrow nie podpisywał porozumienia dla nas, podpisał je w imieniu Federacji Rosyjskiej

— powiedział Puszylin dziennikarzom w Doniecku, nawiązując do ustaleń zawartych w czwartek podczas wielogodzinnych rozmów w Genewie z udziałem szefów dyplomacji USA, UE, Ukrainy i ministra spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrowa.

Przyjęte w czwartek w Genewie ustalenia, zawarte we wspólnym oświadczeniu, zakładają, że wszystkie nielegalne grupy zbrojne muszą zostać rozbrojone, wszystkie nielegalnie zajęte gmachy muszą zostać zwrócone prawowitym właścicielom, a okupowane ulice, place i inne miejsca publiczne w miastach ukraińskich muszą zostać opróżnione.

Puszylin podkreślił, że jego ludzie opuszczą zajmowane budynki dopiero wówczas, gdy tymczasowy rząd w Kijowie poda się do dymisji. Powiedział dziennikarzom, że buntownicy nie uznają za legalny obecnego ukraińskiego rządu. Dodał, że trwają przygotowania do referendum w sprawie „samookreślenia się narodu”.

Tymczasem prokuratura generalna Ukrainy ogłosiła, że b. prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi jako podejrzanemu w śledztwie zarzuca się stworzenie organizacji terrorystycznej, której działalność doprowadziła do masowego zabójstwa podczas demonstracji w Kijowie.

Wraz z obalonym w lutym prezydentem podejrzani są: były szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Ołeksandr Jakymenko i były minister spraw wewnętrznych Witalij Zacharczenko. Wszyscy trzej ukrywają się obecnie w Rosji.

Ustalono, że Wiktor Janukowycz, Ołeksandr Jakymenko i Witalij Zacharczenko, działając w zmowie, utworzyli organizację terrorystyczną, która 20 lutego 2014 r. doprowadziła do masowego zabójstwa ludzi na ulicy Instytuckiej w Kijowie, oraz zaangażowali w działalność tej organizacji funkcjonariuszy SBU i wojsk wewnętrznych MSW Ukrainy

— oświadczył na konferencji prasowej rzecznik prokuratury generalnej Wasyl Zoria.

20 lutego w Kijowie doszło do najtragiczniejszych wydarzeń w czasie protestów przeciwko ekipie Janukowycza, które wybuchły w listopadzie ubiegłego roku. Tego dnia w starciach z siłami bezpieczeństwa zginęło ok. 70 osób. Ogólna liczba śmiertelnych ofiar protestów, które zakończyły się ucieczką Janukowycza do Rosji, wynosi 106 osób.

26 lutego p.o. prokuratora generalnego Ukrainy Ołeh Machnicki poinformował, że władze w Kijowie wydały za Janukowyczem międzynarodowy list gończy. Jakymenko i Zacharczenko również są ścigani takimi listami.

W piątek MSW Ukrainy przekazało, że poszukuje także starszego syna Janukowycza, Ołeksandra. Jest on podejrzany o dokonanie „fałszerstwa służbowego”, za co ukraiński kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności od dwóch do pięciu lat.

Młody Janukowycz, który w czasach prezydentury ojca ze zwykłego dentysty przeistoczył się w jednego z najbogatszych obywateli kraju, też ukrywa się w Rosji.

Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych