Polski Talleyrand przemówił w Akademii Obrony Narodowej i zadekretował, że „gdyby nie my iluzje Zachodu wobec Rosji dalej by trwały”. Pamięć pana ministra Sikorskiego wydaje się jeszcze bardziej zawodna od jego dyplomatycznych umiejętności. Jeszcze w 2009 roku bowiem przekonywał, że „Rosja jest potrzebna do rozwiązywania europejskich i globalnych problemów. Dlatego za słuszne uważam przyjęcie jej do NATO”. Kiedy szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow gościł w grudniu ur. w Warszawie Sikorski podpisał z nim wspólną deklarację, żywcem wyjętą z doktryny polityki zagranicznej Rosji.
Była w niej mowa o „wspólnej Europie bez podziałów”, czyli bez poszerzenia NATO na Wschód. Wówczas Ukraińcy walczyli już na kijowskim Majdanie o niezależność od Rosji i eurointegrację. Kogo więc próbuje oszukać? Iluzje wobec Rosji żywił głównie on sam. Większość krajów zachodniej Europy nie interesuje się tym co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Za prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego Francja lobbowała za powstaniem unii śródziemnomorskiej, która stanowiłaby poważną konkurencję dla partnerstwa wschodniego. Niemcy są na rosyjskim gazie, permanentnie i nie zamierzają z niego zrezygnować. A Hiszpania? Portugalia? Włochy? Każdy z tych krajów ma własne interesy. I nie leżą one za Bugiem. Zachód jako jedność nie istnieje. Rosja dobrze o tym wie. W końcu włożyła wiele wysiłku w to, by tak było.
Von Clausewitz powiedział, że wojna jest przedłużeniem polityki innymi metodami. Rosja Putina, śladami Rosji Stalina, odwróciła tę definicję. Dla niej polityka jest przedłużeniem wojny innymi metodami. Każdej polityki, handlowej, gazowej, surowcowej. Na to ten słaby i podzielony Zachód jest nie przygotowany. Bez względu na to, czy żywił wcześniej wobec Rosji iluzje czy nie. Dlatego będzie dążył do kompromisu z nią, ponad głowami i interesem Ukraińców. Pierwsze znaki pojawiły się już na niebie.
Po rozmowach z Ławrowem w Paryżu sekretarz stanu USA John Kerry oznajmił, że „federalizacja Ukrainy nie jest tematem tabu”. Po tym jak Rosja zmasowała znaczące siły militarne na granicy z Ukrainą i rozpoczęła serię prowokacji w Doniecku i Charkowie za pomocą „separatystów”, gotowość USA do rozmów jeszcze się zwiększyła. Ukraina stanowi bowiem dla Waszyngtonu poważny problem strategiczny. NATO, które było efektywnym instrumentem w czasie zimnej wojny, przestało nim być. Niektóre kraje członkowskie- jak przekonuje analityk Stratforu George Friedman- są zbyt odległe od Rosji, a te sąsiadujące z nią, nie posiadają instrumentów, by stworzyć znaczący potencjał odstraszania. Nie są w stanie zbalansować Rosji.
Poza tym zaangażowanie USA w Eurazji odbywa się z dużej odległości. Przerzucenie amerykańskich sił na wschodnie rubieże Europy zajęłoby Amerykanom kilka miesięcy, podobnie jak przesunięcie sił NATO znajdujących się już na miejscu. Za długo, jak przyznają natowscy generałowie. Stany Zjednoczone nie są więc gotowe do otwartego konfliktu z Rosją toczonego środkami pozadyplomatycznymi. To daje jej znaczącą przewagę.
Dwa dni temu Ławrow zaproponował po raz kolejny rozmowy o problemach Ukrainy, usiłując wciągnąć Zachód w federalizacyjną pułapkę. Waszyngton zareagował wyrozumiale. Rzeczniczka amerykańskiego departamentu stanu Jen Psaki oznajmiła, że „utworzenie federalnej struktury na Ukrainie nie jest wykluczona, jeśli Kijów się zgodzi”. Także w UE akceptacja dla takiego rozwiązania ukraińskiego kryzysu rośnie. Prezydent Czech Milos Zeman otwarcie zachwalał federalizację, czyli de facto rozbiór Ukrainy, jako „jedyną słuszną opcję”. „Czuć wyraźne zmęczenie tematem. Jednocześnie coraz więcej krajów UE zajmuje zdecydowanie pro-rosyjskie stanowisko. Poza krajami południowej Europy, Bułgaria, Słowacja, Węgry”-powiedział jeden z brukselskich dyplomatów dziennikowi „Financial Times”.
UE, Rosja, Ukraina i USA w przeciągu najbliższych 10 dni odbędą rozmowy. Nie zdziwiłabym się, gdyby ich wynik nie był po myśli Ukraińców. Federalny model uczyniłby z Ukrainy kraj, którym nie da się rządzić i zamknąłby ostatecznie drogę Kijowa do UE. Ale Zachód zyskałby, a co najmniej mu się tak wydaje, święty spokój. W imię tego świętego spokoju i własnych interesów oddał Rosji Krym. Dlaczego nie miałby mu więc oddać wschodniej Ukrainy? Rosja pozyskałaby wówczas te rosyjskojęzyczne regiony, zachowując nawet ich formalną przynależność do Ukrainy. Bez jednego wystrzału. Polska się temu na pewno nie sprzeciwi, bowiem od dłuższego czasu nasz kraj jest już tylko instrumentem w rękach Berlina. W tej grze o strefy wpływów jesteśmy przedmiotem, a nie podmiotem. Jedyny poziom dyplomacji na który nas stać to poziom gazu i tuszy wieprzowych. Wszystko inne to złudzenie.
Aleksandra Rybińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/190690-zachod-poswieci-ukraine-a-polski-talleyrand-nie-zaprotestuje-dla-swietego-spokoju-federalizacja-kraju-coraz-wyrazniej-rysuje-sie-na-horyzoncie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.