Centroprawicowa partia Viktora Orbána Fidesz odniosła drugi raz z rzędu wyraźne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. „Gazeta Wyborcza” okrasiła ten sukces nagłówkiem „Unia ma kłopot” (wydanie z 7.04). Jeśli Unia faktycznie ma kłopot z demokratycznymi wyborami, to nie świadczy to o niej najlepiej.
Z czego ten kłopot miałby wynikać? Oczywiście z tego, że Orbán nie poddaje się politycznej poprawności panoszącej się w Unii Europejskiej. Poprawności, która uwiera coraz więcej obywateli, czego zdają się nie widzieć rządzący w wielu krajach socjaliści. **Premier Węgier odwołuje się również – zdaniem niektórych ostentacyjnie – do wiary chrześcijańskiej. Czy to jednak powinno kogokolwiek dziwić, niepokoić czy oburzać? Przecież Fidesz to partia chadecka, czyli chrześcijańsko-demokratyczna.&& Chrześcijanin, który nie odwołuje się w swoich działaniach do Boga byłby mało wiarygodny. To prawda, wykorzystuje tę nutę w walce politycznej – ale skoro jego poglądy są podzielane przez ogromną część społeczeństwa węgierskiego, to byłoby rzeczą zaskakującą, gdyby ją pomijał.
I tu warto zwrócić uwagę na pewien bardzo interesujący fakt. Fidesz należy w Parlamencie Europejskim do frakcji Europejskiej Partii Ludowej, zrzeszającej krajowe partie deklaratywnie konserwatywne, chadeckie. W tej samej frakcji znajduje się Platforma Obywatelska – partia, której przewodniczący przyznał niedawno, że „jest trochę socjaldemokratą”. Takie lewicujące tendencje ujawnia wielu europejskich polityków należących do partii z założenia chadeckich. Dlaczego zatem wydaje się, że Fidesz ma mniej wspólnego z Platformą Obywatelską niż z Prawem i Sprawiedliwością, które należy przecież do zupełnie innej frakcji w Parlamencie Europejskim (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy)?
Wynika to z faktu, że to Orbán, a nie inni przywódcy, pozostał wierny ideałom i poglądom. Nie skręcił w żadną stronę. Inni europejscy liderzy doskonale zdają sobie sprawę, że żeby nie dopuścić socjalistów do władzy (czyt. nie dać się zrzucić ze stołków) muszą uderzać w nuty lewicujące. Dają w ten sposób wyborcom sygnał: „po co macie głosować na socjalistów, skoro my już robimy to, co oni postulują?”. Fidesz tego nie musi robić. W jego kraju socjaliści są tak skompromitowani, że nie ma większej szansy na to, aby mogli narzucać partii rządzącej swoją narrację. To dlatego ideały Fideszu i ideały innych partii z tej samej europarlamentarnej frakcji tak mocno się rozjechały. Węgrzy zostali w miejscu – na pozycjach chadeckich, konserwatywnych. Reszta skręciła w lewo.
Czy to oznacza, że Fidesz przejdzie z frakcji EPL do EKR, w której jest PiS? Prawie na pewno nie. A to dlatego, że Orbán jak tlenu potrzebuje bycia traktowanym jak polityk głównego nurtu. Gdyby opuścił EPL, to ataki na niego w całej Europie przybrałyby na sile.Teraz partie „konserwatywne” (te z EPL) nie atakują go tak mocno. Przecież to m. in. dzięki mocnemu Fideszowi być może EPL znowu wygra wybory do Parlamentu Europejskiego. Bez niego nie byłoby na to szansy. Urządzono by na niego nagonkę w rodzaju „bez trzymanki”. Orbán zatem musi być w dużej frakcji w europarlamencie – to dla niego bezpieczniejsze. A że przy tym jest wyrzutem sumienia innych „konserwatystów”, to tym lepiej.
Szymon Huptyś
krakowski językoznawca, doktorant UJ, absolwent holenderskiego Leiden Universiteit.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/190627-ostatni-chadek-europejscy-konserwatysci-przegladajac-sie-w-lustrze-orbana-widza-jak-bardzo-skrecili-w-lewo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.