Polska biathlonista stała się główną podejrzaną jeśli chodzi o przestawienie przyrządów celowniczych w karabinku Krystyny Pałki.
Zawodniczka, która na pierwszej zmianie sztafety spudłowała aż siedmiokrotnie, zasugerowała, że ktoś celowo majstrował przy jej broni.
Przykro mi to mówić ,ale już jest pewne ,że przed biegiem sztafetowym ktoś przekręcił przyrządy w moim karabinie. Jeśli się potwierdzi przypuszczenie odnośnie osoby która to zrobiła będzie to wielki szok dla wszystkich:( -
napisała kilka dni temu Pałka na Facebooku.
Od razu internauci rzucili cień podejrzenia na Paulinę Bobak, która w Soczi była jedynie rezerwową.
Biathlonistka odpiera te bezpodstawne zarzuty w "Super Expressie".
Jeśli ona sugeruje, że to ja, to bardzo nieładnie z jej strony. Bo ja nie mam z tym nic wspólnego. Mam świadomość, że niedopowiedzenia Pałki uderzają we mnie, bo nie mieszkałam z dziewczynami. One zachowywały się w stosunku do mnie nieładnie, nie odzywały się do mnie, ale mogło tak się dziać z polecenia trenera Kołodziejczyka. Zresztą bez względu na to, jak między nami było, nie jestem świnią, żeby szkodzić koleżance z reprezentacji -
deklaruje Bobak.
Zawodniczka ma także dowody na swoją niewinność.
Broni pilnował masażysta Damian Graf. Jeśli nie będzie się bał, to przyzna, że mnie w okolicach karabinu nie było -
mówi biathlonistka.
Maciej Gąsiorowski/Super Express
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/98962-bobak-czuje-sie-zaszczuta