Wychodzi na to, że gdyby nie Ewa Bilan-Stoch, to nie byłoby dwóch złotych medali olimpijskich naszego skoczka narciarskiego.
Kamil Stoch przyznaje, że to ona sprowadziła go na ziemię. Jako jego menadżerka, dba także o jego pieniądze.
Dużo dała mi współpraca z psychologiem, wiele sam się nauczyłem swoim doświadczeniem. Pomogła mi też rodzina, żona, która potrafi mnie sprowadzić na ziemię -
mówi otwarcie podwójny mistrz olimpijski.
Nie myślę o pieniądzach. Cieszę się, że jest ktoś, kto się tym zajmuje. Ktoś komu ufam najbardziej na świecie i wiem, że mnie nie oszuka -
dodaje Stoch w "Przeglądzie Sportowym".
Kamil nie zapomina także o współtwórcy jego sukcesów, trenerze Łukaszu Kruczku. Stoi za nim murem.
Gdyby zwolnili Łukasza to ja też nie miałbym tutaj co robić, bo chciałbym pracować z nim. Wtedy nie wyobrażałem sobie pracy z innym trenerem -
zaznacza.
Przypomnijmy, że Kamil Stoch przylatuje z resztą polskich skoczków na lotnisko Okęcie już dziś wieczorem. Tego powrotu trochę się obawia.
Mam nadzieję, że nie będzie się wiele działo. Wolałabym żeby na razie dano mi spokój, bo ja i cała drużyna mamy jeszcze dużo do zrobienia -
mówi.
To będzie gorące powitanie!
Maciej Gąsiorowski/Przegląd Sportowy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/97548-stoch-dziekuje-zonie