"Że on to ustał!" - ten okrzyk znają chyba wszyscy. Podobnie jak charakterystyczny głos Krzysztofa Miklasa, który komentował pierwsze sukcesy Adama Małysza na światowych skoczniach. Teraz świadek sportowych sukcesów mistrza, nie pozostawia na nim suchej nitki.
Powód? Miklas ma za złe Małyszowi, że zrezygnował z wyjazdu do Soczi w charakterze attaché olimpijskiego.
Wielkim ludziom, a przynajmniej za takich się uważających, takie zachowanie po prostu nie przystoi -
pisze Miklas w swoim felietonie dla polsatsport.pl.
Dziennikarz zarzuca również naszemu mistrzowi, że to za jego sprawą Apoloniusz Tajner musiał pożegnać się z posadą trenera polskich skoczków.
Czasem spotykam się z głosami, że to Małysz wypromował Tajnera, choć moim zdaniem było akurat odwrotnie. Dość szybko zresztą Adam, za namową nieżyjącego już austriackiego menedżera Ediego Federera, doszedł do wniosku, że Tajner mu niepotrzebny i obaj doprowadzili do tego, że w miejsce Tajnera pojawił się Heinz Kuttin, a wyniki zaczęły szybować w dół (kompletnie nieudane MŚ w Oberstdorfie 2005 i igrzyska w Turynie 2006) -
przekonuje Krzysztof Miklas.
Szkoda tylko, że pan redaktor zapomniał o kiepskich wynikach całej kadry naszych skoczków pod wodzą Apoloniusza Tajnera, której nie pomógł nawet syn ówczesnego trenera, dziś gwiazda tandetnego teledysku Michała Wiśniewskiego. To sam Tajner podał się do dymisji po fatalnym sezonie 2003/2004. Ale co tam... Węszmy spiski dalej i rozprawiajmy o Niemcach, wstrzykujących sobie doping w przerwie konkursu Pucharu Świata, oczywiście bez jakiegokolwiek potwierdzenia!
To jednak Miklasowi nie wystarcza. Dlatego wytyka "Orłowi z Wisły" jego domniemane cechy charakteru (sic!).
Jest oczywiste, że swoimi sukcesami wywołał ogólnonarodową, dla mnie trochę irracjonalną euforię, ale widać naród takiego bohatera akurat potrzebował. A takiemu idolowi, jakim był i ciągle jeszcze dla wielu jest, Adam Małysz, małostkowość, nie wspominając o zachłanności, po prostu nie przystoi. Czasem zaskakiwał otoczenie w ostatniej chwili. Tak było z wycofaniem zgody na nazwanie akcji „Szukamy następców Małysza”, którą w trybie pilnym zmieniono na „Szukamy następców mistrza” -
pisze felietonista portalu polsatsport.pl.
Jako kolejny przykład, Miklas podaje gwiazdę w Alei Sportowych Gwiazd w Cetniewie, która "zdaje się do tej pory nie została odsłonięta, bo wypłacenie honorarium, jakiego zażądał idol, znacznie przerastało możliwości organizatorów, nie wspominając o tym, że żadna inna sportowa gwiazda jakiegokolwiek honorarium nigdy nie żądała".
Zdaje się, być może, chyba... Tak wygląda weryfikacja informacji dokonywana przez Miklasa. A może to wciąż urażona duma po tym, gdy stracił fuchę czołowego komentatora skoków narciarskich w TVP? Najwyraźniej Miklas wciąż nie może przeboleć, że to głos Włodzimierza Szaranowicza nierozerwalnie będzie łączony z sukcesami mistrza z Wisły.
AM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/94635-adam-malysz-jest-chciwy