Baranowska ostro o mediach

Fot. facebook/Kinga Baranowska
Fot. facebook/Kinga Baranowska

Znana himalaistka Kinga Baranowska skrytykowała stacje telewizyjne, które żerowały na tragedii na Broad Peak.

Kinga Baranowska w "Newsweeku" podsumowała tragiczny rok polskiego himalaizmu. W 2013 roku śmierć ponieśli Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski i Artur Hajzer.

Zapraszano mnie do programów w telewizji tylko wtedy, gdy ktoś umarł. Lub prawdopodobnie umierał, bo z Broad Peaku na początku mieliśmy szczątkowe informacje, a już na nas, himalaistach, wisieli dziennikarze. Jak mówić na żywo w telewizji, mając z tyłu głowy, że ogląda to rodzina Maćka i Tomka? I być może dowiedzą się zaraz z ekranu, że ich bliski zginął? To było chore. Wcześniej nikomu przez myśl nie przeszło, że możliwa jest niemal relacja live z tego, że ktoś umiera na ośmiu tysiącach metrów -

zauważa Baranowska.

Himalaistka zwróciła także uwagę na to, że po Broad Peak odbyła się dyskusja, jak ma wyglądać współczesny alpinizm.

Nie wszyscy hołdują zasadzie Wawrzyńca Żuławskiego (+41 l.), że partnera nie zostawia się w górach, choćby był już kawałkiem lodu.

Nie chcę, żeby alpinizm przeobrażał się w igrzyska sportowe, w zawody. Kto pierwszy, ten lepszy, kto dotknie szczytu jako pierwszy, jest super, a reszta niech się martwi o siebie. Dla mnie to pomyłka. Alpinizm to takie wspinanie się w górach, gdzie między ludźmi jest więź. Nawet za cenę niewejścia na szczyt, niezrobienia ważnej drogi, rezygnujemy z czegoś razem. Razem -

mówiła Baranowska.

Maciej Gąsiorowski/newsweek.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych